Głaszcze powoli moje włosy. Uczucie
jest przyjemne, zupełnie różne niż, gdy robi to ktokolwiek inny. Jej palce
wplątują się w niesforne kosmyki by je rozdzielić. Zayn podnosi głowę znad
książki by na mnie spojrzeć. Na jego ustach maluje się uśmiech, ale zaraz potem
znika, gdy patrzy na coś za nami. Ciepłe dłonie już mnie nie dotykają, zamiast
tego widzę przerażenie w oczach brata, który natychmiast wstaje i podbiega do
mnie, rzucając książkę na podłogę. Chcę się odwrócić, ale jego dłonie
spoczywają na moich policzkach, zatrzymując ruch. Bierze mnie w ramiona i
rozkazuje zamknąć oczy. Robię to posłusznie i przytulam się do niego niepewnie.
Jego chód jest szybki i zdecydowany, nawet nie przeszkadza mu w tym mój ciężar.
Uchylam lekko powieki i widzę to czego nigdy w życiu nie spodziewałam się
zobaczyć ponownie. Zaczynam krzyczeć i wyrywać się z objęć Zayna. Moje wrzaski
są coraz głośniejsze i krztuszę się własnymi łzami.
Otworzyłam
szeroko oczy. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. Czwarta dwanaście. Uchyliłam
lekko drzwi i przekroczyłam próg. Westchnęłam i przetarłam mokre od łez
policzki. Weszłam do sypialni Zayna i usiadłam na jego łóżku. Pogładziłam
delikatnie jego dłoń.
-Zayn
–szepnęłam cicho i potrząsnęłam jego ramię.
-So sie ztao?
–jęknął cicho, nie ruszając się nawet o milimetr.
-Mogę spać z
tobą? –przysunęłam się bliżej i pocałowałam jego policzek. Podniósł kołdrę i
kiwnął głową. Wsunęłam się koło jego ciała i wtuliłam się w tors. Wydychałam
jego zapach i rysowałam na nagiej skórze dziwne wzorki. Położył dłoń na moim
biodrze, a drugą na łopatkach. Jego oddech był spokojny i regularny, w
przeciwieństwie do mojego. Byłam bliska płaczu, ale nie chciałam go rozbudzać,
więc starałam trzymać to w sobie. Westchnęłam lecz to spowodowało jęknięcie,
którego nie byłam w stanie kontrolować i zapłakałam cicho w ramię brata.
Natychmiast podniósł się na ramieniu i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Michelle,
co się stało? –zapytał chrypliwym, ale i zatroskanym głosem.
-Śniło mi
się… ten ostatni raz kiedy widziałam mamę i to jak on wtedy przeszedł i to jak
mnie wynosiłeś i… Zayn – jęknęłam, a łzy swobodnie leciały z moich oczu- Twoja
mama próbowała ich rozdzielić, szarpali się i wtedy –położył mi dłoń na ustach,
a ja w tym momencie zaniosłam się płaczem. Wtulił się w moją szyję i lekko
masował skórę głowy. Nie zadawał pytań tylko uciszał mnie cicho, zapewniając,
że to był tylko sen. Płakałam głośno nie zważając na to jak będę wyglądać rano,
potrzebowałam tego płaczu, był we mnie schowany bardzo długo.
-Michelle,
skarbie nie płacz, przysięgam, że nigdy go już nie zobaczysz, nigdy cię nie
dotknie, nigdy nie zrobi ci już krzywdy. Obiecałem ci to dwa lata temu i
obiecuję ci to teraz. –całował ostrożnie moje policzki i głaskał włosy, a ja
leżałam pod nim, posłusznie kiwając głową na jego zapewnienia. –Nigdy już tego
nie zrobi. Przysięgam.
-Zayn, on
nas wszystkie zgwałcił! Mnie, moją mamę i twoją też! –wybuchłam nagle, czując
że muszę to wykrzyczeć.
-Michelle
–oczy Zayna błyszczały niebezpiecznie, jakby miał zaraz się popłakać.
–przysięgam, że nigdy cię nie dotknie, nigdy go nie zobaczysz. –powtarzał jak
mantrę i zaciskał pięści na mojej koszulce.- spróbuj o tym nie myśleć, to był
sen, śpij kochanie. Przy mnie nic ci nie grozi. – położył się z powrotem na
plecach nie wypuszczając mnie z uścisku ramion.
Rozwarłam
lekko oczy. Jak do cholery można spać w tak jasnym pokoju? Zerknęłam na zegarek
na ścianie. Pokazywał ósmą dwadzieścia, więc to najwyższy czas, żeby wstać do
pracy. Wyplątałam się z objęć Zayna i przykryłam go kołdrą, bo leżała ona na
podłodze. Patrzyłam chwilę na to jak słodko wygląda gdy śpi i zeszłam z
uśmiechem za dół. Postanowiłam go jeszcze nie budzić, bo i tak miałby tysiąc
wymówek na to, że potrafi wyszykować się szybciej do pracy niż ja. Nie ważne,
że niemal codziennie lata po całym domu jak pojebany w pośpiechu szukając
potrzebnych rzeczy. Robiłam śniadanie myśląc nad snem, który tkwił w mojej
pamięci zupełnie niepotrzebnie. Gdy nareszcie zaczynałam być szczęśliwa z dala
od tej szpetnej mordy, która zniszczyła nasze życie, musi pojawiać się i
wszystko psuć ponownie. Nawet jeżeli jest to tylko moje wyobrażenie. Trudno
było zapomnieć mi co zrobił, jak rozbierał mnie brutalnie na oczach mojej
matki, jak dotykał nie zważając na moja wrzaski i błagania, aż w końcu widoku
totalnie uległej kobiety klęczącej przed nim i proszącej go o gwałt na niej
samej, zamiast na mnie. Starałam się odpędzić z głowy ten obraz robiąc
śniadanie. Minęły dwa lata, odkąd nie widziałam mojej mamy. Tak strasznie brakowało
mi jej obecności i ciepła którym mnie darzyła. Nigdy tego nie doświadczę, bo
tak wspaniała kobieta już nie żyje. Miała raka płuc. Wkrótce po tym, jak Zayn
wywiózł tej feralnej nocy poza miasto do Harrow gdzie aktualnie mieszkamy,
zmarła. Dostaliśmy tę informację od mamy Zayna, która uciekła z rodzinnego
Andover, by w końcu uwolnić się od okrutnego Martina. Od tego czasu nie
widzieliśmy naszych mam, ale jesteśmy już dorośli i dajemy sobie w życiu radę,
więc nie jest tak źle jak by się mogło wydawać. Nie rozumiem tylko dlaczego
śnią mi się takie rzeczy, gdy jestem szczęśliwa, mam dobrą pracę, wspaniałych
przyjaciół, bezgranicznie kochającego mnie brata i Harrego, który staje się dla
mnie naprawdę bardzo ważny. Starałam się wyrzucić z głowy dręczące mnie myśli,
a wtedy do kuchni wszedł Zayn pocierając palcami skronie, a następnie
przeczesując palcami włosy.
-Cześć młoda
–powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Cześć
–uśmiechnęłam się do niego i nałożyłam na talerz naleśniki podając go bratu.
-Dzięki –jęknął
ciągle zaspany i usiadł na krześle przy wyspie kuchennej- Wszystko okay?
-Tak,
dziękuję –odpowiedziałam szybko i nalałam mu mleka do szklanki. Wypił połowę i
oblizał usta.
-Wiem, że to
dla ciebie ciężkie, ale może o tym porozmawiamy?
Wrzeszczę cały czas odpychając go od
siebie. Muszę tam wrócić, muszę jej pomóc! Zayn otwiera drzwi od samochodu
kluczykiem i na siłę wpycha mnie do niego. Toczymy niemal walkę. Udaje mu się w
końcu zamknąć drzwi razem ze mną w środku. Szarpię z klamkę, ale nie mogę otworzyć
tych przeklętych drzwi. Próbuję z drzwiami z tyłu, otwierają się, a ja
natychmiast wybiegam z samochodu kierując się w stronę domu. Czuję silne
ramiona wokół siebie. Cholera, znowu mnie ma.
-Błagam cię Zayn, tam są nasze mamy!
On je znowu zgwałci, nie obchodzi cię to?! –wykrzykuję mu prosto w twarz i
widzę, że w jego oczach pojawiają się łzy.
-Obiecałem im-jęczy, a głos ma
zupełnie inny niż zazwyczaj.
Po raz kolejny ciągnie mnie w stronę
auta nie zważając na moje błagania i
wrzaski. Zamyka wszystkie drzwi i siada za kierownicą odpalając silnik. Nie
słychać już moich krzyków, ponieważ mój głos zawiódł całkowicie i jedyne co
mogę robić to płakać, co też robię.
-Nigdy więcej, tu nie przyjedziemy
–uciera wierzchem dłoni nos i powstrzymuje szloch. – Żegnamy się z Andover po
raz ostatni, Michelle –kładzie dłoń na moim udzie, a ja natychmiast ją
ściskam.- Nasze mamy kazały mi to zrobić, nie miałem wyboru, muszę cię chronić.
–zanoszę się ponownie płaczem i opieram czoło o deskę rozdzielczą- Nigdy już tu
nie przyjedziemy.
-Zayn
wszystko w porządku. Po prostu… nie chciałam być sama, dlatego przyszłam do
ciebie. Już mi lepiej –Uśmiechnęłam się do niego niewinnie i napiłam się soku.
-Okay.
–powiedział i zaczął jeść śniadanie. Zawsze uwielbiałam Zayna za to, że nie
zadawał masy pytań jak na przykład Louis czy Liam. Oni są zupełnie inni niż mój
brat. Gdy skończyliśmy śniadanie poszłam do łazienki wziąć prysznic i ubrałam
się w jeansy i luźną, białą koszulę z koronkowym kołnierzykiem i perełkami.
Związałam włosy w niskiego, niedbałego koka koło ucha i pomalowałam rzęsy.
Umyłam zęby i ustąpiłam łazienki Zaynowi, który wyglądał jakby jeszcze chwilę
się zdrzemnął. Spakowałam do torebki wszystkie potrzebne rzeczy i krzyknęłam z
dołu, że wychodzę. Po drodze do pracy weszłam do Harry’s Cafe (o ironio) by
kupić dwie kawy. Jedną dla mnie, a drugą dla pana Johnsona. Siedział jak zwykle
na ulubionej ławce czekając na mnie. Podałam mu napój z uśmiechem i weszłam do
pobliskiej restauracji, w której pracowałam. Przywitałam się z szefem i
zabrałam się za gotowanie. Dzień w restauracji zawsze był ciekawy z racji tego,
że po prostu uwielbiam gotować i że mam kontakt z klientami, którzy zachwalają
dania jakie im serwuję. Godziny mojej pracy nieubłagalnie dobiegały końca,
zostało mi zaledwie czterdzieści minut do wyjścia, gdy Sue powiedziała mi, że
mogę wcześniej skończyć, bo i tak nie ma dużo ludzi, a Patrick, nasz szef,
oznajmił że odwaliłam kawał dobrej roboty dlatego mogę iść. Zdjęłam fartuch i
wyszłam ucieszona, żegnając się ze wszystkimi i życząc jakiejś młodej parze
przy oknie smacznego. Wychodząc wpadłam na kogoś tak mocno, że przewróciłabym
się gdyby mnie nie złapał.
-Księżniczko,
otwieraj częściej i szerzej te swoje śliczne oczka, bo jak Boga kocham chodzisz
ostatnio jak kaleta. Zakochałaś się czy co? –powiedział Niall strzelając cwany
uśmieszek i ruszając zabawnie brwiami.
-Spadaj
Horan –jęknęłam i dźgnęłam go łokciem w brzuch. Zaskomlał i po chwili dorównał
mi kroku.
-Wiesz?
Pewna osoba cię szukała i tak jakby nie chciałem powiedzieć gdzie cię może
znaleźć… –zażartował, a ja stanęłam na środku chodnika i tym razem to Niall
wpadł we mnie.
-Kto?
–zapytałam, mierzwiąc go wzrokiem.
-Nie mogę
powiedzieć –uśmiechnął się ukazując zęby i przeczesał dłonią włosy.
-Niall!
–tupnęłam nogą jak mała dziewczynka i przytuliłam się do niego udając jak
bardzo go lubię- Proszę, powiedz mi.
-Jeżeli ty
powiesz mi jak było wczoraj z Harrym. I nie chodzi mi o jakieś jebane wybrzeże
tylko o to co robiliście w jego domu. –popatrzył na mnie całkiem poważnie i
odsunął mnie od siebie, żeby mieć lepszą widoczność.
-Jeżeli ci
chodzi o to czy się ze sobą przespaliśmy to tak, a teraz powiedz kto mnie
szukał? I dlaczego nie powiedziałeś gdzie jestem? –oburzyłam się i założyłam
ręce na piersi.
-Wiedziałem!
–powiedział uradowany i chwycił mnie w ramiona. – Mam nadzieję, że dzisiaj też
masz ochotę na małe co nieco, bo osobą, która cię szukała był Harry Styles. I
jaja mu się gotowały w spodniach, bo chodził taki nabuzowany, że ja pierdole
–odstawił mnie na ziemię i chwycił za rękę, zmuszając bym z nim poszła.- Gada
cały czas o miłości, zapachu wanilii i jakimś uczuciu, które nim zawładniuje gdy
jest z tobą.
-Niall nie
ma takiego słowa jak zawła…
-Więc możesz
mi podziękować za to, że nie wbił ci do pracy i nie przeruchał cię na zapleczu,
bo znając jego pociąg seksualny z pewnością by to zrobił – usiedliśmy na ławce
pana Johnsona, a Niall przygarnął mnie ramieniem do swojego boku. Nie chciałam
nawet pytać dlaczego usiadł właśnie tutaj, bo i tak nie dał by mi dojść do
słowa- Tak więc, jak już odbierzemy to coś słodkiego dla ciebie znaczy dla mnie
od tego kolesia, którego znasz ty, pójdziemy do ciebie, ja zadzwonię do tego
gnojka, postaram się wyciągnąć Zayna z chałpy i będziecie mieć chwilę dla siebie.
–skończył wypowiadać swój jakże genialny plan i spojrzał na drzewa. Siedziałam
z otwartymi ustami i mrugałam co chwilę zaskoczona.
-Niall jak
ty…? Skąd wiesz, że…? Co? –jęknęłam nie mogąc się wysłowić i spojrzałam na
blondyna z krzywą miną.
-Nie rób tak,
bo ci zostanie –zdjął rękę z mojego ramienia i położył mi ją na twarzy. –Tak
lepiej –zachichotał, ale zaraz zdjął ją ze mnie.- O, już idzie. –wypatrywał
czegoś za mną, więc odwróciłam się w tą samą stronę, żeby ujrzeć pana Johnsona
z paczką nadziewanych kremem rurek.
-Dzień dobry
Michelle –odparł grzecznie i rozwiązał swój krawat –jesteś wcześniej!
-Dzień
dobry. Mój szef pozwolił mi wyjść, to dlatego.
-Proszę
–podał mi pudełko z rurkami i uśmiechnął się blado- mam nadzieję, że będą wam
–i w tym momencie spojrzał na rozbawionego Nialla- smakowały- dokończył i
podrapał się po głowie.
-Dziękuję-
odparłam grzecznie i wstałam z ławki.
-Moje
ulubione –westchnął Niall i zabrał mi je z rąk –chodź kochanie, do widzenia
–chłopak uścisnął dłoń zaskoczonego pana Johnsona i pociągnął mnie w stronę
domu.
-On nie jest
moim chłopakiem –szepnęłam, czując potrzebę wytłumaczenia się przed nim- Miłego
wieczoru –pomachałam dłonią w jego stronę, a on tylko uśmiechnął się i usiadł
na ławce patrząc na nas jak odchodzimy.
Po krótkim
spacerze powrotnym i zjedzeniu przez Nialla dosłownie całego opakowania
słodyczy, weszliśmy w końcu do mieszkania.
-Zayn
misiaczku wróciłem! –krzyknął Niall i zdjął buty rzucając je na ścianę, bo nie
trafił w komodę.
-Ja
pierdole, tylko ciebie mi tu brakowało. Musisz codziennie przychodzić? –oburzył
się mój brat i spojrzał w stronę Nialla, który grzebał w lodówce.
-Dlaczego
nie kupiłeś parówek? Mam ochotę na hot-doga… -zajęczał Niall i opuścił
bezsilnie swoje ręce. Zayn wstał z kanapy i podał mu to czego szukał waląc go
przy okazji w głowę.
-Michelle,
dobrze się czujesz? –zapytał z troską i podszedł do mnie obejmując mnie lekko w
pasie.
-Tak, chyba
tak. –odpowiedziałam i cmoknęłam brata w policzek.
-Co się
dzieje?! –zaciekawił się Niall i napluł keczupem na posadzkę.
-Nie twoja
pieprzona sprawa Horan! Wytrzyj to do chuja, bo zaraz cała kuchnia będzie
upieprzona –jęknął Zayn i rzucił w jego kierunku ściereczkę. Odstawił swój
posiłek na talerz i wytarł palmę, która powstała na ziemi.
-Słuchaj
frajerze- zaczął mówić nasz przyjaciel, biorąc ponownie jedzenie do ręki –
pojedziesz ze mną na mecz hokeja? Mam dwa bilety na dziś wieczór.
-Jedź z
Liamem albo z Louisem, ja… muszę pogadać dzisiaj z siostrą.
-Oni nie
mogą! Proszę cię Malik, zrób to dla mnie, przecież wiesz, że ciebie kocham
najbardziej! –krzyknął i przesunął mnie na bok, żeby uwiesić się jak miś koala
na Zaynie.
-Spierdalaj
pedale! –oburzył się i zepchnął z siebie kumpla, przez co upał dupą na podłogę-
pojadę z tobą, tylko nie wieszaj się na mnie tak, bo złamiesz mi kręgosłup.
-Dobra!
–jęknął i wpakował do buzi pół hot-doga.
Poszłam do
swojego pokoju i leżałam tępo wpatrując się w sufit. Chłopcy grali w Fifę na
dole i co chwilę słyszałam ich śmiechy i wyzwiska. Pomimo dobrego humoru jaki
dzisiaj miałam, ciągle w głowie przewijał się obraz tego człowieka.
Siedzę w fotelu owinięta w koc i
próbuję wkuć do głowy definicję samodzielności. Nie jest to trudne do
wytłumaczenia, ale mój nauczyciel od historii pragnie byśmy byli mądrzejsi niż
on sam, więc każe nam uczyć się na pamięć. Oddzielny, nie
będący częścią grupy, radzący sobie sam, nie potrzebujący cudzej pomocy. Okay nie jest
tak źle. Słyszę dźwięk tłuczonego szkła i krzyk matki Zayna. Podnoszę się
natychmiast i odkładam książkę na stolik. Do pokoju, w którym przebywam wchodzi
rozwścieczony Martin, a za nim moja mama, błagająca go, żeby tego nie robił.
Patrzę na niego przerażona i oddycham ciężko. W moich oczach pojawiają się łzy
strachu kiedy podchodzi do mnie i dusi gardło. Wydaję z siebie jęknięcie i
chwytam za jego nadgarstek ciągnąc go z dół, lecz jest ode mnie silniejszy i
nie jestem w stanie odsunąć go ani trochę. Moja matka krzyczy przeraźliwie i
próbuje go odepchnąć, lecz ten przewraca ją na podłogę pod wpływem silnego
uderzenia w policzek. Puszcza swoją dłoń w mojej szyi i nareszcie mogę
odetchnąć normalnie. Łzy moczą moje policzki, a oczy szczypią okropnie, gdy tylko
mrugam. Jego spojrzenie jest przeraźliwe i nieustannie lustruje moje ciało.
Podnosi brutalnie mój podbródek, bym na niego spojrzała. Skomlę i patrzę na
matkę, która leży na ziemi. Przejeżdża dłonią po mojej szyi i piersiach.
Dygoczę pod wpływem jego dotyku. Chwyta za materiał koszulki i rozrywa ją.
Szlocham i proszę by przestał. Rozpina guzik spodni i zsuwa je na dół łapiąc
zachłannie w dłonie moją skórę i ściska ją mocno, przez co kręcę głową i
zakrywam ręką usta, żeby nie wrzasnąć. Ból, który mi zadaje jest nie do
zniesienia, zginam się w pół i zanoszę się żałośnie płaczem. Łapie mnie z kark
i rozkazuje klęknąć. Stoję jednak przed nim unikając jego wzroku. Używa siły do
sprowadzić mnie do parteru, a moje kolana boleśnie uderzają o zimne panele.
Patrzę na jego stopy, na których pojawiają się ściągnięte spodnie. Nie mogę
powstrzymać straszliwych dźwięków, które wydostają się z mojego gardła.
-Zrobię wszystko, tylko błagam zostaw ją. –słyszę głos mojej
matki i podnoszę nieśmiało głowę. Martin podchodzi do niej i szarpie za ramię
wyprowadzając z pokoju.
Potrząsnęłam głową, próbując wymazać to z
pamięci. Chwyciłam za telefon i przewijałam z nudów listę kontaktów.
Zatrzymałam palcem na ekranie i patrzyłam tępo na imię Harrego. Uśmiechnęłam
się do jego zdjęcia, które zrobił sobie na pewnej imprezie. Trzymał w ręku
kubek, usta miał wywinięte w dzióbek i włosy spadały na jego oczy. Gdy tylko do
mnie dzwoni to przypomina mi się ta noc i śmieję się na to wspomnienie.
Westchnęłam w końcu i zadzwoniłam do niego. Odebrał po kilku sygnałach.
-Cześć –powiedział wyraźnie ucieszony.
-Cześć Harry. –mimowolnie uśmiechnęłam
się na dźwięk jego głosu- Podobno mnie szukałeś…
-Tak.
Ten frajer nie chciał mi nic powiedzieć, ale właśnie dostałem od niego
wiadomość i zaraz uciekam z pracy, więc jeśli ty…
-Przyjedź do mnie dobrze? –przerwałam mu
i zacisnęłam na telefonie palce czekając na jego odpowiedź.
-Przyjadę. –odpowiedział zwięźle- A coś
się stało?
-Nie, po prostu chcę, żebyś był teraz
przy mnie. –przyznałam szczerze i zamknęłam oczy wydmuchując powietrze z płuc.
-Okay, już jadę. –rozłączyłam się i
zeszłam na dół. Niall i Zayn kłócili się, który z nich wygląda lepiej i na
którym miejscu będą siedzieć na meczu. Gdy tylko mnie zauważyli ucichli na
moment, a Niall szturchnął Zayna w ramię, więc wstał i podszedł do mnie.
-Płakałaś? –zapytał gładząc mnie po
policzku.
-Nie, jestem tylko zmęczona.
-My idziemy skarbie, jakby się coś działo
to dzwoń, okay? –przyciągnął mnie do siebie i pocałował we włosy. Pokiwałam
lekko głową i życząc dobrej zabawy odprowadziłam ich do drzwi.
Zrobiłam sobie herbatę i nie zdołałam
nawet napić się łyka, gdy usłyszałam dzwonek do
drzwi. Otworzyłam je szeroko i uśmiechnęłam się widząc przede mną postać
Harrego. Podszedł do mnie szybko i jedną rękę wplótł w moje włosy, a drugą otulił
talię i przyciągnął mnie do pocałunku. Zakręciło mi się w głowie, więc złapałam
delikatnie jego ramiona totalnie oddając się pocałunkowi. Przechylił mnie do
tyłu i gdybyśmy nie trzymali się wzajemnie na pewno wylądowałabym na podłodze.
Jego wargi zachłannie całowały moje, a dłonie błądziły po ciele jakby pragnął
dotknąć mnie dosłownie wszędzie. Nie mam pojęcia jak długo to trwało, ale
zdecydowanie chciałam więcej. Odsunął się ode mnie i mruknął w moje usta.
Drżenie jego głosu przeszło przez całe moje ciało wywołując przyjemne uczucie
podniecenia.
-Cześć –szepnął i postawił mnie normalnie
na ziemi.
-Cześć –odszepnęłam.
-Tęskniłem. –przyznał.
-Tęskniłam. –odpowiedziałam tak samo jak
on, przez co uśmiechnął się.
-Nie sądziłem, że jestem w stanie tak
cholernie się w kimś zakochać. Nie potrafię sobie z tym poradzić maleńka. Nie
wahałbym się, nawet sekundy, gdyby ktoś pozwolił mi spędzić u twojego boku całe
życie. –westchnął cicho i ponownie mnie pocałował, ale tym razem lekko i
słodko.
-Harry, chciałabym z tobą porozmawiać.
Muszę ci coś powiedzieć. –powiedziałam cicho i spuściłam głowę na dół. –chodź
do mnie –odnalazłam jego dłoń i złączyłam nasze palce razem, wchodząc pod
schodach na górę. Gdy znaleźliśmy się już w moim pokoju usiadłam za łóżku
wpatrując się w Harrego, który wyglądał na roztrzęsionego i zdenerwowanego.
Przeczesywał co chwilę włosy dłonią i zagryzał mocno wargę, przekładając ciężar
ciała z jednej nogi na drugą.
-Jest ktoś inny? –zapytał szorstko i
wpatrywał się we mnie ostro.
-Co? –zapytałam nie do końca rozumiejąc o
co mu chodzi.
-Jest ktoś inny, tak? Nie czujesz tego
samego co ja do ciebie? –podszedł bliżej, ale natychmiast cofnął się z
powrotem.
-Co? –powtórzyłam ponownie –Nie rzucam
słów na wiatr, Harry…
-To dlatego Niall nie chciał mi powiedzieć
gdzie jesteś… nie chciałaś, żebym był.
-Harry, posłuchaj mnie, to zupełnie nie o
to chodzi… Kocham cię, nic się od wczoraj nie zmieniło.
-Więc dlaczego jesteś taka niespokojna,
jakbyś miała coś do ukrycia? –powiedział łagodniej i klęknął przede mną, łapiąc
moje dłonie.
-Bo muszę ci coś wyznać…
-Proszę tylko nie mów… -przerwałam mu
kładąc palec na ustach. Gładził kciukiem wierzch mojej dłoni i czekał aż
pozbieram myśli i przemówię.
–Ja… nie przeprowadziliśmy się tu z
Zaynem bez powodu. -zaczęłam wzdychając ciężko i spojrzałam w górę, żeby się
nie rozpłakać. –Harry… -jęknęłam i wyciągnęłam ręce by mnie przytulił. Wpadł z moje ramiona i pocałował w szyję
kładąc nas na łóżku. – Ja… ktoś, cholera to jest strasznie ciężkie.
-Spokojnie Michelle. –potarł dłonią o
moje ramię, pocieszając mnie lekko. Jego oddech był równie niespokojny co mój,
ale starał się tego nie okazywać.
-Zostałam zgwałcona, Harry- jego mięśnie
natychmiast się napięły i wytrzeszczył na mnie oczy zdumiony. Otworzył usta
chcąc coś powiedzieć, ale żaden dźwięk nie wyszedł z jego gardła. Samotna łza
spłynęła po moim policzku, ale szybko ją starłam wierzchem dłoni. –Może nie tak
brutalnie jak to sobie wyobrażasz, ale jak dla mnie to było naprawdę najgorsze
przeżycie na świecie. –załkałam cicho i przyciągnęłam do siebie twarde jak skała
ciało chłopaka. Otulił mnie niepewnie ramieniem i oddychał ciężko.
-Ja… mój Boże, Michelle –jęknął cicho w
moje włosy i poczułam jak drży. Albo to po prostu byłam ja, nie jestem pewna.
-Pozwól, że opowiem ci wszystko.
–szepnęłam w jego ramię i odsunęłam się od niego. Nie protestował, zdawać by
się mogło, że oddalił się ode mnie jeszcze bardziej, bojąc się, że zrobi mi
krzywdę. Opowiedziałam mu dokładnie i powoli jak wyglądało moje życie w
Andover. Był jakby przerażony moją opowieścią, bo błądził wzrokiem po całym
pokoju, aby znaleźć punkt na którym mógłby się skupić. Łzy wypływały z moich
oczu nieustannie. Nie oszczędzałam Harremu szczegółów jak doszło do tej
drastycznej sytuacji, pragnęłam, żeby wiedział o mnie wszystko. Kończąc moją
opowieść, chłopak niemal błagał mnie, żebym przestała mówić. Zapewniał, że
jeśli nie chcę tego mówić to nie muszę.
-I dlatego tutaj zamieszkaliśmy
–szepnęłam i wpatrywałam się na rozdygotanego faceta, który siedział na moim
łóżku i starał się powstrzymać łzy.
-Michelle, ja… kurwa, nie wiem co mam
powiedzieć –wyznał i pokręcił z niedowierzaniem głową.
-Nic nie mów, po prostu przy mnie bądź.
-Nie wiem jak mam cię teraz traktować…
–chciał dotknąć mojego policzka, ale upuścił dłoń na dół. Posmutniałam na ten
gest i wpatrywałam się tępo w jego rękę.
-Tak jak wcześniej. Harry, nie boję się
ciebie. Twój dotyk, a jego to zupełnie coś innego. –chwyciłam jego dłoń i
położyłam ją sobie na policzku. Pogłaskał go delikatnie i niepewnie. Jego oczy
zrobiły się jeszcze bardziej przerażone i wstał z łóżka.
-Michelle, rozebrałem cię bez twojej
zgody, dotykałem gdy nie widziałaś, ja… -urwał i złapał się za włosy.
-Ale pytałeś czy ci ufam i przysięgam, że
tak jest. –również wstałam i podeszłam do niego, przytulając się do jego torsu.
Przyciągnął mnie do siebie ciaśniej, a ja odetchnęłam z ulgą.
-Przepraszam –wyszeptał i pocałował mnie
w czoło.
-Kocham cię Harry –podniosłam lekko głowę
i nasze spojrzenia się spotkały.
-Kocham cię Michelle –odpowiedział po
krótkiej chwili i uśmiechnął się nieśmiało.
-Zrób mi dobrze. –jego usta lekko się
otworzyły, ale nic nie powiedział. Położyłam dłonie na jego ramionach i
pchnęłam go w stronę łóżka. Przycisnęłam do niego mocniej ręce, żeby usiadł.
Trzymał palce na moich biodrach, gdy przybliżałam się do niego, stając między
jego nogami. –Zrób mi dobrze, Harry. –powtórzyłam błagalnie i łaskotałam jego
kark opuszkami palców.
-Rozbierz się –powiedział łagodnie i
zaczął głaskać kciukami przezroczysty materiał koszuli.
-Chcę, żebyś ty to zrobił –powiedziałam,
ocierając się lekko nogami o jego uda. Sapnął słodko i błądził dłońmi po dolnej
części moich pleców. –Ufam ci kochanie. –specjalnie powiedziałam bardziej
stanowczo ostatnie słowo, by wywołać na twarzy Harrego uśmiech. Patrzyłam na
jego oczy, podczas gdy rozpinał powoli guziczki mojego ubrania. Zsunął
delikatnie materiał i jedną ręką odpiął guzik moich spodni. Moje ciało aż gotowało
się w środku, chcąc poczuć na sobie dotyk chłopaka. Oddychał głęboko zdejmując
spodnie na dół i pomagając mi z nich wyjść. Wstał i musnął lekko moje wargi.
Pragnęłam więcej, ale nie powiedziałam mu tego, czekając dalej na to co zrobi.
-Usiądź –szepnął, a ja natychmiast
zrobiłam to o co mnie poprosił. Zagryzłam lekko wargę i patrzyłam na niego z
dołu. Wyglądał tak niewinnie, a jednocześnie tak kurewsko seksownie. Klęknął
przede mną i wsunął dłoń pod koronkę majtek. Ściągnął je, obserwując moją
reakcję, nawet nie zerkając na nowo odkryte miejsce. Oddychałam ustami i
mrużyłam oczy delektując się doznaniem oraz ciepłem jakie od niego biło.
Pocałował delikatnie mój dekolt, a ja jęknęłam cicho, odchylając głowę do tyłu.
Znaczył cienką, mokrą ścieżkę między moimi piersiami i brzuchem. Moje podbrzusze silnie dawało o sobie znać,
domagając się przyjemności. Jego palce zwinnie rozsunęły moje nogi szerzej.
Syknął wciągając powietrze i znów przyłożył wargi do mojej skóry. Schodził
głową coraz niżej, masując delikatnie żebra. Złączył nasze palce razem, a ja
ścisnęłam je mocno nie mogąc doczekać się, gdy w końcu pocałuje moje najczulsze
miejsce. Przygryzł leciutko moje biodro, przez co jęknęłam jego imię i
podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Zerknął na mnie szybko i chwycił
jeszcze bardziej nasze dłonie spuszczając głowę między moje nogi. Sapnęłam
głośno czując gorące usta na swojej łechtaczce. Całował ją ostrożnie, drażniąc
językiem to miejsce. Zbiłam paznokcie w zewnętrzną stronę jego dłoni. Nie
przejmowałam się tym, że zostawię na niej ślady. Czucie, które mną owładnęło
było intensywne i nieziemskie. Harry przejechał językiem jeszcze bardziej w dół
mojej kobiecości i zatoczył nim kółeczko przy wejściu. Opadłam plecami na łóżko
jęcząc głośno. Wysunęłam biodra do przodu i napięłam mięśnie brzucha. Moje
wnętrze przyjemnie zaciskało się, po każdym ruchu, który wykonywał Harry.
Całował nachalnie łechtaczkę i zaraz potem wsadzał język do mojego wejścia.
Doznanie to przyprawiało mnie o zawroty głowy. Byłam cholernie bliska
spełnienia, gdy nagle Harry odsunął ode mnie głowę i dmuchnął w podrażnione przez
jego usta miejsce. Pisnęłam zaskoczona, kręcąc niespokojnie biodrami oraz
odrywając stopy o ziemi i kładąc je na brzegu łóżka. Uśmiechnął się leniwie i
znów opuścił głowę na dół zasysając lekko delikatną skórę. Wyrwałam dłonie z
jego uścisku i wplątałam jedną z nich w loki chłopaka przyciskając go do siebie
mocniej. Zachichotał, ale nie przestawał sprawiać mi przyjemności. Drugą dłoń
zacisnęłam w poły pościeli i pociągnęłam za nią oddając się rozkoszy. W
momencie, w którym Harry złapał mnie kurczowo za biodra, abym się nie ruszała,
doszłam, jęcząc ostentacyjnie. Moje nogi zadrżały ponownie, kiedy polizał moją
kobiecość po raz ostatni i położył się koło mnie. Oddychałam nierówno trzymając
kurczowo jedną dłoń Harrego, podczas gdy on głaskał drugą moje nagie ciało.
-Żyję dwadzieścia pięć lat na tym świecie
i jeszcze nigdy w życiu nie słyszałem, żeby ktoś tak pięknie jęczał i
wykrzykiwał moje imię. –powiedział i uśmiechnął się szeroko.
-Ja żyję dwadzieścia dwa i nie
wiedziałam, że coś takiego potrafię. –wydyszałam miękko i przeskanowałam
sylwetkę Harrego. Nadal był ubrany i wyglądał tak jak tu przyszedł, pomijając
tylko włosy, które zburzyłam ciągnąc za nie.
-Czemu jesteś ubrany? –jęknęłam cicho i
przekręciłam się na bok naśladując Harrego. Zaśmiał się na moje pytanie i
wzruszył ramionami.
-Nie było potrzeby, żebym się rozbierał…
- zachichotał i przysunął się do mnie, dzięki czemu stykaliśmy się klatkami.
-Chcę cię rozebrać. –powiedziałam i
podniosłam się do siadu. Podniósł brwi do góry i również usiadł. Wypuściłam z
siebie ciężko powietrze i chwyciłam niepewnie za koniec jego białej koszulki.
Zaczęłam powoli podnosić ją w górę, więc Harry posłusznie podniósł ręce bym
mogła swobodnie przeciągnąć mu ją przez głowę. Obserwował każdy mój ruch co
troszeczkę mnie rozpraszało i ponownie zaczęło podniecać. Położył dłoń na moim
udzie i zaczął kreślić na nim wzorki. Odpięłam guzik jego spodni i odchyliłam
materiał z jego krocza. Zaczęłam lekko drażnić palcami powstałe wybrzuszenie na
jego bokserkach i przysunęłam się do niego bliżej. Złączyłam nasze usta i
brnęłam dłonią w głąb między spodniami a materiałem bielizny. Z gardła Harrego
wydostało się miękkie westchnięcie i pogłębił nasz pocałunek. Zaczęłam pocierać
lekko ręką męskość chłopaka i lekkim pchnięciem barku rozkazałam by się
położył. Całowałam powoli szczękę i szyję Harrego i wsłuchiwałam się w jego w
charakterystyczny dźwięk, kiedy nabierał powietrze do płuc. Wydawać się mogło,
że torturuję go moim wolnym i nie po końca porządnym dotykiem. Jego erekcja
domagała się wolności i większej uwagi z mojej strony. Wsunęłam rękę pod
materiał jego bokserek, a jęknięcie jakie z siebie wydał było przeznaczone
tylko i wyłącznie dla mnie. Chwyciłam jego męskość w dłoń, a drugą ręką
zsunęłam ciążący na niej materiał. Zaczęłam poruszać nadgarstkiem. Harry
rozpaczliwie przyciągnął mnie do siebie i spojrzał w moje oczy. Cholera,
totalnie się rozpadał, na jego szyi pojawiła się pulsująca szybko żyła, a w
oczach było coś niewyjaśnionego, coś czego nie dane mi było dotychczas
zobaczyć. Nie udolnie próbował powstrzymywać westchnienia przygryzając mocno
wargę, gdy coraz szybciej powtarzałam ruch ręki z góry na dół. Przygryzłam
płatek jego ucha i nie sądziłam, że zareaguje na to w tak rozpaczliwy sposób.
-Cholera, proszę cię Michelle –sapnął
błagalnie –Jestem tak blisko. – mocniej zacisnęłam palce na jego długości i
złączyłam mocno nasze usta, masując wolną dłonią tył jego głowy.
-Dojdź skarbie –szepnęłam drażniąc
specjalnie główkę penisa kciukiem i znów ciągnąc w dół aż do podstawy.
-Miche… -zacisnął mocno powieki i
otworzył usta. Ciepła, lepka ciecz spłynęła na moją dłoń. Westchnęliśmy w tym
samym momencie. Patrzyłam ciągle na twarz Harrego, który powoli dochodził do
siebie po orgazmie. Doprowadziłam go do najbardziej bezbronnego stanu.
Uśmiechnęłam się na tę myśl i powoli rozluźniłam moją pięść. – Nigdy nie doświadczyłem
czegoś tak niesamowitego. –podkreślił ‘tak’ i westchnął ciężko po raz ostatni.
-Cóż… ja też. Nie codziennie widzę jak
mężczyzna się pode mną rozpada na kawałeczki. –uśmiechnęłam się delikatnie i
wtuliłam się w tors Harrego.
- Ty tu rządzisz, kochanie
Ja po prostu chcę być twój –szepnął i pocałował mnie we włosy.
Ja po prostu chcę być twój –szepnął i pocałował mnie we włosy.
- Sekrety, które
ukryłam w swoim sercu
Są trudniejsze do ukrycia niż sądziłam –odpowiedziałam rozpoznając tekst piosenki, którą się posłużył.
Są trudniejsze do ukrycia niż sądziłam –odpowiedziałam rozpoznając tekst piosenki, którą się posłużył.
- Może
po prostu chcę być twój? –odpowiedziałam mu na to jedynie uśmiechem i zamknęłam
oczy, gdy zaczął śpiewać ciąg dalszy utworu.*
* Arctic
Monkeys - I Wanna Be Yours
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz