Szłam pewnym krokiem w stronę drzwi. Już miałam wyciągniętą rękę aby chwycić za klamkę i wyjść, ale zostałam odciągnięta w tył.
-Nie idź - -powiedział błagalnym głosem w moje włosy.
-Zostaw mnie Harry. Nie chcę już z Tobą rozmawiać – odpowiedziałam.
Obrócił mnie w swoją stronę i przywarł do mnie swoimi ciepłymi wargami. Odepchnęłam go delikatnie od siebie i spojrzałam w jego zielone oczy.
-Myślisz, że pocałunkiem załatwisz całą sprawę? – zapytałam.
Przytulił mnie mocno i pokręcił przecząco głową. Westchnęłam zrezygnowana.
-Myślałam, że możemy mówić sobie wszystko. Tymczasem ty ukrywasz przede mną połowę swojego życia. To nie fair.
-Nie mogę powiedzieć Ci wszystkiego. Gdybyś się dowiedziała, nie chciałabyś przebywać ze mną ani sekundy dłużej – wyszeptał
-Harry czy naprawdę uważasz, że…
-Tak Samantho – przerwał mi – Nie jest ważne to co było kiedyś.
-Chcę wiedzieć Harry. Jeżeli myślisz o nas poważnie, nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic.
Milczał. Opuścił głowę i zamknął oczy. Zacieśnił mocniej ramiona wokół mnie, tak że nie mogłam już normalnie oddychać.
-Harry puść mnie – wyszeptałam.
-Sam, nie…- zaczął delikatnie.
Próbowałam odepchnąć go od siebie, lecz niestety bezskutecznie. Spojrzał na mnie nieśmiało. W jego oczach było więcej smutku niż mogłam to sobie wyobrazić.
-Zostaniesz? – zapytał.
-Harry, proszę.
-Odpowiem na każde twoje pytanie. – powiedział szybko – Tylko zostań ze mną – przysunął twarz do mojego ucha – Błagam.
Zaskoczona jego słowami pokiwałam lekko głową, na co Harry zareagował radośnie i złapał mnie za rękę. Pociągnął ją, kierując się do salonu. Usiadł na sofie i pokazał dłonią miejsce obok siebie. Usiadłam niepewnie. Wyciągnął rękę i ułożył poduszki po mojej stronie, następnie złapał mnie za kostki o położył sobie moje nogi na swoich.
Opadłam głową na poduszki, które przed chwilą układał Harry i poczułam jak zaczął sunąć palcami po mojej skórze.
-Wygodnie Ci?- zapytał zatroskany.
Mruknęłam tylko i pokiwałam głową.
-Dobrze więc…-zaczął mówić- co chciałabyś wiedzieć?
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Nie wiedziałam od czego zacząć. Jest tyle rzeczy, które chciałabym wiedzieć, ale trudno mi jest się o nie zapytać.
-Hm. Ile miałeś dziewczyn? – zapytałam, bo to pytanie najbardziej mnie nurtowało.
-Chodzi Ci o to w ilu byłeś związkach? – spytał niewzruszony tym, że kręcę się pod wpływem jego dotyku.
-Tak – odpowiedziałam krótko.
-W jednym – przesunął palcami w górę mojego uda, odchylając przy tym sukienkę – Ale okazała się puszczalską szmatą, więc zerwaliśmy, a ja bardzo się zmieniłem
-To znaczy? – wydusiłam.
-To znaczy, że zacząłem bawić się dziewczynami. Były mi potrzebne tylko po to, żebym się zadowolił. Nawet jeżeli nie chciały. Nie obchodziło mnie to czy im to sprawia przyjemność. Chodziło tylko o mnie.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Ile… ile ich było? - zapytałam delikatnie.
Uśmiechnął się lekko i spuścił głowę
-Nie jestem w stanie tego zliczyć. – nadal wpatrywał się w moje nogi – Czasami było ich kilka jednego dnia. Niekiedy dwie na raz. – przygryzł wargę.
Odwróciłam głowę w bok i starałam się oddychać miarowo. Było we mnie tyle emocji, że nie jestem pewna co czułam w tamtym momencie. Gniew, strach czy może obrzydzenie.
-Samantho – zwrócił się do mnie – mówiłem Ci, że nie będziesz chciała tego słuchać.
Postanowiłam zignorować to co powiedział i pytać dalej
-Miałeś swoją ulubioną?
Otworzył lekko usta i spojrzał przed siebie.
-Nigdy nie spałem drugi raz z tą samą kobietą. Taka była moja zasada. Nawet jeżeli mnie prosiły.
Nie byłam pewna czy chcę słuchać dalej. To za dużo jak na jeden raz. Harry chyba wyczuł, że czuję się nieco skrępowana, więc pocałował delikatnie moją lewą stopę i zaczął głaskać kciukiem kostkę.
-Jaki seks lubisz? – wydarło się z moich ust.
Ugryzłam się od razu w język. Wcale nie chciałam, żeby odpowiadał, ale niestety to zrobił.
-Wiesz, to trudne pytanie. Lubię każdy seks. – zaśmiał się cicho – Lubię być na górze, na dole, z prawej, z lewej strony, z tyłu. Byle, żeby było ostro. Wtedy jest idealnie – dodał.
Podniosłam się na rękach i zabrałam nogi z jego kolan. Poprawiłam sukienkę i odgarnęłam włosy do tyłu. Poczułam jego dłoń na swoich plecach. Pocałował moje ramię, a potem przejechał nosem wzdłuż niego.
-Samantho…
-Dlaczego się ze mną spotykasz Harry? – zapytałam trochę agresywniej niż miałam w zamiarze.
Milczał przez chwilę, a potem złapał mnie za rękę.
-Intrygujesz mnie. Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty.
-A nie jestem tylko kolejną panienką, którą chcesz przelecieć?
Cofnął się do tyłu i przechylił głowę w bok.
-A czy nie uważasz, że gdyby tak było zrobiłbym to dawno? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Pocałował mnie delikatnie w knykcie i kontynuował.
-Nigdy czegoś takiego Ci nie zrobię Samantho, przysięgam. Nie skrzywdzę Cię,
-W takim razie udowodnij mi to – powiedziałam odwracając się w jego stronę.
-Ale jak? – odpowiedział marszcząc brwi.
-Kochaj się za mną – ponownie powiedziałam coś czego nie chciałam. Cholera.
Jego wyraz twarzy zmienił się natychmiast. Puścił moją dłoń i przesunął się trochę dalej.
-Sam – zaczął – Właśnie Ci powiedziałem, że traktowałem dziewczyny jak tanie dziwki, a ty chcesz żebym to samo zrobił z Tobą?
-Nie. Chcę żebyś się mną kochał, a nie pieprzył – odrzuciłam oburzona.
-Nie będę mógł się opanować!- niemal wykrzyczał.
-Przecież powiedziałeś, że mnie nie skrzywdzisz.
-No tak, ale… cholera!- schował twarz w dłoniach – Nie chcesz tego Samantho!
-Chcę – skłamałam – Ale skoro Ty nie chcesz… - urwałam i szybko wstałam.
Złapał mnie za rękę i również się wyprostował. Staliśmy blisko siebie. Moje piersi dotykał jego torsu. Delikatnie odgarnął moje włosy do tyłu i przyglądał mi się bacznie.
-Nie chcę Cię stracić maleńka. Jesteś dla mnie zbyt ważna- przejechał palcami po mojej szyi-
Nie chcę zniszczyć tego, na co tak długo pracowałem.
-Wiem, że mnie nie skrzywdzisz- wyszeptałam.
-Jesteś tego pewna? – zapytał.
Nie byłam, ale pokiwałam głową i przywarłam do Harrego ustami. Od razu odwzajemnił pocałunek i podniósł mnie do góry. Oplotłam nogi wokół jego bioder i wplotłam dłonie w jego loczki. Szedł za mną do sypialni. Gdy tylko się tam znaleźliśmy , przeciągnął mi sukienkę przez głowę i zdjął swoją koszulę rzucając ją na ziemię. Odstawił mnie z powrotem na podłogę i zsunął swoje spodnie. Objął dłońmi moją twarz i leciutko pocałował.
-Nie wiem co mam robić kochanie. Nigdy się nie kochałem tak prawdziwie?... – powiedział między pocałunkami.
To chyba najlepsze moment, żeby mu powiedzieć- pomyślałam.
-Tak się składa, że ja też nie.
Znieruchomiał i spojrzał mi w oczy. Był zaskoczony tym co przed chwilą usłyszał.
-Co? – wydusił – Chcesz mi powiedzieć, że jesteś…?
-Dziewicą – dokończyłam za niego.
Stał oszołomiony i wpatrywał się we mnie jakbym była nowym gatunkiem.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej?
-Uznałam, że nie ma to większego znaczenia – odparłam.
-Ma i to duże! Mogę zrobić Ci teraz podwójną krzywdę!
Objęłam go w pasie i położyłam głowę na jego piersi. Był niesamowicie spięty. Westchnął głośno i pocałował mnie we włosy.
-Proszę Cię. – wyszeptałam.
Złapał mnie za biodra i położył na pościeli.
-Powiedz mi kiedy będzie Cię coś bolało – oznajmił całując mnie delikatnie po policzkach.
Nie odpowiedziałam, tylko czekałam na ten moment aż w końcu poczuję go w sobie. Odwlekał tę chwilę w nieskończoność. Coraz bardziej żałowałam, że sprowokowałam go do tego. Nie byłam gotowa na tak poważny krok. Nawet nie myślałam o tym jak mogłoby to wyglądać. Nie przygotowywałam się do tego psychicznie. Kurwa, bałam się, ale chciałam zobaczyć Harrego jaki był przedtem. Zanim mnie poznał.
-Harry? – wyszeptałam – Bądź na początku delikatnie, dobrze?
-Dobrze maleńka – opowiedział i wyjął z szafki prezerwatywę.
Nasunął ją na siebie i ponownie zaczął mnie całować. Zdjął moją bieliznę i zaczął dotykać dłońmi mojego nagiego ciała. Spojrzał na mnie po dłuższej chwili i zapytał.
-Gotowa?
Kiwnęłam lekko głową, chociaż nie byłam do tego przekonana i złapałam Harrego za ramiona. Bardzo powoli wszedł we mnie lecz ja poczułam go nadzwyczaj intensywnie. Zacisnęłam oczy i odchyliłam głowę do tylu.
-Pierwszy ruch jest najgorszy – wyszeptał i musnął wargami moją brodę.
Cofnął się i wszedł we mnie głębiej. Jęknęłam i przegryzłam wargę, aby żaden dźwięk nie wydostał się z moich ust. Ponownie się poruszył, a ja niemal przebiłam jego skórę, wbijając w nią paznokcie.
-Zrelaksuj się śliczna. Pomyśl o czymś przyjemnym. – powiedział i nachylił się żeby pocałować mnie czule.
Odgarnął moje włosy na bok i zaczął wykonywać swój uspokajający mnie taniec, sunąc wargami po szyi i ramionach. Tym razem to nie zadziałało. Nie mogłam przestać myśleć o tym co się właśnie dzieje z moim ciałem. Mimo iż ruchy Harrego były wolne i delikatne, czułam, że rani mnie za każdym pchnięciem. Na początku ból był do zniesienia, ale gdy zaczął poruszać się szybciej było coraz gorzej. Wtuliłam twarz w jego ramię. Chciałam, żeby czuł się zadowolony, tak jak robił to za każdym poprzednim razem. Nie mogłam mu powiedzieć, że cierpię. Starałam się powstrzymać łzy lecz nie mogłam dłużej wytrzymać. Harry objął mnie mocno i wcisnął w materac przez co zaszlochałam cicho. Gdy tylko to usłyszał, podniósł głowę i spojrzał na mnie przerażony. Kolejne łzy spłynęły mi po policzkach. Przestał się poruszać.
-Co się stało?- zapytał delikatnie.
-N-nic Harry – wyszlochałam – kontynuuj.
-Sam kochanie, zrobiłem Ci krzywdę?
Pokręciłam energicznie głowa i wybuchłam płaczem. Harry od razu wysunął się ze mnie i usiadł na łóżku otulając mnie swoimi ramionami. Jedyne co czułam to przeszywający ból w środku mnie. Nie mogłam opanować łez i płakałam jak małe dziecko.
-Samantho, tak bardzo Cię przepraszam – powiedział, lekko kołysząc mnie na swoich kolanach – Nie chciałem zrobić Ci krzywdy, przysięgam. Ja po prostu… nie wiem jak… eh – dotknął mojego policzka i zmusił bym na niego spojrzała – Przeprasza maleńka.
-Nic mi nie jest – powiedziałam nad wyraz spokojnie – Chcę, żebyś był zadowolony Harry. Chcę Ci sprawić przyjemność. Wytrzymam… M-możesz skończyć. – wycedziłam.
-Nie ma mowy! Samantho, nie wyrządzę Ci więcej bólu. Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? – spytał lekko zdenerwowany.
-Chodzi tylko o Ciebie- zacytowałam jego własne słowa.
W jego oczach pojawiły się łzy. Przygryzł policzek od wewnętrznej strony i spuścił głowę.
-Czy uważasz, że byłbym tak okrutny i pieprzyłbym Cię widząc, że zwijasz się z bólu? Skończyłem z tym etapem życia dzięki Tobie, Sam. Nie chcę do tego wracać nigdy więcej. Teraz liczysz się tylko Ty rozumiesz?! – wykrzyczał – Jak mogłaś pomyśleć, że potraktuję Cię jak tamte dziewczyny?
Zdenerwował się. Jego mięśnie były twarde jak kamień. Wstałam niepewnie i dotknęłam stopami zimnych paneli. Podniosłam z podłogi koszulę Harrego i włożyłam ją na siebie. Patrzył na mnie smutnym wzrokiem, przykryty lekko prześcieradłem. Dotknęłam delikatnie jego policzka i sunęłam palcem w dół jego torsu.
-Pragnę tylko Twojego szczęścia, bo jesteś dla mnie bardzo ważny Harry. Jestem w stanie oddać Ci wszystko, nawet swoje ciało, tylko po to, abyś był zadowolony. – powiedziałam, a łzy mimowolnie wypłynęły z moich oczy, rozmazując wszystko wokół.
-Samantho – zaczął, ale odwróciłam się, a nogi pognały przed siebie.
Wpadłam do łazienki, zamknęłam drzwi na klucz i wybuchła płaczem, zsuwając się na nogach po ścianie.
~Harry~
Jak mogłem na to pozwolić? Skrzywdziłem najważniejszą osobę w moim życiu. Dziewczynę, która oddała mi się po raz pierwszy. Zaufała mi, a ja ją skrzywdziłem.
Wstałem z łóżka i nasunąłem na siebie spodnie. Chciałem porozmawiać z Samanthą, więc skierowałem się w stronę łazienki. Usłyszałem jej głośny szloch. Poczułem do siebie obrzydzenie, za to, że przeze mnie płacze. Uderzyłem pięścią w przeciwległą ścianę. Gotowała się we mnie złość. Nie mogłem sobie z tym poradzić.
Poszedłem do kuchni i nalałem wody do szklanki. Przechyliłem naczynie i wypiłem zawartość. Oparłem się o blat wyspy kuchennej i patrzyłem tępo przed siebie. Zauważyłem na lodówce paczkę papierosów, które kiedyś zostawił u mnie Zayn. Chwyciłem i otworzyłem pudełko. Cztery papierosy i zapalniczka. Przygryzłem wargę i wyszedłem na balkon. Świeże, wieczorne powietrze owładnęło moim ciałem. Wyjąłem papierosa, włożyłem do ust i podpaliłem koniec, zaciągając się mocno. Minęło piętnaście minut. Kończyłem wypalać trzecią fajkę, kiedy ciepła, mała dłoń dotknęła moich pleców.
-Harry – szepnęła cichutko niczym anioł.
Odwróciłem głowę w jej stronę. Nadal miała na sobie moją koszulę. Trzęsła się z zimna, a jej oczy były zaczerwienione.
-Jesteś na mnie zły?
Zaciągnąłem się ostatni raz, zgasiłem papierosa a barierkę i wyrzuciłem go. Wyprostowałem się, a Samantha zrobiła krok w tył, jakby się mnie bała.
-Nie jestem zły na Ciebie Samantho – urwałem aby zapalić ostatniego papierosa – Jestem zły na siebie.
Podeszła do mnie niepewnie i zabrała mi z dłoni papierosa. Wyrzuciła go przez balkon i dotknęła delikatnie palcami mojego torsu. Uśmiechnęła się niewinnie i spojrzała na mnie swoimi pięknymi błękitnymi oczyma. Po dłuższej chwili milczenie, postanowiłem się odezwać.
-Przepraszam maleńka. To wszystko moja wina. Powinienem był się powstrzymać. A to wszystko dlatego, że… - urwałem momentalnie zdając sobie sprawę co chciałem powiedzieć. Chciałem powiedzieć jak bardzo ją kocham, ale bałem się dopuścić do siebie tej myśli. Nigdy nikomu tego nie mówiłem i nikt nie mówił tego mnie. Samantha objęła mnie w pasie i przytuliła się do mnie. Dziękowałem jej w duchu, że nie ciągnęła dalej mojej chaotycznej wypowiedzi. Po porostu milczała. Pogłaskałem ją po włosach i przycisnąłem mocniej jej drobne ciało do swojego. Musnęła miękkimi ustami mojej nagiej skóry i westchnęła.
-To nie Twoja wina. A poza tym już mnie nie boli. – podniosła głowę i nasze spojrzenia się spotkały – Jesteś dobrym człowiekiem Harry. Przestałeś, bo cierpiałam. Chciałam zobaczyć w Tobie to dobro, które skrywałeś w sobie przez tak długo. Robiłeś te straszne rzeczy tylko dlatego, że ktoś zabrał część Twojego Dobra. – wyszeptała ostatnie słowa.
-Najwyraźniej Ty oddałaś mi je za zdwojoną siłą. – odpowiedziałem.
Może rzeczywiście miała racje. Może stałem się taki ponieważ zostałem zraniony. A teraz, gdy to ja zraniłem tak ważną dla mnie osobę, zrozumiałem że nie chodzi tylko o mnie. Trzeba dzielić się sobą niezależnie od okoliczności. Bo dobro jest w każdym z nas i trzeba czasami po nie sięgnąć dla kogoś innego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz