sobota, 25 października 2014

One Shot. Thank you. Ashton and Jess.

Coraz trudniej jest nam się poruszać. Każdy krok sprawia Ashtonowi ból, ale stara się tego nie okazywać. Opada ciężko na podłogę przed sofą i sapie, wykrzywiając twarz w grymasie.
-Usiądź na kanapie, będzie ci wygodniej. –podpowiadam i próbuję ponownie postawić go na nogi.
-Nie, jest okay. Nie chcę ci wszystkiego ubrudzić… sobą. –odpowiada i pokazuje dłonią na swoją sylwetkę. Przełykam głośno ślinę i powstrzymuję się przed tym, żeby się nie rozpłakać.
-Um… to ja przyniosę… tak. –jąkam i odwracam się w stronę łazienki.
 Wchodzę do niej i przeszukuję szafki, wyrzucając wszystko czego nie potrzebuję w danej chwili na podłogę. Przeklinam w duchu, że jestem taka niezorganizowana i nie wiem co gdzie leży w moim własnym mieszkaniu. W końcu odnajduję odpowiednie rzeczy i biegnę do salonu. Łzy spływają po moich policzkach, gdy podam przed nim na kolana. Zakładam włosy za ucho i wzdycham próbując się uspokoić.
-Mówiłaś, że nie będziesz płakać. –wyrzuca w siebie, gdy nasze oczy spotykają się na ułamek sekundy. Ton jego głosu jest zawiedziony i pełen poczucia winy.
-Przepraszam. –szepczę i staram się otworzyć białe pudełko, lecz moje drżące dłonie nie pozwalają mi na to. Obraz przed oczami coraz bardziej się rozmazuje, aż w końcu szlocham cicho i zakrywam dłonią usta.
-Proszę, nie płacz. Nie myśl o tym, po prostu to zrób. –mówi i otwiera za mnie pudełko.
Nabieram powietrza w płuca i patrzę w górę. Zgarniam włosy w kucyka i wycieram policzki. Odpinam powoli guziki jego koszuli, a on nie spuszcza ze mnie wzroku. Przygląda mi się uważnie i śledzi każdy ruch, który wykonuję. Delikatnie zsuwam materiał z jego ramion i wstrzymuję powietrze w płucach odkrywając jego ręce. Ich kolor w niczym nie przypomina normalnego koloru skóry, więc odwracam wzrok i podwijam niegdyś biały podkoszulek ukazując jego brzuch. Podnosi posłusznie  ramiona do góry i krzywi się, lecz żaden dźwięk nie wychodzi z jego gardła.
-Ash, powinieneś… -zaczynam, lecz niemal natychmiast mi przerywa.
-Ty to zrobisz lepiej. Przecież już o tym rozmawialiśmy… -przypomina, a ja spuszczam głowę w dół, potakując.
Ponownie wzdycham ciężko i wyjmuję z apteczki leżącej na podłodze dużą gazę i płyn do odkażania ran. Nalewam sporą ilość na materiał i przybliżam się do chłopaka. Nie potrafię nawet go pocieszyć, ponieważ wiem, że mój głos by mnie zawiódł gdybym tylko otworzyła usta. Oczy ma skoncentrowane i skupione na gazie.
-Usiądź między moimi nogami. –mówi, zanim moja dłoń spotyka się z jego brzuchem.
Patrzę na niego i zupełnie nieświadoma tego co robię wykonuję jego prośbę. Przysuwam się do niego bliżej, a materiały naszych spodni się o siebie ocierają. Przez sekundę widać cień uśmiechu na jego twarzy, ale zaraz pojawia się na niej ból. Zaciska mocno oczy i gwałtownie odrzuca głowę do tyłu, gdy mokry materiał ląduje na rozcięciu na piersi. Natychmiast zabieram dłoń i pojedyncza łza płynie po mojej twarzy, widząc jak wiele cierpienia wyrządziłam tym drobnym gestem. Zagryzając wargę patrzy na mnie pragnąc się uśmiechnąć, ale słabo mu to wychodzi.
–Kontynuuj. –zachęca, udając, że nic się nie stało.
Najdelikatniej jak potrafię przykładam z powrotem gazę do jego skóry i tym razem nie widzę u niego żadnej reakcji. Za każdym razem go przykładam gazę badam wyraz jego twarzy, który na szczęście zostaje bez zmienny. Ostrożnie wycieram pozostałości krwi, która spłynęła z ran. W jednej z nich znajduję kawałek szkła. Wkładam palce między płaty jego skóry i zaciskam je mocno między odłamkiem. Wrzask jaki wydobywa się z ust Ashtona doprowadza mnie do skraju załamania emocjonalnego i szlocham głośno pozbywając się ciała obcego z jego skóry. Rzucam szkło obok apteczki i zaczynam drżeć pod wpływem emocji. Jest to istna mieszanka strachu, cierpienia, obrzydzenia do samej siebie i beznadziei. Niemal czuję ból, który mu sprawiam. Krew sączy się miarowo, więc zatykam ją własną dłonią i spuszczam wzrok w dół, żeby nie patrzeć na jego oczy. Czuję ciepłe palce na moim podbródku, które podnoszą moją głowę w górę.
-Nie mogę… -mówię ledwo słyszalnie i biorę wacik, przykładając go do miejsca gdzie przed sekundą była moja ręka.
-Jess, to nic. Dam radę. Rób swoje. –dziwi mnie, że mówi to tak spokojnie, jakby w ogóle przed chwilą nie krzyczał. Jego głos uspokaja mnie do tego stopnia, że kontynuuję wycieranie rozcięć.
Przekręcam delikatnie jego ciało w lewą stronę i odkażam ranę na jego ramieniu. Łzy już nie ciekną ciurkiem z moich oczu, ponieważ nie słyszę, żeby chłopak wydawał z siebie jakiekolwiek dźwięki, a wyraz jego twarzy nadzwyczaj uważny i skupiony. Podnosi mnie to trochę na duchu i zaczynam oddychać spokojniej. Wysyłam mu lekki uśmiech, gdy zaczynam opatrywać jego brzuch, nakładając maść, a na nią bandaż. Ashton delikatnie dotyka palcami mojego kolana i zaczyna sunąć nimi w górę mojego uda. Napinam mięśnie czując co robi, ale staram się nie reagować na jego ruch. Jego ręka ląduje na moim biodrze i delikatnie je ściska. Wciągam gwałtownie powietrze i zaciskam bandaż o wiele za mocno niż powinnam.
-Au… -jęczy cicho, lecz po chwili wysyła mi sympatyczny uśmiech.
-Przepraszam –mówię natychmiast i odchrząkuję otwierając kolejny bandaż.
 Jego dłoń zostaje na swoim miejscu i chwilę później się do niej przyzwyczajam. Gdy jestem pewna, że ramię i klatka piersiowa są odpowiednio osłonięte przez materiał, nalewam na kolejny wacik płynu i przechodzę do twarzy chłopaka. Jego dłonie lądują na moich żebrach i usadza mnie na swoich udach. Przez moment nie ruszam się nawet o milimetr, będąc w szoku jego ruchem, ale w tej pozycji lepiej jest mi się przyjrzeć jego obrażeniom. Nieśmiało przejeżdżam wacikiem po szramie na policzku. Jego oczy przenikają moje wnętrze. Czuję ciarki, które tworzą się na mojej skórze i serce, które chce wyskoczyć z mojej piersi bijąc tak głośno, że boję się, że Ashton może je usłyszeć. Prawa ręka niepostrzeżenie wkrada się pod moją bluzkę, na co drętwieję i zaprzestaję jakichkolwiek ruchów. On również się nie rusza. Jedyne co robi to wpatrywanie się we mnie. Jego usta rozchylają się odrobinę i to na nich się skupiam. Przybliża twarz bliżej mojej i panikuję. Odwracam głowę i wyciągam z apteczki nowy wacik, wzdychając podenerwowana. Przykładam go do jego łuku brwiowego i delikatnie odgarniam jego włosy do tyłu. Mruży oczy pod wpływem mojego dotyku i cichy dźwięk zadowolenia i pewnego rodzaju ulgi opuszcza jego gardło. Kręci lekko głową, a lewa ręka dotyka mojego policzka. Gładzi powoli kciukiem moją skórę, a ja zaczynam robić to samo. Opiera czoło o moje i zamyka oczy. Palce wplątuje w moje włosy i nie mam możliwości oddalenia się od niego.
-Chcę ci podziękować –szepcze słodko, pocierając nosem o mój i powolnie masując tył mojej głowy.
-Nie sądzę, żeby twoja dziewczyna była z tego zadowolona. –odnajduję siłę głosu i wypowiadam cicho słowa, zważając, na każde z nich. Wzdycha i kręci głową jakby chciał pozbyć się tego zdania.
-Cała ta sytuacja jest przez nią. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Dlaczego ja nikogo nie słuchałem, gdy mówili, że to zwykła dziwka, którą przeleciało pół szkoły? –jęczy zrezygnowany, a jego dłonie oddalają się ode mnie. Poczułam zimno po ich stracie. Chciałam, żeby ponownie je na mnie położył. Dlaczego?
Przełykam ślinę i znów dotykam mokrą gazą rany nad okiem. Łapie mnie nerwowo za biodro nie spodziewając się, że zrobię coś takiego. Syczy wciągając powietrze do płuc . Patrzę na niego przepraszająco i czuję jak zaczynają mnie szczypać oczy. Zamykam je na moment i mrugam kilkakrotnie by pozbyć się tego uczucia. Ashton bierze moją dłoń w swoją i kładzie ją na swój kark. Ponownie chce mi się płakać. Opieram głowę na jego zdrowym ramieniu, a on zaczyna gładzić mnie po plecach. Zaczynam płakać, gdy wtula się w zagłębienie między moją szyją, a ramieniem. Nie jestem w stanie ukrywać emocji, które we mnie siedzą.
-Nie zasługiwała na ciebie. –mówię, zaciskając oczy. –Ty dałeś się pobić, zbesztać i zmieszać z najgorszym gównem tego świata, a ona patrzyła na to i nic nie zrobiła. Oni mogli cię zabić Ashton. –otulam dłonią jego kark i zaczynam drżeć na samą myśl o tym, co by było, gdybym go nie znalazła. –I to dlatego, że Ashley tak chciała! –krzyczę nagle i patrzę na niego zapłakanymi oczami.
-Wiem, Jessica. –mówi, wycierając pośpiesznie moje policzki. –Nie płacz już, proszę.
Głaszcze ostrożnie moje włosy i zakłada je za uszy. Błądzę palcami po zabandażowanych miejscach i oddycham o wiele spokojniej. Sprawdzam kilkakrotnie czy opatrzyłam wszystkie rany, którymi został obrażony Ashton, aż w końcu patrzę mu prosto w oczy. Nie mam pojęcia jak długo to robię, ale czuję że jestem tu gdzie powinnam być, właśnie z nim, siedząc na jego nogach i czule dotykana właśnie przez niego. Nie sprzeciwiam się gdy obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie mocniej, dzięki czemu nasze ciała zderzają się lekko za każdym naszym oddechem. Pochyla się nieznacznie w moją stronę i łapie za policzek. Oblizuje ostrożnie wargi i ledwo co, muska nimi moje usta. Nie wykonuję żadnego ruchu, czekając. Moje palce suną ostrożnie po jego nagim ciele. Czuję gęsią skórkę która tworzy się na dole moich pleców, aż zamykam oczy bojąc się, że zacznę dygotać pod wpływem naszej bliskości. Rozchylam usta i wypuszczam z siebie cichy oddech, który dociera do ust Ashtona. Ponownie muska moje wargi, tym razem dokładniej i mocniej niż za pierwszym razem. Nie odwzajemniam jego chęci pocałunku. Za bardzo jestem zszokowana tym co się dzieje. Po raz trzeci prosi swoimi wargami o odpowiedź. Nieznacznie nasilam uścisk dłoni na jego karku. Miękkie mruknięcie wydobywa się z jego gardła i nie czeka na pozwolenie. Przylega mocno do moich warg i jęczy wytwarzając ciarki na mojej skórze. Rozpaczliwie przyciąga moje ciało do swojego i całuje mnie namiętnie. Wylewa w ten sposób cały swój smutek, gorycz i rozczarowanie z jakimi przyszło mu walczyć. Jego usta są ciepłe i cholernie pożądliwe. Owijam wokół niego ramiona i całuję go równie mocno jak on mnie. Czując, że poddaję mu się całkowicie wysuwa ostrożnie język i lekko trąca nim mój. Odpowiadam tym samym i zatracam się jego smakiem. Wciągam powietrze, gdy jego palce zaciskają się kurczowo na żebrach i nie jestem w stanie nie poruszyć. Chwytam w dłonie jego twarz i po raz ostatni całuję go mocno. Odrywam się od niego, a on w zamian wysyła mi wdzięczny uśmiech.

-Dziękuję.

3 komentarze:

  1. OMFG OMFG OMFG
    EJ KUWA SKORO JA SIE TAK JARAM
    TO JESS TEGO NIE PRZEŻYJE :O


    JEZU *>*
    czy do mnie też może przyjść jakiś zabójczo przystojny chłopak z ranami po pobiciu zebym mogła go rozebrać, usiąść na nim, żeby mnie miział jak będę go opatrywać a na koniec mnie pocałuje w ramach podziękowań?
    PROSZĘ KUWA, PROSZĘ.

    AGNES *>*
    jesteś kuwa najlepsza ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. "o kurwa" było moją pierwszą reakcją
    nie byłąm w stanie napisać nic innego
    znasz mnie,wiesz jaka jestem wiec wyobraź sobie moją reakcję zaczynając czytać xd
    to było coś w stylu
    Thank you.Ashton

    http://img4.wikia.nocookie.net/__cb20130730133555/austinally/images/1/12/Excited.gif

    http://pixelatedbrains.com/wp-content/uploads/2014/07/super-excited.gif

    i Jess

    http://www.drodd.com/images10/excited-gif20.gif

    http://mrwgifs.com/wp-content/uploads/2013/05/Excited-Amy-Adams-In-Cute-Dress-Reaction-Gif.gif

    http://img2.wikia.nocookie.net/__cb20120517175652/glee/images/archive/f/f4/20120630023647!Please_yes.gif

    O MÓJ KOREAŃSKI JEZU KOBIETO SIOSTRO MOJA TY NAJUKOCHAŃSZA OMG
    no wiec jak już doszedł do mnie tytuł to zaczęłam czytać i o boże
    jak można pobić ashtona?!JAK KURWA?!
    no halo przecież on jest taki słodki,kochany i jezu jego uśmiech to życie *o*
    no i czytam dalej próbując zachowywać się zupełnie normalnie mimo,że imię głównej bohaterki i fakt,że siedziała ona na ashtonie przyprawiało mnie taki fangirling jakiego jeszcze nie widziałaś
    dobrze,że miałam zamknięte drzwi bo jakby mama zobaczyła moją radość gdy wgapiałam się w ekran poważnie zastanowiłaby sie co wydała na świat
    kobieto ja tu umieram rozpływam sie i jesu *O*
    TAK ASHTON DZIĘKUJ MI TAK
    takie podziękowania to ja kuźwa rozumiem !
    robiłabym wszystko jak miałby mi tak dziękować ok
    ok ty wiesz,że kocham to jak piszesz
    wiesz,że twoje opisy to życie
    także no.
    opis tego pocałunku był kuwa idealny *o* a moja mina musiała być bezcenna
    jezu mogłabym to czytać bez przerwy i tak pewnie zrobię xd
    plus ja już tam sobie dopisałam sama ciąg dalszy if you know what i mean :3
    jeju dziękuję ci tak bardzo *płacze ze szczęścia*
    to najlepsze co mnie spotkało w tym tygodniu jezu kocham cie tak bardzo,że to aż boli

    http://i1163.photobucket.com/albums/q541/kyra_silverlake/tumblr_ls5mr25yOg1qafrh6.gif

    po raz setny dziękuję kocham cię mogę umierać :')
    Ashton *O*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, postaram się uratować honor komentatorki i napisać coś normalnego i z sensem.
    Tak więc tak jak wspominałam już, bardzo spodobał mi się Twój styl pisania. Jest taki, no idealny. Ani za przesadnie sztywny, ani nie rozpływa się jak rozgotowane kluski. Taka perfecta <3
    Pomysł na taką historię - unikat, wielki unikat, rewelacyjny unikat, zachwycający unikat, cudowny unikat >>>>>>>>>>>>
    I chociaż takie to wszystko na początku było z dupy za przeproszeniem, to wraz z wczytywaniem się w treść, każdy aspekt znajduje swoje wytłumaczenie. Lubię takie historyje tak bardzo <3
    No i ogromnym bonusem jest to, że żadne słowo nie jest użyte ponad miarę. W sensie że nie ma przekłamań, tak bardzo oddałaś realizm tej sytuacji. No zdobyłaś mnie tym. To takie nietypowe, tak często autorki zapominają o granicy realizmu i lecą w niestworzone reakcje. Dziękuję za uszanowanie rzeczywistości.
    Lecę do kolejnych świetnie zapowiadających się one shotów <3

    OdpowiedzUsuń