Coraz
trudniej jest nam się poruszać. Każdy krok sprawia Ashtonowi ból, ale stara się
tego nie okazywać. Opada ciężko na podłogę przed sofą i sapie, wykrzywiając
twarz w grymasie.
-Usiądź na
kanapie, będzie ci wygodniej. –podpowiadam i próbuję ponownie postawić go na
nogi.
-Nie, jest
okay. Nie chcę ci wszystkiego ubrudzić… sobą. –odpowiada i pokazuje dłonią na
swoją sylwetkę. Przełykam głośno ślinę i powstrzymuję się przed tym, żeby się
nie rozpłakać.
-Um… to ja
przyniosę… tak. –jąkam i odwracam się w stronę łazienki.
Wchodzę do niej i przeszukuję szafki,
wyrzucając wszystko czego nie potrzebuję w danej chwili na podłogę. Przeklinam
w duchu, że jestem taka niezorganizowana i nie wiem co gdzie leży w moim
własnym mieszkaniu. W końcu odnajduję odpowiednie rzeczy i biegnę do salonu. Łzy
spływają po moich policzkach, gdy podam przed nim na kolana. Zakładam włosy za
ucho i wzdycham próbując się uspokoić.
-Mówiłaś, że
nie będziesz płakać. –wyrzuca w siebie, gdy nasze oczy spotykają się na ułamek
sekundy. Ton jego głosu jest zawiedziony i pełen poczucia winy.
-Przepraszam.
–szepczę i staram się otworzyć białe pudełko, lecz moje drżące dłonie nie
pozwalają mi na to. Obraz przed oczami coraz bardziej się rozmazuje, aż w końcu
szlocham cicho i zakrywam dłonią usta.
-Proszę, nie
płacz. Nie myśl o tym, po prostu to zrób. –mówi i otwiera za mnie pudełko.
Nabieram
powietrza w płuca i patrzę w górę. Zgarniam włosy w kucyka i wycieram policzki.
Odpinam powoli guziki jego koszuli, a on nie spuszcza ze mnie wzroku. Przygląda
mi się uważnie i śledzi każdy ruch, który wykonuję. Delikatnie zsuwam materiał
z jego ramion i wstrzymuję powietrze w płucach odkrywając jego ręce. Ich kolor
w niczym nie przypomina normalnego koloru skóry, więc odwracam wzrok i podwijam
niegdyś biały podkoszulek ukazując jego brzuch. Podnosi posłusznie ramiona do góry i krzywi się, lecz żaden
dźwięk nie wychodzi z jego gardła.
-Ash,
powinieneś… -zaczynam, lecz niemal natychmiast mi przerywa.
-Ty to
zrobisz lepiej. Przecież już o tym rozmawialiśmy… -przypomina, a ja spuszczam
głowę w dół, potakując.
Ponownie
wzdycham ciężko i wyjmuję z apteczki leżącej na podłodze dużą gazę i płyn do
odkażania ran. Nalewam sporą ilość na materiał i przybliżam się do chłopaka. Nie
potrafię nawet go pocieszyć, ponieważ wiem, że mój głos by mnie zawiódł gdybym
tylko otworzyła usta. Oczy ma skoncentrowane i skupione na gazie.
-Usiądź
między moimi nogami. –mówi, zanim moja dłoń spotyka się z jego brzuchem.
Patrzę na
niego i zupełnie nieświadoma tego co robię wykonuję jego prośbę. Przysuwam się
do niego bliżej, a materiały naszych spodni się o siebie ocierają. Przez
sekundę widać cień uśmiechu na jego twarzy, ale zaraz pojawia się na niej ból.
Zaciska mocno oczy i gwałtownie odrzuca głowę do tyłu, gdy mokry materiał
ląduje na rozcięciu na piersi. Natychmiast zabieram dłoń i pojedyncza łza
płynie po mojej twarzy, widząc jak wiele cierpienia wyrządziłam tym drobnym
gestem. Zagryzając wargę patrzy na mnie pragnąc się uśmiechnąć, ale słabo mu to
wychodzi.
–Kontynuuj.
–zachęca, udając, że nic się nie stało.
Najdelikatniej
jak potrafię przykładam z powrotem gazę do jego skóry i tym razem nie widzę u
niego żadnej reakcji. Za każdym razem go przykładam gazę badam wyraz jego
twarzy, który na szczęście zostaje bez zmienny. Ostrożnie wycieram pozostałości
krwi, która spłynęła z ran. W jednej z nich znajduję kawałek szkła. Wkładam
palce między płaty jego skóry i zaciskam je mocno między odłamkiem. Wrzask jaki
wydobywa się z ust Ashtona doprowadza mnie do skraju załamania emocjonalnego i
szlocham głośno pozbywając się ciała obcego z jego skóry. Rzucam szkło obok
apteczki i zaczynam drżeć pod wpływem emocji. Jest to istna mieszanka strachu,
cierpienia, obrzydzenia do samej siebie i beznadziei. Niemal czuję ból, który
mu sprawiam. Krew sączy się miarowo, więc zatykam ją własną dłonią i spuszczam
wzrok w dół, żeby nie patrzeć na jego oczy. Czuję ciepłe palce na moim
podbródku, które podnoszą moją głowę w górę.
-Nie mogę…
-mówię ledwo słyszalnie i biorę wacik, przykładając go do miejsca gdzie przed
sekundą była moja ręka.
-Jess, to
nic. Dam radę. Rób swoje. –dziwi mnie, że mówi to tak spokojnie, jakby w ogóle
przed chwilą nie krzyczał. Jego głos uspokaja mnie do tego stopnia, że
kontynuuję wycieranie rozcięć.
Przekręcam
delikatnie jego ciało w lewą stronę i odkażam ranę na jego ramieniu. Łzy już
nie ciekną ciurkiem z moich oczu, ponieważ nie słyszę, żeby chłopak wydawał z
siebie jakiekolwiek dźwięki, a wyraz jego twarzy nadzwyczaj uważny i skupiony.
Podnosi mnie to trochę na duchu i zaczynam oddychać spokojniej. Wysyłam mu
lekki uśmiech, gdy zaczynam opatrywać jego brzuch, nakładając maść, a na nią
bandaż. Ashton delikatnie dotyka palcami mojego kolana i zaczyna sunąć nimi w
górę mojego uda. Napinam mięśnie czując co robi, ale staram się nie reagować na
jego ruch. Jego ręka ląduje na moim biodrze i delikatnie je ściska. Wciągam
gwałtownie powietrze i zaciskam bandaż o wiele za mocno niż powinnam.
-Au… -jęczy
cicho, lecz po chwili wysyła mi sympatyczny uśmiech.
-Przepraszam
–mówię natychmiast i odchrząkuję otwierając kolejny bandaż.
Jego dłoń zostaje na swoim miejscu i chwilę później
się do niej przyzwyczajam. Gdy jestem pewna, że ramię i klatka piersiowa są
odpowiednio osłonięte przez materiał, nalewam na kolejny wacik płynu i
przechodzę do twarzy chłopaka. Jego dłonie lądują na moich żebrach i usadza
mnie na swoich udach. Przez moment nie ruszam się nawet o milimetr, będąc w
szoku jego ruchem, ale w tej pozycji lepiej jest mi się przyjrzeć jego
obrażeniom. Nieśmiało przejeżdżam wacikiem po szramie na policzku. Jego oczy
przenikają moje wnętrze. Czuję ciarki, które tworzą się na mojej skórze i
serce, które chce wyskoczyć z mojej piersi bijąc tak głośno, że boję się, że
Ashton może je usłyszeć. Prawa ręka niepostrzeżenie wkrada się pod moją bluzkę,
na co drętwieję i zaprzestaję jakichkolwiek ruchów. On również się nie rusza.
Jedyne co robi to wpatrywanie się we mnie. Jego usta rozchylają się odrobinę i
to na nich się skupiam. Przybliża twarz bliżej mojej i panikuję. Odwracam głowę
i wyciągam z apteczki nowy wacik, wzdychając podenerwowana. Przykładam go do jego
łuku brwiowego i delikatnie odgarniam jego włosy do tyłu. Mruży oczy pod
wpływem mojego dotyku i cichy dźwięk zadowolenia i pewnego rodzaju ulgi
opuszcza jego gardło. Kręci lekko głową, a lewa ręka dotyka mojego policzka.
Gładzi powoli kciukiem moją skórę, a ja zaczynam robić to samo. Opiera czoło o
moje i zamyka oczy. Palce wplątuje w moje włosy i nie mam możliwości oddalenia
się od niego.
-Chcę ci
podziękować –szepcze słodko, pocierając nosem o mój i powolnie masując tył
mojej głowy.
-Nie sądzę,
żeby twoja dziewczyna była z tego zadowolona. –odnajduję siłę głosu i
wypowiadam cicho słowa, zważając, na każde z nich. Wzdycha i kręci głową jakby
chciał pozbyć się tego zdania.
-Cała ta
sytuacja jest przez nią. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Dlaczego ja nikogo
nie słuchałem, gdy mówili, że to zwykła dziwka, którą przeleciało pół szkoły?
–jęczy zrezygnowany, a jego dłonie oddalają się ode mnie. Poczułam zimno po ich
stracie. Chciałam, żeby ponownie je na mnie położył. Dlaczego?
Przełykam
ślinę i znów dotykam mokrą gazą rany nad okiem. Łapie mnie nerwowo za biodro
nie spodziewając się, że zrobię coś takiego. Syczy wciągając powietrze do płuc
. Patrzę na niego przepraszająco i czuję jak zaczynają mnie szczypać oczy.
Zamykam je na moment i mrugam kilkakrotnie by pozbyć się tego uczucia. Ashton
bierze moją dłoń w swoją i kładzie ją na swój kark. Ponownie chce mi się
płakać. Opieram głowę na jego zdrowym ramieniu, a on zaczyna gładzić mnie po
plecach. Zaczynam płakać, gdy wtula się w zagłębienie między moją szyją, a
ramieniem. Nie jestem w stanie ukrywać emocji, które we mnie siedzą.
-Nie
zasługiwała na ciebie. –mówię, zaciskając oczy. –Ty dałeś się pobić, zbesztać i
zmieszać z najgorszym gównem tego świata, a ona patrzyła na to i nic nie
zrobiła. Oni mogli cię zabić Ashton. –otulam dłonią jego kark i zaczynam drżeć
na samą myśl o tym, co by było, gdybym go nie znalazła. –I to dlatego, że
Ashley tak chciała! –krzyczę nagle i patrzę na niego zapłakanymi oczami.
-Wiem,
Jessica. –mówi, wycierając pośpiesznie moje policzki. –Nie płacz już, proszę.
Głaszcze
ostrożnie moje włosy i zakłada je za uszy. Błądzę palcami po zabandażowanych
miejscach i oddycham o wiele spokojniej. Sprawdzam kilkakrotnie czy opatrzyłam
wszystkie rany, którymi został obrażony Ashton, aż w końcu patrzę mu prosto w
oczy. Nie mam pojęcia jak długo to robię, ale czuję że jestem tu gdzie powinnam
być, właśnie z nim, siedząc na jego nogach i czule dotykana właśnie przez
niego. Nie sprzeciwiam się gdy obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie
mocniej, dzięki czemu nasze ciała zderzają się lekko za każdym naszym oddechem.
Pochyla się nieznacznie w moją stronę i łapie za policzek. Oblizuje ostrożnie
wargi i ledwo co, muska nimi moje usta. Nie wykonuję żadnego ruchu, czekając.
Moje palce suną ostrożnie po jego nagim ciele. Czuję gęsią skórkę która tworzy
się na dole moich pleców, aż zamykam oczy bojąc się, że zacznę dygotać pod
wpływem naszej bliskości. Rozchylam usta i wypuszczam z siebie cichy oddech,
który dociera do ust Ashtona. Ponownie muska moje wargi, tym razem dokładniej i
mocniej niż za pierwszym razem. Nie odwzajemniam jego chęci pocałunku. Za bardzo
jestem zszokowana tym co się dzieje. Po raz trzeci prosi swoimi wargami o
odpowiedź. Nieznacznie nasilam uścisk dłoni na jego karku. Miękkie mruknięcie
wydobywa się z jego gardła i nie czeka na pozwolenie. Przylega mocno do moich
warg i jęczy wytwarzając ciarki na mojej skórze. Rozpaczliwie przyciąga moje
ciało do swojego i całuje mnie namiętnie. Wylewa w ten sposób cały swój smutek,
gorycz i rozczarowanie z jakimi przyszło mu walczyć. Jego usta są ciepłe i
cholernie pożądliwe. Owijam wokół niego ramiona i całuję go równie mocno jak on
mnie. Czując, że poddaję mu się całkowicie wysuwa ostrożnie język i lekko trąca
nim mój. Odpowiadam tym samym i zatracam się jego smakiem. Wciągam powietrze,
gdy jego palce zaciskają się kurczowo na żebrach i nie jestem w stanie nie
poruszyć. Chwytam w dłonie jego twarz i po raz ostatni całuję go mocno. Odrywam
się od niego, a on w zamian wysyła mi wdzięczny uśmiech.
-Dziękuję.
OMFG OMFG OMFG
OdpowiedzUsuńEJ KUWA SKORO JA SIE TAK JARAM
TO JESS TEGO NIE PRZEŻYJE :O
JEZU *>*
czy do mnie też może przyjść jakiś zabójczo przystojny chłopak z ranami po pobiciu zebym mogła go rozebrać, usiąść na nim, żeby mnie miział jak będę go opatrywać a na koniec mnie pocałuje w ramach podziękowań?
PROSZĘ KUWA, PROSZĘ.
AGNES *>*
jesteś kuwa najlepsza ♥
"o kurwa" było moją pierwszą reakcją
OdpowiedzUsuńnie byłąm w stanie napisać nic innego
znasz mnie,wiesz jaka jestem wiec wyobraź sobie moją reakcję zaczynając czytać xd
to było coś w stylu
Thank you.Ashton
http://img4.wikia.nocookie.net/__cb20130730133555/austinally/images/1/12/Excited.gif
http://pixelatedbrains.com/wp-content/uploads/2014/07/super-excited.gif
i Jess
http://www.drodd.com/images10/excited-gif20.gif
http://mrwgifs.com/wp-content/uploads/2013/05/Excited-Amy-Adams-In-Cute-Dress-Reaction-Gif.gif
http://img2.wikia.nocookie.net/__cb20120517175652/glee/images/archive/f/f4/20120630023647!Please_yes.gif
O MÓJ KOREAŃSKI JEZU KOBIETO SIOSTRO MOJA TY NAJUKOCHAŃSZA OMG
no wiec jak już doszedł do mnie tytuł to zaczęłam czytać i o boże
jak można pobić ashtona?!JAK KURWA?!
no halo przecież on jest taki słodki,kochany i jezu jego uśmiech to życie *o*
no i czytam dalej próbując zachowywać się zupełnie normalnie mimo,że imię głównej bohaterki i fakt,że siedziała ona na ashtonie przyprawiało mnie taki fangirling jakiego jeszcze nie widziałaś
dobrze,że miałam zamknięte drzwi bo jakby mama zobaczyła moją radość gdy wgapiałam się w ekran poważnie zastanowiłaby sie co wydała na świat
kobieto ja tu umieram rozpływam sie i jesu *O*
TAK ASHTON DZIĘKUJ MI TAK
takie podziękowania to ja kuźwa rozumiem !
robiłabym wszystko jak miałby mi tak dziękować ok
ok ty wiesz,że kocham to jak piszesz
wiesz,że twoje opisy to życie
także no.
opis tego pocałunku był kuwa idealny *o* a moja mina musiała być bezcenna
jezu mogłabym to czytać bez przerwy i tak pewnie zrobię xd
plus ja już tam sobie dopisałam sama ciąg dalszy if you know what i mean :3
jeju dziękuję ci tak bardzo *płacze ze szczęścia*
to najlepsze co mnie spotkało w tym tygodniu jezu kocham cie tak bardzo,że to aż boli
http://i1163.photobucket.com/albums/q541/kyra_silverlake/tumblr_ls5mr25yOg1qafrh6.gif
po raz setny dziękuję kocham cię mogę umierać :')
Ashton *O*
Dobra, postaram się uratować honor komentatorki i napisać coś normalnego i z sensem.
OdpowiedzUsuńTak więc tak jak wspominałam już, bardzo spodobał mi się Twój styl pisania. Jest taki, no idealny. Ani za przesadnie sztywny, ani nie rozpływa się jak rozgotowane kluski. Taka perfecta <3
Pomysł na taką historię - unikat, wielki unikat, rewelacyjny unikat, zachwycający unikat, cudowny unikat >>>>>>>>>>>>
I chociaż takie to wszystko na początku było z dupy za przeproszeniem, to wraz z wczytywaniem się w treść, każdy aspekt znajduje swoje wytłumaczenie. Lubię takie historyje tak bardzo <3
No i ogromnym bonusem jest to, że żadne słowo nie jest użyte ponad miarę. W sensie że nie ma przekłamań, tak bardzo oddałaś realizm tej sytuacji. No zdobyłaś mnie tym. To takie nietypowe, tak często autorki zapominają o granicy realizmu i lecą w niestworzone reakcje. Dziękuję za uszanowanie rzeczywistości.
Lecę do kolejnych świetnie zapowiadających się one shotów <3