czwartek, 30 października 2014

One Shot. Which Choice? part 2.

Czuję mroźnie powietrze, które mną targa. Lecę w dół, ewidentnie w dół. Za chwile moje ciało zetknie się z lodowatą taflą wody. Właśnie tego chciałem. Spotkania z tą mroźną cieczą, żeby mnie zabiła, zabrała wszystkie smutki. Lot trwa zaledwie kilka sekund, ale dzięki nim przypominam sobie dlaczego to robię. Nadchodzi moment, w którym moje ciało nurkuje w rzece. Jest zimniejsza niż się spodziewałem. Mroźne igły wbijają się boleśnie w każdy najmniejszy nerw w moim ciele. Momentalnie wypuszczam powietrze, którym niegdyś oddychałem. Cholernie zimna woda wkrada się przez to do moich ust. Wydaje mi się, że krew przestaje obiegać moje żyły. Uzmysławiam sobie, że na moście jest płacząca dziewczyna, która chciała skoczyć razem ze mną, lecz jej na to nie pozwoliłem. Przeklinam los za to, że musi na to patrzeć. Potrząsam głową i zamykam oczy. To nie tak miało wyglądać.


Podnoszę agresywnie szalik i osuwam się na ziemię. Zwijam się w kulkę i zaczynam płakać. Nie chcę, żeby skakał. Ja też nie chcę zginąć, nigdy w życiu nie przyszło mi na myśl, żeby posunąć się do takiej zbrodni i nie chcę, żeby ktokolwiek robił to na moich oczach. Wiedziałam, że proszenie by zszedł jest bezcelowe, a nawet mogłoby pogorszyć sprawę, więc wpadłam na pomysł, żeby przekonać go inaczej. To było dla mnie oczywiste, że taki chłopak jak on nie pozwoliłby mi skoczyć razem z nim. Gorzej gdyby chciał, żebym umarła zamarzając w lodowatej rzece. Chciałam rozweselić jego serce, sprawić, żeby zastanowił się nad tym czy warto, marnować aż dwa życia. Może dzięki mnie nie będzie chciał skoczyć. Nie poradziłabym sobie z tą myślą, że nie udało mi się go uratować. Każda sekunda oczekiwania na to co zrobi wydawała mi się niemal wiecznością, ale nie mogłam tego po sobie poznać. Gdyby wiedział, że blefuję zostałby jeszcze bardziej skrzywdzony i popełniłby samobójstwo bez wahania.
-Przepraszam. –słyszę, a jego głos przenika całe moje ciało. Ja pierdolę. Skoczy, albo już skoczył. Kurwa. Zrywam się z miejsca jak poparzona. Ma zamknięte oczy i robi krok. Serce podskakuje mi do gardła, a nogi same niosą w jego stronę. Zamieram. Zupełnie nieświadoma swoich czynów robię dokładnie to samo co on. W jednej chwili czuję niewyobrażalne bezpieczeństwo, takie jak nigdy dotychczas. Moje ciało natychmiast się odpręża. Nie czuję zimna jak się tego spodziewałam. Czuję ciepło, które mnie otula. Ciepło, które nie zamierza mnie opuścić. Pragnę więcej tego ciepła. Podnoszę głowę do góry, a moje usta niemal błagają o ciepło i odrobinę powietrza. Nim mogę zdecydować co jest mi bardziej potrzebne, mój organizm wybiera sam. Przyciskam wargi do lodowatego zimna, które staje się za każdym moim ruchem coraz cieplejsze. Chce sprawić, żeby stało się gorące jak ogień, bym mogła choć na chwilę zapomnieć o przytłaczającej rzeczywistości. Brakuje mi oddechu. Za sekundę się uduszę, ale nie chcę jeszcze przerywać tej dostawy ciepła. Zaczynam płakać. Cała ta sytuacja wywołuje u mnie nieodpartą potrzebę płakania. Łzy tworzące się po moimi powiekami wydostają się na powierzchnię i spływają ciężko po moich policzkach. W końcu udaje mi się nabrać powietrza w płuca i czuję przyjemny ucisk, gdy tylko do nich wpływa. Zostaję przyciągnięta maksymalnie do twardej powierzchni, którą czule przytulam i nie opieram się ani trochę. Usta nie przestają się poruszać. Zaczyna mi się kręcić w głowie, ale natychmiast ignoruję ten nieprzyjemny stan i skupiam się na tym co jest dla mnie przyjemne. Moje policzki owiją drżące dłonie, a ja nie przestaję płakać. Jęczę. Dosadnie i głośno, jak nigdy wcześniej. Gdy tylko moje uszy to rejestrują, postanawiam zrobić to ponownie. W odpowiedzi słyszę mruknięcie, które jest w każdym calu doskonałe. Nie potrafię omówić sobie, oderwania się od źródła mojej przyjemności, ale po krótkiej chwili to robię. Czuję pustkę po stracie jego ust z moich. Wpatruję się w jego błękitne, zakrwawione oczy, pod którymi są sine ślady. Ponownie przenoszę wzrok na usta, które tak cholernie mi smakują, tak idealnie pasują do moich, są takie miękkie i pewne siebie, w czynach, które robią. Od razu pojawia się w mojej głowie pytanie czy całują tak perfekcyjnie inne części ciała. Karcę się, że o czymś takim myślę i kolejny raz go całuję. Moje nogi zostają oderwane od ziemi. Zakładam ręce na jego ramiona. Jest tutaj. Mogę go dotknąć. Mogę go całować z pasją. Mogę wtulić się w jego silne ramiona. Nie skoczył. I choć jest mi zupełnie obcy, pragnę całować tylko jego. Ponieważ nie skoczył. Odstawia mnie powoli na śnieg, ale nie może się ode mnie oderwać, tak jak ja od niego.
-Jesteś. –mówię cicho i patrzę w jego zmęczone oczy.
-Przepraszam. Za ten pocałunek i że tak się zdenerwowałem. Nawet cię nie znam, a sprawiłem ci przykrość, przepraszam. –tłumaczy, a ja ponownie płaczę. Kręcę jedynie głową chcąc dać mu znak, żeby przestał mówić.
-Pieprzony debilu! –wydzieram się na cały głos, przez to odsuwa się ode mnie i lustruje moją sylwetkę zmieszany. – Jak mogłeś?! –zaczynam okładać jego pierś pięścią.
-Ale ja… Przepraszam –wymyka się z jego ust ponownie na co upadam niewiarygodnie boleśnie na kolana prosto przed nim. Wzrok skierowany mam na jego buty, więc nie widzę wyrazu jego twarzy.
-Czemu chciałeś to zrobić? –szepczę.
-Zostałem okłamany, zdradzony i dowiedziałem się od osoby, która znaczyła dla mnie bardzo dużo, że nie czuje tego samego co ja do niej. –odpowiada, a wtedy na niego spoglądam. Trzęsie się z zimna, a jego oczy pokrywa szklana powłoka.
-Pieprzona zdzira. –komentuję, dzięki czemu wytwarzam u niego uśmiech i odwraca wzrok patrząc w dal.
-Boże, nawet wyobraziłem sobie jak się tam topie i cieszę się, że jednak postawiłem krok w twoją stronę.- łapie się za lekko przydługie włosy i ciągnie za nie, mrużąc oczy z bólu, który sobie sprawia. Wzdycham i ocieram łzę z policzka.
–Nigdy nie całowałam się z nieznajomym. –przyznaję i odrzucam swoje niesforne loki w tył.
-Louis. –mówi i wyciąga w moją stronę dłoń.
-Co? –pytam zdezorientowana.
-Mam na imię Louis.
-Aaa…  Eleanor. Miło mi. –odpowiadam i łapię za jego dłoń. Podnosi mnie i okręca jak w tańcu. Chichoczę i zaraz poprawiam swoje włosy.
-Chyba… mnie uratowałaś. –mówi i zaczyna masować dłonią tył swojej głowy.
-Taaa… Dobrze, że ja nie chciałam skoczyć. Po prostu starałam się powstrzymać cię w inny sposób… najwyraźniej nadzwyczaj skuteczny. –mówię speszona. –Ubierz się, bo zamarzniesz. –uśmiecham się lekko.
-Oh. Tak. Racja –podnosi kurtkę i narzuca ją na siebie szybko. –Chciałabyś iść… na herbatę, czekoladę, nie wiem… grzane wino? –pyta nieśmiało wkładając ręce do kieszeni.
-Szczerze, to mam ochotę na wszystko, byle by było gorące. –odpowiadam i czuję jak na moich policzkach pojawia się rumieniec. –Ale pod jednym warunkiem. –dodaję i zaczynam iść w stronę miasta.
-Po jakim? –pyta wyraźnie zaciekawiony.

-Pocałujesz mnie jeszcze raz. –zatrzymuję się i obracam się w jego stronę. Uśmiecha się i przykłada dłoń do mojego policzka. Dociska swoje usta do moich i czuję gorąco, które mnie ogarnia, całkowicie i niepowtarzalnie. 

środa, 29 października 2014

One Shot. Which Choice? part 1.

Właściwie nie wiem dlaczego to piszę. Może jestem zbyt emocjonalny i nie potrafię sobie poradzić z tym co mi powiedziałaś. I tak nigdy tego nie przeczytasz, a nawet jeśli tak, nie będzie odwrotu. Chciałbym, żebyś wiedziała, że cierpię. Cierpię do tego stopnia, że nawet zwykłe mruganie czy wymiana oddechów sprawiają mi ból, z którym człowiek nie daje sobie rady. Pomyślałem, że jak napiszę takie gówno to pomoże mi to zapomnieć. Największe kłamstwo jakie mogłem sobie wmówić. Siedzę nad pieprzoną przepaścią rozpaczy z myślami, które biją mnie po ryju. Jeżeli o to Ci chodziło, to gratuluję, udało się. Nie chciałbym ciągnąć w nieskończoność tego pożegnania, na które i tak nie zasługujesz. Życzę Ci, aby wszystkie Twoje marzenia się spełniły. Pierwsze z nich zrobię dla Ciebie ja.
Żegnaj.

Po raz ostatni czytam napisane przeze mnie bazgroły i wkładam kartkę do tylniej kieszeni dżinsów. Wzdycham głęboko i staje pewnie na balustradzie mostu. Patrzę w dół i widzę kry lodu płynące powoli na powierzchni wody. Zdejmuję czapkę, a następnie kurtkę. Rzucam moje ubrania za siebie i od razu dygocę z zimna. Przeklęta pogoda. Opieram się dłonią o zimny metal i czuję, że jeżeli zaraz nie oderwę się od niego, przymarznę do tego pieprzonego mostu. Pocieram szybko o siebie palcami i wypuszczam z siebie powietrze, tworząc kłęby pary. Jeden krok dzieli mnie od zaprzestania bólu w klatce piersiowej. Jeden krok dzieli mnie od zakończenia tego wszystkiego. Jeden mały krok i każdy będzie szczęśliwszy. Odrywam polowi stopę od barierki, na której stoję i patrzę na nią tępo. Moje zęby stukają o siebie głośno, ale nie zwracam na nie uwagi. Ponownie przenoszę wzrok na wodę. Biorę wdech. Ostatni.



-Nie jest ci zimno?
Przez całe moje ciało przechodzi dreszcz tak potężny, że muszę się powstrzymać przed krzyknięciem ze strachu. Serce bije mi jak oszalałe, a oddech natychmiast staje się nieregularny. Cholera jasna myślałem, że jestem sam. Otwieram oczy i patrzę za siebie. Średniego wzrostu szatynka stoi z założonymi na piersi rękoma i przygląda mi się uważnie. Nie mogę odczytać wyrazu jej twarzy. Jest chyba zaciekawiona wręcz zafascynowana tym co zamierzam zrobić. Robi krok w moją stronę.
-Nie podchodź! –mówię drżącym głosem. Sam nie poznaję tego dźwięku, który wydarł się z mojego własnego gardła.
-Spokojnie, chcę tylko zobaczyć jak jest wysoko. –odpowiada i podchodzi to barierki- Nie zamierzam cię powstrzymywać. Widocznie masz powód, żeby to zrobić. Nie będę się wtrącać, bo to nie moja sprawa. –opiera łokcie na metalu i patrzy na mnie zadzierając głowę do góry, a następnie przenosi wzrok na rzekę.
-Tak, tak, dokładnie. Nie twoja sprawa. Yhym. –przełykam ślinę i spoglądam na nią. Znów na mnie patrzy, a na jej twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Zdejmuje torbę z ramienia, rzuca ją na śnieg i zakłada włosy za ucho.
-Chcesz, żebym skoczyła z tobą? –pyta i wydaje mi się, że jest to szczere i poważne pytanie.
-Nie! Nie, oszalałaś?! Oczywiście, że nie! –odpowiadam natychmiast i rzucam jej niezrozumiałe spojrzenie.
-Muszę się rozbierać tak ja ty? Wiesz, szczerze to nawet w kurtce jest mi zimno, więc oszczędzę sobie tej części planu, okay? –mówi i chodzi na barierkę obok mnie. –Mogę zdjąć jedynie szalik. –proponuje i wykonuje to co powiedziała.
-Zejdź stąd natychmiast! Nie chcę cię mieć na sumieniu, rozumiesz? –mówię i próbuję odsunąć ją od siebie, albo nawet zepchnąć w stronę kładki, tylko żeby nie stała tu gdzie ja.
-Dlaczego nie chcesz, żeby też skoczyła?
-Niby jaki jest w tym twój cel?
-A jaki jest twój?
-Wiesz, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie?
-Więc, dlaczego ciągle zadajesz mi pytania? –rozkłada bezradna ramiona i marszczy brwi.
-A dlaczego…? Eh… -spuszczam głowę w dół i poddaję się. – Po prostu, zejdź. Przecież to moja sprawa nie twoja.
-Może chcę skoczyć nie z twojego powodu? Dlaczego miałabym robić to dla ciebie? Przecież nawet nie wiem jak masz na imię.
-Ale pytałaś, czy nie chcę, żebyś skoczyła ze mną? Więc robisz to tak jakby dla mnie. –wyrzucam z siebie oburzony.
-Nie moja wina, że wybrałeś ten sam dzień i to samo miejsce na śmierć co ja. Najwyraźniej będę musiała wybrać inne miejsce skoro nie chcesz, żebym zginęła razem z tobą! Uznałam, że mogłaby być to dla nas taka mała nagroda pocieszenia! –krzyczy i zeskakuje z balustrady. Podnosi szalik z ziemi, ale zaraz osuwa się na ziemię i chowa głowę między kolana. Palce wplątuje we włosy i słyszę jak cicho szlocha. Patrzę na jej trzęsące się z zimna małe ciało zwinięte w kulkę, a klatka piersiowa zaczyna boleć mnie jeszcze bardziej. Bycie skrzywdzonym jest okropne, a skrzywdzić kogoś jest o stokroć gorsze. Targają mną sprzeczne emocje. Całe to zdarzenie powoduje, że jestem pewny tego co chcę zrobić i nawet teraz w tym momencie, bez żadnego zastanawiania się czy warto. Z drugiej jednak strony pragnę podejść do tej dziewczyny i przeprosić ją za to. To cholernie popieprzone. Nie możliwe, żebym czuł jednocześnie chęć naprawienia tego i zniszczenia. Muszę zdecydować, którą wersję mam wybrać.


-Przepraszam.  –mówię i robię krok uśmierzając ból w klatce piersiowej. Ostatnie co widzę, to jak zrywa się z miejsca. Sekundy później czuję, że dokonałem właściwego wyboru. 

sobota, 25 października 2014

One Shot. Thank you. Ashton and Jess.

Coraz trudniej jest nam się poruszać. Każdy krok sprawia Ashtonowi ból, ale stara się tego nie okazywać. Opada ciężko na podłogę przed sofą i sapie, wykrzywiając twarz w grymasie.
-Usiądź na kanapie, będzie ci wygodniej. –podpowiadam i próbuję ponownie postawić go na nogi.
-Nie, jest okay. Nie chcę ci wszystkiego ubrudzić… sobą. –odpowiada i pokazuje dłonią na swoją sylwetkę. Przełykam głośno ślinę i powstrzymuję się przed tym, żeby się nie rozpłakać.
-Um… to ja przyniosę… tak. –jąkam i odwracam się w stronę łazienki.
 Wchodzę do niej i przeszukuję szafki, wyrzucając wszystko czego nie potrzebuję w danej chwili na podłogę. Przeklinam w duchu, że jestem taka niezorganizowana i nie wiem co gdzie leży w moim własnym mieszkaniu. W końcu odnajduję odpowiednie rzeczy i biegnę do salonu. Łzy spływają po moich policzkach, gdy podam przed nim na kolana. Zakładam włosy za ucho i wzdycham próbując się uspokoić.
-Mówiłaś, że nie będziesz płakać. –wyrzuca w siebie, gdy nasze oczy spotykają się na ułamek sekundy. Ton jego głosu jest zawiedziony i pełen poczucia winy.
-Przepraszam. –szepczę i staram się otworzyć białe pudełko, lecz moje drżące dłonie nie pozwalają mi na to. Obraz przed oczami coraz bardziej się rozmazuje, aż w końcu szlocham cicho i zakrywam dłonią usta.
-Proszę, nie płacz. Nie myśl o tym, po prostu to zrób. –mówi i otwiera za mnie pudełko.
Nabieram powietrza w płuca i patrzę w górę. Zgarniam włosy w kucyka i wycieram policzki. Odpinam powoli guziki jego koszuli, a on nie spuszcza ze mnie wzroku. Przygląda mi się uważnie i śledzi każdy ruch, który wykonuję. Delikatnie zsuwam materiał z jego ramion i wstrzymuję powietrze w płucach odkrywając jego ręce. Ich kolor w niczym nie przypomina normalnego koloru skóry, więc odwracam wzrok i podwijam niegdyś biały podkoszulek ukazując jego brzuch. Podnosi posłusznie  ramiona do góry i krzywi się, lecz żaden dźwięk nie wychodzi z jego gardła.
-Ash, powinieneś… -zaczynam, lecz niemal natychmiast mi przerywa.
-Ty to zrobisz lepiej. Przecież już o tym rozmawialiśmy… -przypomina, a ja spuszczam głowę w dół, potakując.
Ponownie wzdycham ciężko i wyjmuję z apteczki leżącej na podłodze dużą gazę i płyn do odkażania ran. Nalewam sporą ilość na materiał i przybliżam się do chłopaka. Nie potrafię nawet go pocieszyć, ponieważ wiem, że mój głos by mnie zawiódł gdybym tylko otworzyła usta. Oczy ma skoncentrowane i skupione na gazie.
-Usiądź między moimi nogami. –mówi, zanim moja dłoń spotyka się z jego brzuchem.
Patrzę na niego i zupełnie nieświadoma tego co robię wykonuję jego prośbę. Przysuwam się do niego bliżej, a materiały naszych spodni się o siebie ocierają. Przez sekundę widać cień uśmiechu na jego twarzy, ale zaraz pojawia się na niej ból. Zaciska mocno oczy i gwałtownie odrzuca głowę do tyłu, gdy mokry materiał ląduje na rozcięciu na piersi. Natychmiast zabieram dłoń i pojedyncza łza płynie po mojej twarzy, widząc jak wiele cierpienia wyrządziłam tym drobnym gestem. Zagryzając wargę patrzy na mnie pragnąc się uśmiechnąć, ale słabo mu to wychodzi.
–Kontynuuj. –zachęca, udając, że nic się nie stało.
Najdelikatniej jak potrafię przykładam z powrotem gazę do jego skóry i tym razem nie widzę u niego żadnej reakcji. Za każdym razem go przykładam gazę badam wyraz jego twarzy, który na szczęście zostaje bez zmienny. Ostrożnie wycieram pozostałości krwi, która spłynęła z ran. W jednej z nich znajduję kawałek szkła. Wkładam palce między płaty jego skóry i zaciskam je mocno między odłamkiem. Wrzask jaki wydobywa się z ust Ashtona doprowadza mnie do skraju załamania emocjonalnego i szlocham głośno pozbywając się ciała obcego z jego skóry. Rzucam szkło obok apteczki i zaczynam drżeć pod wpływem emocji. Jest to istna mieszanka strachu, cierpienia, obrzydzenia do samej siebie i beznadziei. Niemal czuję ból, który mu sprawiam. Krew sączy się miarowo, więc zatykam ją własną dłonią i spuszczam wzrok w dół, żeby nie patrzeć na jego oczy. Czuję ciepłe palce na moim podbródku, które podnoszą moją głowę w górę.
-Nie mogę… -mówię ledwo słyszalnie i biorę wacik, przykładając go do miejsca gdzie przed sekundą była moja ręka.
-Jess, to nic. Dam radę. Rób swoje. –dziwi mnie, że mówi to tak spokojnie, jakby w ogóle przed chwilą nie krzyczał. Jego głos uspokaja mnie do tego stopnia, że kontynuuję wycieranie rozcięć.
Przekręcam delikatnie jego ciało w lewą stronę i odkażam ranę na jego ramieniu. Łzy już nie ciekną ciurkiem z moich oczu, ponieważ nie słyszę, żeby chłopak wydawał z siebie jakiekolwiek dźwięki, a wyraz jego twarzy nadzwyczaj uważny i skupiony. Podnosi mnie to trochę na duchu i zaczynam oddychać spokojniej. Wysyłam mu lekki uśmiech, gdy zaczynam opatrywać jego brzuch, nakładając maść, a na nią bandaż. Ashton delikatnie dotyka palcami mojego kolana i zaczyna sunąć nimi w górę mojego uda. Napinam mięśnie czując co robi, ale staram się nie reagować na jego ruch. Jego ręka ląduje na moim biodrze i delikatnie je ściska. Wciągam gwałtownie powietrze i zaciskam bandaż o wiele za mocno niż powinnam.
-Au… -jęczy cicho, lecz po chwili wysyła mi sympatyczny uśmiech.
-Przepraszam –mówię natychmiast i odchrząkuję otwierając kolejny bandaż.
 Jego dłoń zostaje na swoim miejscu i chwilę później się do niej przyzwyczajam. Gdy jestem pewna, że ramię i klatka piersiowa są odpowiednio osłonięte przez materiał, nalewam na kolejny wacik płynu i przechodzę do twarzy chłopaka. Jego dłonie lądują na moich żebrach i usadza mnie na swoich udach. Przez moment nie ruszam się nawet o milimetr, będąc w szoku jego ruchem, ale w tej pozycji lepiej jest mi się przyjrzeć jego obrażeniom. Nieśmiało przejeżdżam wacikiem po szramie na policzku. Jego oczy przenikają moje wnętrze. Czuję ciarki, które tworzą się na mojej skórze i serce, które chce wyskoczyć z mojej piersi bijąc tak głośno, że boję się, że Ashton może je usłyszeć. Prawa ręka niepostrzeżenie wkrada się pod moją bluzkę, na co drętwieję i zaprzestaję jakichkolwiek ruchów. On również się nie rusza. Jedyne co robi to wpatrywanie się we mnie. Jego usta rozchylają się odrobinę i to na nich się skupiam. Przybliża twarz bliżej mojej i panikuję. Odwracam głowę i wyciągam z apteczki nowy wacik, wzdychając podenerwowana. Przykładam go do jego łuku brwiowego i delikatnie odgarniam jego włosy do tyłu. Mruży oczy pod wpływem mojego dotyku i cichy dźwięk zadowolenia i pewnego rodzaju ulgi opuszcza jego gardło. Kręci lekko głową, a lewa ręka dotyka mojego policzka. Gładzi powoli kciukiem moją skórę, a ja zaczynam robić to samo. Opiera czoło o moje i zamyka oczy. Palce wplątuje w moje włosy i nie mam możliwości oddalenia się od niego.
-Chcę ci podziękować –szepcze słodko, pocierając nosem o mój i powolnie masując tył mojej głowy.
-Nie sądzę, żeby twoja dziewczyna była z tego zadowolona. –odnajduję siłę głosu i wypowiadam cicho słowa, zważając, na każde z nich. Wzdycha i kręci głową jakby chciał pozbyć się tego zdania.
-Cała ta sytuacja jest przez nią. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Dlaczego ja nikogo nie słuchałem, gdy mówili, że to zwykła dziwka, którą przeleciało pół szkoły? –jęczy zrezygnowany, a jego dłonie oddalają się ode mnie. Poczułam zimno po ich stracie. Chciałam, żeby ponownie je na mnie położył. Dlaczego?
Przełykam ślinę i znów dotykam mokrą gazą rany nad okiem. Łapie mnie nerwowo za biodro nie spodziewając się, że zrobię coś takiego. Syczy wciągając powietrze do płuc . Patrzę na niego przepraszająco i czuję jak zaczynają mnie szczypać oczy. Zamykam je na moment i mrugam kilkakrotnie by pozbyć się tego uczucia. Ashton bierze moją dłoń w swoją i kładzie ją na swój kark. Ponownie chce mi się płakać. Opieram głowę na jego zdrowym ramieniu, a on zaczyna gładzić mnie po plecach. Zaczynam płakać, gdy wtula się w zagłębienie między moją szyją, a ramieniem. Nie jestem w stanie ukrywać emocji, które we mnie siedzą.
-Nie zasługiwała na ciebie. –mówię, zaciskając oczy. –Ty dałeś się pobić, zbesztać i zmieszać z najgorszym gównem tego świata, a ona patrzyła na to i nic nie zrobiła. Oni mogli cię zabić Ashton. –otulam dłonią jego kark i zaczynam drżeć na samą myśl o tym, co by było, gdybym go nie znalazła. –I to dlatego, że Ashley tak chciała! –krzyczę nagle i patrzę na niego zapłakanymi oczami.
-Wiem, Jessica. –mówi, wycierając pośpiesznie moje policzki. –Nie płacz już, proszę.
Głaszcze ostrożnie moje włosy i zakłada je za uszy. Błądzę palcami po zabandażowanych miejscach i oddycham o wiele spokojniej. Sprawdzam kilkakrotnie czy opatrzyłam wszystkie rany, którymi został obrażony Ashton, aż w końcu patrzę mu prosto w oczy. Nie mam pojęcia jak długo to robię, ale czuję że jestem tu gdzie powinnam być, właśnie z nim, siedząc na jego nogach i czule dotykana właśnie przez niego. Nie sprzeciwiam się gdy obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie mocniej, dzięki czemu nasze ciała zderzają się lekko za każdym naszym oddechem. Pochyla się nieznacznie w moją stronę i łapie za policzek. Oblizuje ostrożnie wargi i ledwo co, muska nimi moje usta. Nie wykonuję żadnego ruchu, czekając. Moje palce suną ostrożnie po jego nagim ciele. Czuję gęsią skórkę która tworzy się na dole moich pleców, aż zamykam oczy bojąc się, że zacznę dygotać pod wpływem naszej bliskości. Rozchylam usta i wypuszczam z siebie cichy oddech, który dociera do ust Ashtona. Ponownie muska moje wargi, tym razem dokładniej i mocniej niż za pierwszym razem. Nie odwzajemniam jego chęci pocałunku. Za bardzo jestem zszokowana tym co się dzieje. Po raz trzeci prosi swoimi wargami o odpowiedź. Nieznacznie nasilam uścisk dłoni na jego karku. Miękkie mruknięcie wydobywa się z jego gardła i nie czeka na pozwolenie. Przylega mocno do moich warg i jęczy wytwarzając ciarki na mojej skórze. Rozpaczliwie przyciąga moje ciało do swojego i całuje mnie namiętnie. Wylewa w ten sposób cały swój smutek, gorycz i rozczarowanie z jakimi przyszło mu walczyć. Jego usta są ciepłe i cholernie pożądliwe. Owijam wokół niego ramiona i całuję go równie mocno jak on mnie. Czując, że poddaję mu się całkowicie wysuwa ostrożnie język i lekko trąca nim mój. Odpowiadam tym samym i zatracam się jego smakiem. Wciągam powietrze, gdy jego palce zaciskają się kurczowo na żebrach i nie jestem w stanie nie poruszyć. Chwytam w dłonie jego twarz i po raz ostatni całuję go mocno. Odrywam się od niego, a on w zamian wysyła mi wdzięczny uśmiech.

-Dziękuję.

The love Promise. Harry and Michelle part 4.

*Trzy miesiące później*
Jego słowa przewijały się z moim umyśle nieustannie. „Przysięgam skarbie wrócę tak szybko jak to tylko możliwe. Kocham cię.” Ostatnie wyrazy niemal wyszeptał bym tylko ja je słyszała. Były tylko dla mnie, dla nikogo innego. Minęło pięćdziesiąt siedem dni odkąd ostatni raz go widziałam. Pięćdziesiąt siedem pieprzonych dni bez jego dotyku, zapachu i cudownym cieple ust błądzących po mojej skórze. Brakowało mi go cholernie.
Przyszłam z pracy i standardowo zostałam złapana i przewieszona przez ramię  przez Horana, który przez dwa ostatnie miesiące prawie w ogóle nie wychodził z naszego domu. Po wyjeździe Harrego do Londynu, całymi dniami siedzi tutaj i uprzykrza życie Zaynowi. Mi nie przeszkadza to, że jest ciągle z nami. Przynajmniej nie myślę zbyt często o tym, że mój chłopak jest po drugiej stronie Atlantyku. Tak, wyjechał do Londynu, ale nie tego o którym myślałam. Ontario w Kanadzie również ma Londyn. Informacja o jego wyjeździe nie zdziwiła mnie tak bardzo, powiedziałam że jakoś damy radę, będę przyjeżdżać na weekendy, ale niestety nie wszystko poszło z moją myślą. „Przysięgam skarbie wrócę tak szybko jak to tylko możliwe. Kocham cię.” Niall posadził mnie na fotelu i usiadł w siadzie skrzyżnym przede mną. Gapiłam się na niego z podejrzliwą miną, bo zaciskał usta, a w jego oczach nie było nic innego iż istna fascynacja.
-Horan o co ci chodzi? –zapytałam i nachyliłam się lekko w jego stronę. Złapał się za usta i pisnął głośno, że moje uszy zaalarmowały o niebezpieczeństwie utraty słuchu. Złapałam za nie odruchowo i otworzyłam szerzej oczy z przerażenia jego zachowaniem. –Niall, co się stało?
-Nic, przecież nic nie mówię –powiedział spokojnie z obojętnym wyrazem twarzy i kiwnął bezsilnie dłonią. Jak do cholery mógł zmienić swój nastrój w ciągu jednej sekundy?!
-Dziwnie się zachowujesz… dlatego pytam. Co się dzieje? –spojrzałam na niego z boku i zmarszczyłam brwi.
-No wiesz… tak się tylko zastanawiałem –podrapał się po głowie jakby myślał co chce powiedzieć. –Jak… Ja-jak to jest mieć ostatni dzień dwadzieścia jeden lat! –krzyknął olśniony i klepnął dłońmi w moje kolana.
-No normalnie. Przecież ty też przez to przechodziłeś. –odparłam kręcąc lekko głową i oparłam się placami o poduszkę.
-No tak, ale to było prawie cztery lata temu i po prostu nie pamiętam. Poza tym, jesteś dziewczyną –wskazał na mnie dłonią i wywinął dziwnie usta.
-Brawo Einsteinie! –oburzyłam się i założyłam ręce na piersi.
-Oj nie o to mi chodziło Michelle! Znaczy, wiesz, może wy jakoś inaczej to odczuwacie, zegar biologiczny się przestawia, albo coś… -podniosłam poduszkę i zaczęłam walić go nią w głowę. Zachichotał i zaczął się bronić – Ej, no okay, źle to ująłem, przepraszam, tak?!
-Niall jesteś takim debilem! –jęknęłam i poddałam się zmęczona.
-Debilem, który ma zajebiste informacje i za żadne skarby ich nie zdradzi! –Zaśmiał mi się prosto w twarz i zaczął uciekać.
-Co?! –zaczęłam pościg za nim i niemal nie pośliznęłam się na płytkach w kuchni. –W tej chwili masz mi powiedzieć co się dzieje! –rzuciłam w niego pomarańczą. Upadł na podłogę, oczywiście specjalnie i złapał się za serce.
-Zabiłaś mnie, nigdy się nie dowiesz, że… -usiadłam na jego brzuchu i złapałam jego głowę w dłonie. Miał zamknięte oczy i język spoczywał na jego brodzie.
-Niall! –jęknęłam i zaczęłam klepać go po policzkach –Nie pajacuj i gadaj!
-Nie widzisz, że nie żyję? –otworzył szeroko oczy i posłał mi groźnie spojrzenie, a następnie ponownie przybrał minę trupa.
-Kurwa mać mów! Bo zapytam Zayna co żeś znowu wymyślił. –zagroziłam.
-Nie ma go w domu –zaseplenił, plując na mnie. Wstałam wściekła i położyłam się na kanapie oglądając ‘Burleskę’. Niall przyszedł po chwili z pudełkiem ciastek i wcisnął się między mnie, a poduszki, przytulając na łyżeczki. –Nie bądź zła. –zaskomlał z moje ucho.
-Będę. –wysyczałam i zaczęłam jeść jedno ciastko krusząc specjalnie na jego ramię. –Powiesz mi chociaż gdzie jest Zayn i kiedy wróci?
-Yyy… wróci przez północą to na pewno, a miejsce jego pobytu… To jest ściśle tajne, łamane przez nie wiem, więc tego ci nie powiem.
Westchnęłam głęboko i nie chciałam się już więcej z nim kłócić. Mimo, że było przed dwudziestą pierwszą usnęłam przy Niallu, który mlaskał nad moją głową i ostatnią rzeczą, jaką wychwycił mój mózg było nucenie przez niego ‘Cry me a river’ Timberlake’a.
-Kochanie –szepnął znajomy głos i głaskał powoli moje knykcie.- Jest ledwo po dwudziestej trzeciej, a ty już śpisz? –zadziwił się i zachichotał słodko. Uchyliłam powoli powieki, ale tylko jęknęłam cicho i zamknęłam je ponownie.
-Może chce spać, gnido! –oburzył się Niall i przyciągnął moje ciało do swojego.
-Kurwa, zostaw ją pajacu! –wrzasnął Zayn odpychając ode mnie przyjaciela.
-Jak ja was nienawidzę! –westchnęłam i podniosłam się do siadu. Przeczesałam włosy do tyłu i otworzyłam w końcu oczy przeciągając się lekko. –Nie sądziłam, że to kiedyś powiem Horan, ale jesteś w miarę wygodny. –uśmiechnęłam się leniwie w jego stronę, więc udał że jest zauroczony moimi słowami. – Ew, teraz pewnie chcecie, żebym zrobiła wam coś do jedzenia, tak? –spojrzałam na brata, który uśmiechał się głupio, więc wywróciłam oczami i poszłam do kuchni przygotować późną kolację. Postanowiłam zrobić penne z sosem pomidorowym. Chłopcy zachowywali się podejrzanie, bo nie krzyczeli tylko rozmawiali cicho, jak dla nich za cicho, bo właściwie ich nie słyszałam. W mojej aktualnej sytuacji było to niczym zbawienie, bo przecież przed chwilą się obudziłam. Skończyłam gotować kilka minut przed północą, więc postawiłam talerze z jedzeniem na stoliku przed nimi i oznajmiłam, że idę do siebie. Niall śpiewał głośno ‘I Gotta Feeling’ The Black Eyed Peas, niemal wydzierając się przy ‘That tonight's gonna be a good night’. Wywróciłam teatralnie oczami i westchnęłam.
-Czekaj, Michelle! –krzyknął Zayn, gdy byłam już na schodach.
-Co chcesz jeszcze? –mruknęłam pod nosem i skierowałam się w ich stronę.
-Nie… Nie zjesz z nami? –zapytał i obdarzył mnie uśmiechem.
-Nie jestem głodna. Chcę porozmawiać z chwilę Harrym przez telefon, więc jeśli pozwolisz… -wskazałam palcem na schody i uśmiechnęłam się sztucznie.
-Młoda, wpadłem na świetny pomysł –powiedział Niall i wpakował sobie do ust makaron, zerkając na zegarek. Podszedł do mnie i położył dłonie na ramionach. Przełknął jedzenie i odchrząknął. Zayn również wstał z ogromnym uśmiechem na ustach i dołączył do nas. –Chodź, ugh… stań sobie… o tutaj! – ustawił mnie na środku korytarza i ostatni raz zerknął na zegarek uśmiechając się równie głupio co Zayn. Obrócił mnie powoli w stronę drzwi i poklepał po ramionach wykrzykując stanowczo na głośno ‘gotowe!’. Chciałam się na nich wydrzeć i odwrócić, żeby im przyjebać za to nienormalne zachowanie, gdy nagle drzwi lekko się uchyliły. Wstrzymałam powietrze w płucach i rozwarłam lekko wargi. W świetle panującym w pomieszczeniu zobaczyłam najpierw ogromny bukiet czerwonych róż, a dopiero później osobę, która go trzymała.
-Wszystkiego najlepszego kochanie. –powiedział spokojnie Harry i uśmiechnął się ukazując piękne zęby. Momentalnie do moich oczu napłynęły łzy i zakryłam drżącą dłonią usta, kiwając z niedowierzaniem w to co widzę. Moje nogi zrobiły się jak z waty, ale nim mogłam cokolwiek uczynić, wpadłam na chłopaka zarzucając mu ręce i nogi na jego ciało. Zaczęłam płakać z radości i przyciągałam go do siebie jakby nie chciała, żeby zniknął.
-Harry… -jęknęłam w jego ramię.
-Jestem. Już jestem skarbie –zaśmiał się cicho i zmusił by na niego spojrzała. Wytarł delikatnie moje łzy uśmiechając się i złączył nasze usta razem. Położyłam dłonie na jego policzkach i zachłannie całowałam jego wargi wypuszczając z siebie lekkie westchnięcia. Starał się kontrolować sytuację, bo wiedział, że nie jesteśmy sami, ale ja miałam to gdzieś. Nie czułam go od dwóch miesięcy. –Um, Michelle –jęknął miękko pomiędzy pocałunkami.
-Harry… Cholera. Kocham cię, tak strasznie cię kocham. –westchnęłam w jego usta i wtuliłam się ponownie z jego ciało. Wydaje się twardsze, bardziej umięśnione i całkowicie idealne.
-Też cię kocham skarbie, tylko zaraz mnie udusisz. –pogładził dłonią moje plecy.
-Tak okropnie tęskniłam –wyżaliłam się i ścisnęłam jego kark. Zacisnął wokół mnie ramiona i przytulił mocno. Powoli opuściłam nogi na dół, a Harry rozluźnił mięśnie i odstawił na podłogę. Cały czas przylegałam do jego ciała, chcąc czuć jego ciepło i cudowny zapach jego perfum.
-Pierwszy prezent udany! –krzyknął Niall i położył łokieć na ramieniu Zayna. Oboje szczerze się uśmiechali. Harry podał mi kwiaty i zagryzł wargę. Zerknęłam na nie szybko i mój wzrok ponownie utkwił na Harrym. Wyciągnęłam rękę z kwiatami w stronę chłopców i poczułam, że znów zbiera mi się na płacz.
-Zayn… za-zajmij się tym –wyjąkałam nieustannie patrząc się w oczy i usta chłopaka. Zayn i Niall zaśmiali się głośnio, ale zabrali ode mnie kwiaty i poszli do kuchni.
-Idźcie już stąd! –wygonił nas Zayn i zaśmiał się wstawiając bukiet do wazonu.
Weszliśmy do góry i zamknęłam na klucz drzwi do mojego pokoju. Westchnęłam i uśmiechnęłam się widząc, że Harry również to robi. Cały czas trzymaliśmy się za ręce i przez moment trwaliśmy w przyjemnej ciszy. Powoli zaczął przysuwać się coraz bliżej mnie, aż w końcu dotknęłam plecami ściany koło łóżka. Przesunął palcami po mojej szyi i pocałował mnie delikatnie w czoło.
-Kochanie –przerwał ciszę i musnął wargami moje ucho. –Już nigdy nie wyjadę do tej jebanej pracy. Nie chcę cię zostawiać. –westchnęłam i złapałam za materiał jego błękitnej koszuli. – Pozwól, że dam ci teraz, jeden z wielu prezentów urodzinowych. –uśmiechnął się i sięgnął dłonią w tylnią kieszeń swoich spodni. Wyciągnął z niej złotą, kwadratową folię i rozsunął powoli zamek od spodni. Wstrzymałam powietrze i natychmiast poczułam ucisk na dole brzucha. Kochałam się z Harrym tylko dwa razy w ciągu tych trzech miesięcy. Pożądanie go stało na pierwszym miejscu, więc bez żadnych sprzeciwów zabrałam prezerwatywę z jego ręki i ściągnęłam mu spodnie do kolan. Rozerwałam folię i nasunęłam lateksową powłoczkę na sterczącą męskość chłopaka przy okazji masując go przez chwilę. Zaraz po tym wpił się w moje usta i pociągnął w dół moje legginsy wraz z majtkami. Złapał mnie pod uda, podniósł do góry i opuścił mnie na siebie. Wydałam z siebie zduszone sapnięcie i wypuściłam powietrze. –Jesteś na mnie taka gotowa, taka wilgotna. –wyszeptał w moją szyję i poruszył lekko biodrami w górę. Jęknęłam i oparłam ramiona na jego barkach. Złączyłam nasze usta, a Harry ponownie docisnął swoje ciało do mojego. Jego ruchy stały się szybko stanowcze i sprecyzowane. Idealnie trafiał w to samo miejsce z ogromną siłą. Oplatałam mocno nogami jego talię, wydając z siebie pojedyncze sapnięcia. Pragnęłam zedrzeć z niego koszulę, lecz nie pozwolił mi na to trzymając kurczowo moje nadgarstki nad głową. –Ile razy chcesz dziś dojść? –warknął i pociągnął lekko zębami moją wargę.
-Co? –pisnęłam cicho, bo przyssał się do mojego obojczyka i po chwili go ugryzł.
-Ile. Razy. Chcesz. Dziś. Dojść? –ponownie warknął o wiele głośniej niż poprzednio i pchnął mocno łącząc ponownie nasze ciała. Jęknęłam próbując wyrwać dłonie z jego uścisku lecz nadaremno. –Michelle –ostrzegł po raz ostatni, a jego ruchy z sekundy na sekundę były szybsze. Zacisnęłam się wokół niego i oparłam głowę o jego ramię.
-Cztery –syknęłam pomiędzy oddechami i zagryzłam wargę oddając się przyjemności, którą obrażał mnie Harry.
-Dlaczego cztery? –mruknął w moje ucho i uwolnił więzione nadgarstki. Jego duże dłonie wylądowały na moich żebrach i ścisnęły je, dzięki czemu unosił mnie swobodnie i popychał biodra do przodu jeszcze szybciej. Tarcie było nie do zniesienia. Zacisnęłam powieki i wplotłam palce w loki chłopaka.
-Poznaliśmy się czwartego marca. –wydusiłam ledwo słyszalnie i wtuliłam czoło w zagłębienie między szyją a ramieniem.
-Okay, czyli dorzucamy trzy za marzec, jeden gratis, w sumie osiem orgazmów w dniu dzisiejszym. Pasuje? –szepnął, nie przestając się poruszać. Jęknęłam jedynie i wbiłam palce w jego koszulę. Rozchyliłam usta i wrzasnęłam informując wszystkich w tym domu, że właśnie doszłam. – Jeden. –uśmiechnął się zadowolony i oderwał mnie od ściany. Położył na łóżku i patrzył z góry jak ciężko oddycham. Trwało to kilka dobrych minut. Przeczesałam włosy to tyłu i zamknęłam oczy. Harry zaczął gładzić opuszkami moje kolana stojąc między nimi. Uczucie było miłe i delikatne, więc mruknęłam mimowolnie i odetchnęłam głęboko.
-Nie dam rady tyle razy szczytować. Niemożliwe, żeby moje ciało to wytrzymało. –powiedziałam cicho i pociągnęłam się na ramionach do siadu.
-Będziesz prosić o więcej kochanie –odpowiedział i puścił mi oczko. –Będziemy mieli dla siebie cały dzień, ale teraz jest już późno. Musimy się wykąpać i iść spać. –podał mi rękę i podniósł z łóżka.
-My? –zapytałam zaskoczona i oparłam się o tors chłopaka, bo moje nogi nie do końca ze mną współpracowały.
-Tak. Będę dzisiaj spał u ciebie… Oczywiście na kanapie w salonie. –powiedział jakby to było oczywiste i pochylił się, żeby mnie pocałować.
-Chcę, żebyś spał ze mną. –westchnęłam i przesunęłam dłonią po jego plecach docierając do nadal nagiego pośladka i ściskając go lekko.
-Nie mogę –zaczął się ze mną drażnić. Ścisnął moje biodra, co sprawiło, że jęknęłam w jego usta, jakby sprawiał mi tym przyjemność. –Hm… chyba właśnie odnalazłem twój kolejny punkt G. –uśmiechnął się zadziornie i nasilił uścisk. Ponownie jęknęłam i opadłam policzkiem na jego bark.
-Nie, Harry proszę, nie tak szybko –szepnęłam i próbowałam odsunąć jego dłonie od mojego ciała. Zaczął masować lekko odstające kości kciukami. Wgryzłam się w jego skórę, dając do zrozumienia, żeby przestał. –Proszę nie tutaj.
-Masz rację. Zrobię to pod prysznicem –oznajmił i przerzucił mnie przez ramię.
-Harry, Harry nie, nie! –pisnęłam i zaczęłam okładać go pięściami. –Jestem prawie naga, nie wychodź! –otworzył drzwi i szedł przez korytarz jak gdyby nigdy nic.
-Do mycia trzeba być całkowicie nagim skarbie. –oznajmił i klapnął lekko mój pośladek. Otworzył łazienkę i odstawił mnie na ziemię. Ściągnął moją koszulkę i jednym ruchem odpiął biustonosz. Odgarnął moje włosy z ramion i zaczął masować ramiona. –Jesteś spięta… Dlaczego? –zapytał nie przestając poruszać palcami po moich barkach i szyi.
-Nie wiem co chcesz ze mną zrobić… Może dlatego? –odparłam rozpinając guziki od jego koszuli.
-Chcę wziąć prysznic z moją dziewczyną. –odpowiedział, a w tym momencie mój żołądek zrobił fikołka. Wypuściłam z siebie urwany oddech i zamrugałam nerwowo, rumieniąc się. Jeszcze nigdy Harry nie powiedział, że jestem jego dziewczyną. Czułam, że nią jestem, ale nie powiedzieliśmy sobie tego wprost. Przesunęłam palcami po jego brzuchu. Był twardszy niż ostatnio, co znaczyło, że musiał codziennie ćwiczyć. Uśmiechnęłam się niewinnie i zsunęłam z niego ubranie. Staliśmy przed sobą nadzy i badaliśmy siebie wzajemnie. –Pozwól mi. –westchnął i przybliżył się do mnie o krok.
-Na co? –zagryzłam wargę i spojrzałam prosto w jego błyszczące oczy.
-Sprawię, że będzie ci tak dobrze. –niemal jęknął dotykając moich policzków. –Tylko musisz mi na to pozwolić, będąc totalnie uległą. Proszę… -wyszeptał i oparł czoło o moje. Kiwnęłam tylko głową i zamknęłam oczy. Harry odsunął się ode mnie i puścił wodę z prysznica. Zachęcił gestem dłoni bym do niego podeszła. Sprawdził czy woda ma odpowiednią temperaturę i po chwili pomógł mi wejść do środka kabiny. Uśmiechnął się leniwie i zasunął drzwi prysznica. Ciepła woda przyjemnie oblewała nasze ciała i rozluźniała napięte mięśnie. Harry chwycił za rączkę prysznicową i zaczął polewać moją głowę. Zachichotałam i zabrałam mu ją z dłoni odwdzięczając się tym samym. Harry chwycił pewnie mój kark i przysunął się do pocałunku. Delikatnie muskał moje wargi i otulił mnie ramieniem. Upuściłam rączkę i oddałam się pocałunkowi. Jego ciało napierało na moje, przygwożdżając mnie do zimnych płytek. Intensywność jego pocałunków wzrosła odrobinę, lecz nie na tyle, żebym nie mogła normalnie oddychać. Powoli błądził dłońmi po mojej skórze, aż dotarł do zwieńczenia moich nóg. Delikatnie poruszał palcami po łechtaczce, od czasu do czasu naciskając na nią mocnej. Nasze westchnięcia odbijały się echem po łazience. Odwrócił mnie nagle tyłem do siebie i przycisnął maksymalnie do swojego ciała. Twarda erekcja ocierała się o moją skórę na dole pleców. Jedną dłonią nadal masował moją kobiecość, a drugą pieścił pierś, drażniąc brodawkę. Oparłam rękę o płytki, a wolną zarzuciłam na jego kark i ciągnęłam lekko za mokre włosy. Chłopak całował moją szyję i mówił co zamierza mi zrobić, przez co moje przez moje ciało przebiegały ciarki. Sprośne słowa tylko wzniecały palący się we mnie ogień. Ciepło w podbrzuszu informowało o zbliżającym się orgazmie. Jęknęłam cicho i złączyłam mocniej nogi. Spuściłam bezwładnie głowę w dół, zaciskając palce na jego przedramieniu. Mokrymi ustami zostawiał ciemne ślady na moich ramionach, ssąc i gryząc nieustannie skórę. Ruch jego dłoni nasilił się, przez co jego imię wypadło gorączkowo z moich ust. Rozlewające się po moim wnętrzu ciepło spowodowało drżenie całego mojego ciała i ponowne wezwanie Harrego. –Dwa –szepnął i otulił ramionami moją talię.
-Trzymaj mnie –jęknęłam i sapnęłam głęboko opierając głowę o jego bark. Moje mięśnie były na tyle słabe i wykończone, że nie potrafiły utrzymać mojego ciężaru, więc z całą pewnością, gdyby nie uścisk Harrego, runęłabym jak długa. Zaśmiał się cicho odgarnął moje włosy na bok.
-Oprę cię o ściankę i myję, dobrze? –zapytał i pocałował w policzek.
-Dobrze, tylko mnie trzymaj. –odparłam, a on ponownie zachichotał i zrobił co powiedział. Nalał na dłoń szampon i zaczął powoli masować moją głowę. Zamknęłam oczy delektując się tym doznaniem. Jego palce gładziły ostrożnie skórę wytwarzając pianę. Złapał za butelkę z żelem i nalał go na moje piersi. Pisnęłam zaskoczona zimnym płynem, który chłodził moją gorącą skórę. Harry zaśmiał się głośno i mył ostrożnie całe moje ciało, całując je czasami. Gdy był już pewny, że jestem całkowicie czysta, zabrał się za mycie samego siebie. Przy innych okolicznościach kłóciłabym się z nim o to kto ma to zrobić, ale dziś chciałam patrzeć jak dotyka każdy milimetr swojego ciała. Przyciągnął mnie do siebie oblewając wodą i spłukując z nas dokładnie pianę. Pocałował mnie szybko w usta i wyszliśmy z kabiny. Powietrze w pomieszczeniu było zimne i momentalnie zastukałam zębami. Harry wytarł lekko moje włosy i nasunął na mnie szlafrok. Sam owinął biodra w ręcznik i wyciągnął z szafki szczoteczki do zębów. Chwyciłam za swoją i wskazałam na czerwoną, którą może użyć, ponieważ nie należała do nikogo. Myliśmy w ciszy zęby, a Harry wyglądał na rozbawionego widząc, że ledwo co stoję trzymając się kurczowo umywalki. Zlitował się w końcu i przyciągnął mnie do swego boku. Walczyłam z powiekami utrzymując je w górze, lecz przychodziło mi to z trudem. Chłopak zaniósł mnie na rękach do sypialni i zdjął szlafrok kładąc na łóżku i przykrywając kocem. Nie śpię nago, ale ten jeden raz zrobiłam wyjątek, nie będąc w stanie się sprzeciwić. Harry ucałował mnie w czoło i odgarnął niesforne pasemka włosów z twarzy zakładając je za ucho.
-Dobranoc kochanie. –szepnął.
-Harry, błagam, śpij ze mną –zaskomlałam i złapałam jego dłoń.
-Skarbie… -zaczął, ale przerwałam mu natychmiast. Wiedziałam, że się ze mną drażni.
-Proszę, dzisiaj są moje urodziny. Pozwolę ci wykończyć mnie doszczętnie, tylko śpij ze mną. –jęknęłam utrzymując z trudem otwarte oczy. Uśmiechnął się jedynie i rzucił ręcznik na podłogę, wchodząc pod koc i przyciągając mnie do siebie. Odetchnęłam miękko i położyłam głowę na jego torsie, odpływając sekundy później do krainy Morfeusza.
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Wstałam niechętnie i nałożyłam na siebie szlafrok. Wyjrzałam przez nie i przetarłam sennie oczy.
-Cześć –powiedział cicho Zayn i poczochrał moje włosy. –Jak tam?
-Dobrze. –odpowiedziałam z uśmiechem i przeciągnęłam się.
-Dobrze? -spojrzał za mnie, na śpiącego Harrego -Um… okay, nie ważne. Mam coś dla ciebie –wyciągnął małe niebieskie pudełeczko i wręczył mi je nieśmiało. –Mam nadzieję, że będzie ci się podobać.
-Zayn nie musiałeś… -westchnęłam odbierając prezent z jego rąk. Otworzyłam powoli wieczko i zajrzałam do środka. Była to srebrna bransoletka z maleńkimi kryształkami. Wzięłam ją między palce i uśmiechnęłam się delikatnie. –Jest śliczna, dziękuję Zayn! –objęłam go w talii i położyłam głowę na ramieniu. Uścisnął mnie i wypuścił cichy oddech ulgi.
-Wszystkiego najlepszego skarbie. –odsunął mnie od siebie powoli i pocałował w czoło.
-Załóż mi ją! –powiedziałam podekscytowana i klasnęłam w dłonie. Chwilę później bransoletka spoczywała na moim nadgarstku, więc kręciłam dłonią sprawdzając jak wygląda pod każdym kątem.
-Idę po pracy, Niall też powinien za chwilę wyjść. Tobie załatwiłem dzisiaj wolne, więc spokojnie możesz jeszcze chwilę się przespać. –puścił mi oczko i ścisnął za policzek. –Miłego dnia młoda.
-Dziękuję. –zamknęłam drzwi z powrotem i wtuliłam się w Harrego. Mruknął cicho i uchylił oczy.
-Dzień dobry kochanie. –powiedział chrapliwym głosem przez co przeszły mnie ciarki.
-Dzień dobry kochanie. –szepnęłam i musnęłam wargami jego podbródek.
-Chcę, żebyś była na górze. –przeciągnął mnie na swój tors i ułożył moje nogi po obu stronach jego bioder. –Oh, teraz widzę cię lepiej –przyznał i leniwie sunął dłonią po moich placach.
-Zobacz co dostałam –podniosłam się lekko na ramionach i przystawiłam Harremu nadgarstek do nosa. Odsunął go robiąc śmieszną minę i dostosował odpowiednią odległość do swoich oczu.
-Ładna –przyznał szczerze i pocałował moją dłoń. –Ale ja dam ci fajniejszy prezent… -uśmiechnął się zuchwale i przygryzł wargę patrząc na moje usta.
-Już nie mogę się go doczekać –odpowiedziałam i ponętnie pokręciłam biodrami dotykając pupą jego krocza. Natychmiast złączył nasze usta razem i wplótł palce we włosy. Mruknął na moje jęknięcie, gdy zsunął mnie w dół i sam zatoczył koło moją miednicą. Oderwał się na moment i pochylił w stronę spodni leżących na podłodze. Wyciągnął z nich prezerwatywę i rozerwał opakowanie rzucając na ziemię. Całowałam go zachłannie podczas gdy zakładał ją na swoją długość. Podciągnął się na łokciach do góry i oparł głowę na ramę łóżka.
-Tak jak teraz? –zapytał podnosząc mnie za biodra do góry. Nie miałam niestety okazji odpowiedzieć, bo wsunął się powoli w moje wejście. Otwarłam usta i chwyciłam go za ramiona. Uczucie to było inne niż poprzednie. Doskonale czułam każdy milimetr jego ciała w moim. Był naprawdę głęboko. Ponownie ruszył moimi biodrami wbijając w nie palce. Zagryzłam wargę nie chcąc pisnąć z rozkoszy. Powoli powtarzał swój ruch, aż w końcu zaczęłam pracować razem z nim. Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej i dociskałam biodra do jego ciała. Odchyliłam głowę to tyłu i starałam się nie wydawać żadnych dźwięków. Moje mięśnie co jakiś czas zaciskały się wokół Harrego powodując delikatne warknięcia. Nasilił swoje popchnięcia. Złączył moją jedną dłoń ze swoimi palcami. Przytrzymywał nadal moje biodro często dociskając kciukiem odstającą kość. Złapałam jedną ręką za zagłówek łóżka i poruszałam się szybciej. Harry trafiał w najczulszy punkt coraz agresywniej. Westchnęłam patrząc na mroczną zieleń jego oczu i widziałam, jak bardzo powstrzymuje się, żeby nie wydać z siebie jęknięć podobnie jak ja. Rozchyliłam wargi i nie mogłam okryć mojego orgazmu, który nastąpił. Odchyliłam głowę dysząc ciężko i pojękując miękko. –Trzy. –szepnął Harry i wylał ciepło w prezerwatywę. –Czyli jednak potrafisz być cicha. –uśmiechnął się i zdjął mnie z siebie kładąc na boku.
-Potrafię? –zapytałam i starałam się uspokoić oddech.
-No powiedzmy, że było cicho –oblizał usta, zdjął ostrożnie lateksowe zabezpieczenie i włożył go do opakowania po nowo otwartej prezerwatywie, którą nałożył na siebie. –Nie zrozum mnie źle. Uwielbiam, gdy wykrzykujesz moje imię i jęczysz błagalnie prosząc o spełnienie, ale w niektórych sytuacjach należy zachować ciszę. -podniósł się, górując nade mną i ustawiając się między moimi nogami.
-Harry… -ostrzegłam go przed dalszymi ruchami kładąc dłonie na bicepsach. –Za szybko…
-Wiem. Spokojnie skarbie. –powiedział i powoli zaczął całować moje ciało. Gładził delikatnie palcami moje włosy i patrzył jak rozpływam się po wpływem jego dotyku. Trwaliśmy w spokojnej ciszy, sunąc palcami po swoich skórach. Niesamowicie to odprężało i dawało poczucie bezpieczeństwa, wzajemnej należności do siebie. –Wyspałaś się? –szepnął ocierając policzkiem o moje ucho.
-Tak, chyba tak. –przyznałam, bawiąc się włosami Harrego. –Ćwiczyłeś, prawda? –spojrzałam szybko na jego oczy i znów wróciłam do układania jego loków.
-Zauważyłaś. – uniósł kąciki ust i cmoknął mnie w nos. –Podoba ci się?
-Mhm. –wymamrotałam cicho i zburzyłam jednym ruchem fryzurę, którą zrobiłam Harremu zaczynając od początku.
-Masz szef dostał karnety na siłownię, a ponieważ nie miał czasu chodzić tam po pracy, oddał je mi. –oznajmił kąsając lekko moją brodę.
-Harry, nie ruszaj się tak… -zadąsana wywinęłam wargę i opuściłam ramiona w dół poddając się. Zaśmiał się w głos i cmoknął mocno.
-Zaraz mnie uczeszesz! –powiedział rozbawiony i wypchnął biodra wchodząc we mnie ponownie. Jęknęłam głośno i nabrałam z trudem kolejny wdech. –Michelle, chyba nigdy się tobą dostatecznie nie nasycę. –mruknął i zaczął płynnie poruszać biodrami. Był to pewien schemat. Trzy razy lekko, raz mocno, dwa razy lekko i dwa mocno, i tak w kółko. Podobało mi się to. Harry dodawał czasami własnej inwencji twórczej przystając na moment i zataczając okręgi biodrami najpierw w lewą stronę, a później w prawą. Jego ciało mocno przylegało do mojego. Powędrował dłonią do mojego kolana i kazał podnieść je do góry. Przewiesił moją prawą nogę przez ramię co musiało wyglądać dość dziwnie, ale poczułam zupełnie inną przyjemność podczas gdy się we mnie poruszał. Jęknęłam cicho gdy docisnął moje udo do brzucha i nie przestawał wypychać bioder w moją stronę. Drugą dłoń trzymał tuż koło mojej głowy i wpatrywał się we mnie uważnie. Na jego czole zaczęły pojawiać się kropelki potu oznaczające zmęczenie. Starałam się pomóc mu poruszając ciałem, lecz warknął tylko i syknął ostrzegając bym została w takiej pozycji. Nie miałam możliwości sprzeciwu. Oddychałam ciężko, czując jak moje rozciągnięte przez chłopaka wejście powoli zaciska się kurczowo. Przyjemność, którą mnie obrażał była doskonała. Każdy ruch idealnie sprecyzowany. Zadrżałam. Westchnęłam głośno, zamykając oczy i łapiąc za silne bicepsy Harrego. –Cztery. –pchnął ostatni raz i położył się na mnie wykończony. Gładziłam powoli jego włosy i jęknęłam gdy wyszedł ze mnie po chwili. Związał prezerwatywę na końcu i położył ją koło tej zużytej. Położył się na plecach i ułożył się na własnych ramionach, wzdychając. –Kocham cię –odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się.
-Też cię kocham Harry. Nie jestem tylko pewna czy damy radę przeżyć dzisiejszy dzień –uśmiechnęłam się i wypuściłam z siebie powietrze.
-Skarbie –zaczął i przetarł dłonią po twarzy odgarniając loki do tyłu. –Połowa za nami. Będzie nam jeszcze mało, zobaczysz. –wywróciłam oczami i przywarłam do niego ustami.
-Jestem głodna. Chodź zrobię coś do jedzenia. –wstałam i zaczęłam przegrzebywać szuflady za bielizną. Wsunęłam na siebie pudrowy koronkowy komplet i koszulkę Zayna. Harry nasunął na siebie jedynie bokserki i otworzył drzwi przepuszczając mnie w nich. Gdy schodziliśmy po schodach podszczypywał mnie w tyłek i śmiał się z tego jak wyginałam plecy, aby uniknąć jego dotyku. Niall leżał bezwładnie przy wyspie kuchennej co wyglądało naprawdę komicznie, ponieważ połowa torsu była na blacie i jedno ramię, a reszta ciała spoczywała na trzech krzesłach.
-Niall! –wrzasnął Harry przez co oboje z Niallem podskoczyliśmy ze strachu. Harry zachichotał i pocałował mnie przepraszająco w skroń.
-Zamknij się pedale! –jęknął Niall i zrobił naburmuszoną minę.
-Nie jest pedałem. –powiedziałam zwięźle i otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu odpowiednich rzeczy na śniadanie.
-Dość głośno byliście w nocy, Zayn już boleści dostawał, ale zadzwonił do sexy Ge…Ge-eh-Giny i wyszedł, prawdopodobnie… tam. –kompletnie nie zrozumiałam nic z jego wypowiedzi, podobnie jak Harry, który patrzył na niego uważnie w celu rozszyfrowania czegoś z jego twarzy, ale westchnął pokonany i prychnął w jego stronę.
-Co to za Gina? Nie znam jej… -nadąsałam się i zaczęłam robić kanapki.
-Znasz –wysyczał nie poruszając ustami jakby chciał, żeby Harry nie usłyszał. Otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia i pokręciłam głową dając znak, że jednak nie wiem o co chodzi. -No wiesz kim ONA jest… -wykonywał dziwne tiki głową wskazując na Harrego. Westchnęłam bezsilnie i postanowiłam nie zwracać uwagi na tego debila.
-Jedź, bo coś ci odwala kolego. –podałam mu kanapkę i pokręciłam z niedowierzaniem głową.
-Michelle, masz ochotę na… -zaczął Harry, ale Niall natychmiast mu przerwał.
-Oczywiście, że ma ochotę, kochanie! –powiedział i wepchnął kanapkę do buzi.
-Morda Horan! Jesteśmy świeżo po dwóch rundach, więc stuł dziób i żryj! –warknął Harry, a Niall zrobił się lekko zmieszany. Zmieszany?! To nie w jego stylu…
-Wracając… Chciałabyś iść dzisiaj do kina? –uśmiechnął się do mnie i objął w talii.
-Czemu nie? –odpowiedziałam kładąc kolejną kanapkę na talerzu Nialla, bo już zjadł poprzednią.
-Świetnie. Tylko będziesz musiała założyć sukienkę. –Niall zakrztusił się jedzeniem, więc Harry podszedł do niego wywracając oczami i delikatnie mówiąc pierdolnął go między łopatkami. –Coś się stało, kochanie? –powiedział troskliwie pochylając się w stronę przyjaciela i głaszcząc obolałe plecy.
-Nie –pisnął cienko i przełknął jedzenie.
-Znakomicie! –klasnął w dłonie i zabrał jedną kanapkę, którą skończyłam dekorować.
-Um… Michelle! –ożywił się nagle Niall -Mam dla ciebie prezent! –pobiegł do salonu i przyniósł czerwone pudełko.
-Co to do cholery jest?! –oburzył się Harry gdy wyjęłam z pudełka gumowego penisa.
-Tak w razie gdyby ten pedał ci nie wystarczał –uśmiechnął się Niall i wyszczerzył głupio zęby.
-Nie jest pedałem… -jęknęłam ponownie. Harry zabrał z mojej dłoni prezent i zaczął walić nim przyjaciela po twarzy. Westchnęłam i sprawdziłam co jeszcze kryje tajemnicze pudełko. Wyciągnęłam z niego bicz, kajdanki, lubrykant, stringi i różowy wibrator. Nie chciałam wiedzieć co jeszcze tam było.
-Jesteś nie wyżyty seksualnie Niall –oznajmiłam patrząc na rzeczy, które mi podarował.
-Dobra to nie jest prawdziwy prezent dla ciebie, chyba że chcesz go zatrzymać to nic nie stoi na przeszkodzie. –poruszał znacząco brwiami i wyciągnął z kieszeni spodenek małe niebieskie pudełeczko, takie samo jakie miał dla mnie Zayn.
-Nie chcę tego –powiedziałam i wpakowałam wszystko do środka podając pudło Harremu, którym cisnął w Nialla. Zachichotał i podał mi ‘mój’ prezent. Otworzyłam wieczko i znalazłam w nim kolczyki pasujące do bransoletki. Od razu je założyłam i podeszłam do przyjaciela by go uściskać. –Dzięki.
-Nie ma za co młoda. –Harry odsunął mnie od niego i pocałował centralnie przed nim. Czyżby był zazdrosny? Niall jęknął i zaczął ponownie jeść. Pocałunek Harrego lekko zawrócił mi w głowie przez swoją intensywność.
-Um… -zaczęłam zerkając na Nialla i trąc lekko palcami podrażnione usta. – Harry? –napotkałam jego spojrzenie i wypuściłam z siebie ciche westchnięcie.
-No co tam kochanie? –powiedział siadając na krześle obok Nialla i zabierając jego talerz.
-Dlaczego mam iść w sukience? –zapytałam upijając łyk kawy. Niall ponownie o mało nie udusił się jedzeniem.
-Tak po prostu. –odpowiedział Harry odgryzając kawałek chleba i uśmiechając się do mnie promiennie. Wzruszyłam ramionami i przystałam na jego propozycję. Dopiłam mój napój i podkradłam jedną kanapkę chłopakom, po czy pobiegłam na górę i postanowiłam się orzeźwić. Wskoczyłam pod prysznic i szybko się umyłam. Poranny seks z Harrym był naprawdę pracochłonny i dość ciężki, więc w stu procentach potrzebowałam się wykąpać. Owinęłam się w ręcznik i wyszłam z łazienki do pokoju, w którym przekopywałam szafę w poszukiwaniu odpowiedniej sukienki. Postawiłam na błękitną do kolan ze słodką falbanką i błyszczącymi dżetami na ramiączkach. Gdy się ubrałam zaszłam do salonu szukając chłopców, ale znalazłam tylko Nialla, który najwyraźniej już chyba wychodził.
-Gdzie idziesz? Gdzie Harry? –zapytałam i złapałam go za ramię kiedy koło mnie przechodził.
-Wyprowadzam się! – rzucił wściekły i wyrwał się z mojego uścisku.
-Co?! Co się stało? –otworzyłam szeroko oczy i cofnęłam się krok w tył. Niall usiadł na podłodze, schował twarz w dłonie i jęknął lekko dygocząc. Kucnęłam przed nim i pogładziłam dłonią jego włosy. Podniósł głowę i wyglądał jakby miał się rozpłakać. –Niall –szepnęłam cicho uważnie mu się przyglądając.
-Michelle –wyraz jego twarz zmienił się natychmiast i zaczął się rozpaczliwie śmiać –Ale się dałaś nabrać!
-Kurwa nie strasz mnie tak! Jesteś idiotą… -wstałam i poprawiłam sukienkę.
-Aw –podniósł się i poczochrał moje włosy –Uwielbiam jak się złościsz. –zrobiłam nadąsaną minę i założyłam ręce na piersi. –Idę do galerii, bo umówiłem się z Lux, Harry pojechał do domu się przebrać, a właściwie… ubrać –posłał mi znaczące spojrzenie, a ja się zarumieniłam spuszczając głowę. –Zaraz przyjedzie… A! I kazał ci coś zjeść. –przypomniał sobie nagle.
-Przecież jadłam.
-Po prostu przekazuję. –wywrócił oczami i oparł się łokciem o ścianę. –No powiem ci szczerze, że nawet ja bym chętnie to z ciebie zerwał –przeskanował uważnie moją sylwetkę i uniósł zadziornie kąciki ust.
-O co chodzi z tą Giną? –zapytałam całkowicie ignorując jego uwagę.
-O właśnie! –skoczył na równe nogi i pstryknął palcami –To wcale nie jest Gina!
-Jaśniej Horan… -stuknęłam stopą o podłogę w oczekiwaniu.
-To nie jest Gina! –wykrzyczał ponownie – To jest Ge…
-Gotowa? –spytał Harry otwierając szeroko drzwi. Niall jęknął zdegustowany i wyszedł bez słowa. –Co mu się stało? -zapytał i złapał mnie za rękę. Nałożyłam czarne szpilki i wyszliśmy z domu.
-Coś chciał mi powiedzieć, ale się pojawiłeś no i… -wytłumaczyłam najkrócej i zamknęłam drzwi.
-Aha –odezwał się cicho i zaprowadził do auta.
Jechaliśmy w przyjemnej ciszy. Cały czas patrzyłam się na Harrego przez co uśmiechał się i próbował zasłonić mi oczy. Śmialiśmy się za każdym razem gdy gryzłam jego dłonie w geście samoobrony. Wyciągnęłam nogi na uda Harrego i oparłam się plecami o szybę. Co jakiś czas gładził moje kostki i drażnił się ze mną zdejmując szpilki i szczypiąc palce. Harry zaparkował pod samym wejściem kina. Weszliśmy do środka trzymając się za ręce i oglądając plakaty filmów, które są aktualnie puszczane.
-„Wyścig z czasem” –powiedział Harry.
-Oglądałam to z Zaynem, a poza tym nie lubię filmów akcji.
-„Wyścig z czasem” będzie świetny, zobaczysz!
-Harry, oglądałam ten film. Nie możemy iść na coś nowszego?
-Jeżeli znajdziesz jakiś inny film akcji, horror albo thriller to możemy.
-Dlaczego akurat…?
-Nie pytaj. To zostajemy jednak przy tym pierwszym tak? –podszedł do kasy i kupił dwa bilety na „Wyścig z czasem”.
-Myślałam, że to moje urodziny. –spojrzałam na niego zdenerwowana i wywinęłam dolną wargę. Pocałował mnie w czoło i otulił ramieniem wprowadzając do sali kinowej. Harry wybrał miejsca w ostatnim rzędzie w prawym rogu. Nie było dużo osób. Młada para po lewej stronie na początku i grupka może dziesięciu nastolatków na samym środku sali. Film już się zaczął dlatego wzbudziliśmy ciekawe spojrzenia, gdy po ciemku szliśmy po schodkach w górę. W końcu usiedliśmy na fotelach.
-Michelle –szepnął Harry kładąc mi dłoń na udzie. Mruknęłam tylko wpatrując się w ekran. –Jesteś zła?
-Nie –odpysknęłam i podniosłam głowę wyżej, by nie zwracaj na niego uwagi. Zaśmiał się tylko i głaskał powoli moją nogę. Podparłam policzek na dłoni i ziewnęłam cicho znudzona. W połowie filmu zaczęło się robić głośno przez jakiś wyścig i inne pierdoły. Harry wstał z miejsca przez co spojrzałam na niego zdezorientowana. Stanął przede mnie i klęknął między moimi nogami. Natychmiast wsunęłam się w głąb fotela i pisnęłam gdy ręce Harrego wsunęły się pod materiał mojej sukienki. –Co ty robisz?!
-Cicho… -szepnął i złapał za moje biodra przyciągając moje ciało na krawędź siedzenia. Patrzył się uważnie w moje oczy i delikatnie zsuwał koronkowe majtki.
-Harry tu są ludzie –syknęłam gdy miałam je już przy kostkach.
-Jak będziesz spokojna to nawet nie dowiedzą się co ci robię. –ponownie błądził dłońmi po moich nogach zbliżając się do końca ubrania.
-A co chcesz zrobić? –spuścił głowę w dół i jego gorące usta uderzyły w moją kobiecość. Momentalnie otworzyłam usta zdumiona jego czynem i odruchowo złapałam za jego włosy. Język ciasno przywarł do łechtaczki i zaczął nim delikatnie poruszać. Wypuściłam z siebie miękkie westchnięcie i pociągnęłam mocniej za jego loki. Drżenie, które spowodowało jego warknięcie, rozlało przyjemne uczucie rozchodzące się po całym moim ciele. Wsunął we mnie język i wyjął go powtarzając cały proces kilkakrotnie. Odchyliłam głowę do tyłu i jęknęłam głośno. Dziękowałam sobie w duchu, że jednak jest to film akcji i nie było tego słychać, tak bardzo. Harry ścisnął mocno moje biodra, jakby chciał przypomnieć, że nie jesteśmy sami. Zatkałam usta dłonią i patrzyłam jak głowa Harrego porusza się między moimi nogami. Przegryzł delikatnie łechtaczkę i ponownie zaczął kręcić językiem kółka przy moim wejściu. Jęknęłam lamentacyjnie i zacisnęłam powieki, przygryzając palce by nie wypuścić z siebie okrzyku. Rozluźniłam uścisk mojej dłoni na włosach Harrego i opadłam bezsilnie plecami o tył fotelu. Chłopak usiadł na swoim miejscu i przejechał kciukiem po wardze, by później go oblizać.
-Pięć –powiedział jak gdyby nigdy nic i wrócił do oglądania filmu. Moja dłoń nadal ciasno spoczywała na ustach, a oddech był tak samo ciężki jak za każdym poprzednim orgazmem. Przełknęłam ślinę i odstawiłam powoli dłoń na ramę fotela. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy Harry zaczął delikatnie gładzić tym samych kciukiem, który miał przed chwilą w ustach, moje knykcie. Przygryzłam wargę i wypuściłam z siebie ciężko powietrze. Zerknęłam na niego szybko i doskonale wiedziałam co maluje się na jego twarzy. Szeroki uśmiech. Znowu mnie zawstydził i to w miejscu publicznym. Cholera. Sięgnęłam ręką do moich kostek i naciągnęłam na siebie bieliznę. Resztę filmu spędziliśmy na oglądaniu, na niczym innych. Właściwie to nie skupiałam się na ekranie, jedyne to co siedziało mi w głowie to, to co zrobi Harry, gdy stąd wyjdziemy. Najwyraźniej wziął sobie do serca te osiem orgazmów, które ze mną ustali, ale nie jestem pewna czy wytrzymaj choćby jeden więcej. Światła na sali oznajmiły mi, że seans się skończył i czas podnieść dupę z miejsca. A jeżeli Harry chce, żeby wszyscy wyszli i wtedy…? Wstałam jak poparzona i nie paprząc za siebie czy Harry również idzie zbiegłam do schodkach do wyjścia. Odetchnęłam i zobaczyłam właśnie wchodzących Lux i Nialla.
-Lux! –krzyknęłam i podbiegłam do przyjaciółki –Jak się masz? Tak dawno cię nie widziałam.
-Całkiem dobrze. –odpowiedziała z uśmiechem –Wszystkiego najlepszego tak w ogóle! Stara już z ciebie babka kochanie! –zachichotała i ponownie mnie przytuliła.
-Mam nadzieję, że byłaś cicho i nie zbudziłaś podejrzeń innych osób z sali Michelle –wtrącił Niall i objął Lux w pasie. Zaczerwieniłam się momentalnie i przeszukałam wzrokiem kino z poszukiwaniu Harrego. Pisnęłam gdy położył mi dłoń na plecach i pocałował w tył głowy.
-Była tak cicho jak rano Horan. –palnął Harry i zrobił cwaną minę w stronę przyjaciela.
-O czy wy mówicie? –Lux wyraźnie nie wiedziała, że jesteśmy razem i robimy już nieprzyzwoite rzeczy. –Michelle… -jęknęła w moją stronę gdy zauważyła moje zestresowanie. Nie odpowiedziałam jej, więc uznała to za potwierdzenie swoich myśli. –Niall, ja pierdole! Harry… -urwała i pokręciła z niedowierzaniem głową. –Ale miazga!
-Luxy, chodź już, bo widzę po Harrym, że jeszcze nie skończył. –zaśmiał się Niall i zaczął popychać dziewczynę w drugą stronę. Jedyne co słyszałam to jej wesołe okrzyki i ciągłe pytania o nas.
-Czemu uciekłaś? –Harry obrócił mnie w swoją stronę i podniósł palcem podbródek bym na niego spojrzała.
-Nie skończyłeś? –zadałam pytanie lekceważąc jego.
-Nie skończyłem. –odpowiedział i lekkim uśmiechem –Ale nie chciałem cię wziąć w kinie. Tutaj miało być tylko małe zaspokojenie… nie musiałaś tak zwiewać. – pocałował mnie delikatnie w usta.
-To miało być małe zaspokojenie?
-Tak. Jesteś głodna? –zapytał łapiąc mnie za rękę i kierując się w stronę wyjścia.
-Nie. Chyba nie. –wzruszyłam ramionami i posłusznie dorównałam mu kroku.
-Chcesz gofra? Kurwa, mam ochotę na gofra. –jęknął jak mały chłopczyk i gdy tylko wyszliśmy poszedł w stronę stoiska z goframi i innymi takimi. Wyjął portfel z tylniej kieszeni i położył łokcie na blacie kasy. –Dwa gofry z bitą śmietaną, owocami i polewą czekoladową! –mówił to wszystko tak szybko i z tak wielką ekscytacją w głosie, że kobieta, która realizowała jego zamówienie robiła to z prędkością światła i z pewnego rodzaju przerażeniem. Harry po kilku chwilach odebrał nasz posiłek i położył pieniądze na blacie krzycząc, że reszty nie trzeba. Jego zachowanie było nadzwyczaj dziwne. Tak szybko potrafi zmienić się z seksownego mężczyzny w słodkiego chłopca. Pognał do stolików i potarł dłonie o siebie, oblizując usta. W jego oczach tańczyły małe iskierki. Usiadłam obok niego niepewnie i uśmiechnęłam się widząc jak wielką frajdę sprawia mu jedzenie tego gofra. –Mmm… kurwa, tak dawno nie jadłem gofrów. Jest taki pyszny!
-Harry… mogłeś powiedzieć, żebym ci zrobiła. Przecież mam gofrownicę w domu. –wgryzł się w wafel i zamknął oczy delektując się smakiem. Bita śmietana została mu na nosie, przez co zaczęłam się śmiać. –Ubrudziłeś się. –powiedziałam i przysunęłam krzesło bliżej niego.
-Gdzie? –spytał z pełną buzią i podniósł głowę wyżej.
-Nachyl się. –uczynił to posłusznie, więc delikatnie scałowałam śmietanę z jego skóry. Odgarnęłam jego włosy do tyłu i opuściłam speszona głowę wpatrując się w mojego nienaruszonego wafla. Założyłam niesforny kosmyk za ucho i westchnęłam cicho. Harry podniósł leciutko mój podbródek i patrzył jakby chciał zbadać moją reakcję. Zagryzłam wargę i spojrzałam w dół unikając jego wzroku.
-Michelle… -szepnął cicho – O czym myślisz? –to było naprawdę ostatnia rzecz o której chciałabym rozmawiać. Moje myśli były daleko od wszelkich przyzwoitych czynności na tym świecie. To głupie zlizanie śmietany z czubka jego nosa, wywołało u mnie chęć zrobienia czegoś, czego nigdy dotąd nie robiłam. Ale byłam zbyt nieśmiała, by mu o tym powiedzieć.
-Tylko o tobie –powiedziałam i uśmiechnęłam się słabo.
-Tylko o mnie –upewnił się i przełknął głośno ślinę. Pamiętam, co po tych samych słowach zrobił, gdy byliśmy w basenie. Poprawił się na krześle i odchrząknął cicho.
-A o czym konkretnie? –ponownie ugryzł gofra i przeżuwał go powoli cały czas wpatrując się we mnie.
-O tym jak… -zamknęłam oczy nie chcąc wyznać mu prawdy –Jak bardzo smakuje ci posiłek –skłamałam i pokazałam dłonią na nasze gofry.
-Ty smakujesz mi lepiej. –przyznał, a ja poczułam jak na moich policzkach rozlewa się rumieniec. Złapał za moją dłoń i potarł jej wierzch kciukiem. Wymieniliśmy się uśmiechami i Harry wrócił do jedzenia. Zaczął opowiadać mi historię o tym jak jego mama nie chciała kupić mu pewnego razu gofra, bo był niegrzeczny. Położył się wtedy na chodniku, a jego siostra Gemma w ramach pomocy zaczęła prosić ich matkę o to by jednak kupiła mu to co chce. Nie udało im się jednak dojść do celu i oboje płakali w domu z tego powodu. Od tam tego czasu gdy tylko widzi budkę z goframi przypomina mu się ta historia i natychmiast biegnie kupić go sobie, nie prosząc się nikogo. To wiele wyjaśnia. Po wielkiej prośbie Harrego o to by dokończył mojego gofra poszliśmy do samochodu.
-Gdzie jedziemy teraz? –zapytał uradowany i uśmiechnął się ukazując dołeczki.
-Masz jakieś fantazje? –zapytałam i od razu ugryzłam się w język. Harry uniósł w górę brwi i zamrugał kilkakrotnie po czym popatrzył przez siebie i odpalił silnik.
-Cóż… -zaczął niepewnie i zakaszlał sztucznie. –Jest wiele rzeczy, które chciałbym zrobić –przyznał i potarł palcami czoło. Zerknął na mnie szybko i westchnął głęboko.
-Na przykład? –zacisnęłam usta w jedną linię i zaczęłam bawić się palcami.
-Um… -wyraźnie był speszony moimi pytaniami, dokładnie tak samo ja byłam zawstydzona je zadawać, ale pewna część mnie chciała wiedzieć czego pragnie Harry, w jaki sposób mogłabym sprawić by było mu dobrze. –Chciałbym… zrobić to na przykład tutaj. –odparł i zacisnął mocniej dłonie na kierownicy. Moje serce zaczęło bić szybciej i odwróciłam wzrok w stronę szyby. –Chciałbym, żebyś krzyczała moje imię, gdy będę głęboko w tobie, żebyś rozpadała się w moich ramionach właśnie tu, żebyś chciała, bym zaspokoił cię tak jak nigdy dotychczas, żebym mógł zrobić dla ciebie cokolwiek byś ode mnie żądała, chciałbym kochać się z tobą na kanapie, na fotelu, na stole w jadalni, w wannie, w windzie hotelowej, na podłodze, na schodach, na…
-Okay, wystarczy –przerwałam mu i położyłam dłoń na jego udzie. Zachichotał cicho i podniósł moją dłoń, żeby ją pocałować.
-Dlaczego pytasz?
-Nie wiem, po prostu… tak jakoś... –poprawiłam sukienkę osuwając ją w dół, żeby zakryła kolana. Zaczął grzebać w kieszeni spodni i wyjął z nich prezerwatywę podając mi ją. Chwyciłam ją niepewnie i spojrzałam na niego wyczekująco. –Harry. –ostrzegłam go, gdy wjechał w polną drogę zjeżdżając z głównej drogi.
-Otwórz ją –powiedział zwyczajnie i poprawił się na fotelu.
-Harry, ale… tutaj? –zapytałam przerażona.
-No tak.
-Teraz? –pisnęłam i przeczesałam ze zdenerwowania włosy.
-Tylko zaparkuję. –odpowiedział spokojnie i zgasił silnik. Odsunął fotel do tyłu i poklepał zachęcająco dłońmi w kolana –No, chodź.
-Harry…
-Otwórz i chodź tu do mnie –uśmiechnął się delikatnie, ale w jego głosie była nutka fascynacji i stanowczości. Rozerwałam ją posłusznie i rozpięłam pasy. Wspięłam się na jego kolana i ustawiłam wygodnie nogi po obu stronach jego ud. –Nałóż. –rozkazał i zaczął wsuwać powoli dłonie pod sukienkę. Rozpięłam powoli zamek jego spodni i przejechałam opuszkami po materiale bokserek. Patrzyłam na coraz większą erekcję chłopaka, który zaczął oddychać płytko. –Nie drażnij się ze mną. –szepnął cicho, a mnie przeszły ciarki na całej długości kręgosłupa. Odchyliłam gumkę bokserek i nieśmiało przejechałam kciukiem po główce penisa. Harry wypuścił z siebie urwane powietrze i zacisnął palce na mojej skórze. Miałam być posłuszna i uległa, a torturowałam go samym dotykiem. Chętnie bym to kontynuowała, ale postanowiłam stosować się do próśb Harrego i ostrożnie nasunęłam na niego przeźroczyste zabezpieczenie. Uśmiechnął się uroczo i bez żadnych przeszkód złapał za moje koronkowe majtki, które rozerwał po bokach, a następnie wyrzucił na tylnie siedzenia. Jęknęłam cicho słysząc dźwięk, który wydała bielizna. Odruchowo położyłam dłonie na ramionach Harrego i zamknęłam oczy. –Moja –warknął naciskając na moje biodra przez co sapnęłam i zagryzłam wargę. –Moja –powróżył głośniej, a ja niemal nie krzyknęłam z rozkoszy, którą mi sprawiał. –Taka, posłuszna. –pochwalił i odgarnął moje włosy do tyłu. Zebrał je wszystkie w dłoń i pociągnął za nie w dół dzięki czemu moja głowa odchyliła się do tyłu. Otworzyłam usta i nie mogłam dłużej trzymać w sobie ponownego jęknięcia. Było jak lament, jak prośba o dotyk. Uścisk dłoni ma moich włosach nie złagodniał. Harry przywarł ustami mocno do mojej szyi i ugryzł ją stanowczo. Jego imię gorączkowo wyleciało z moich ust i zaskomlałam głośno. Uczucie gorąca pojawiło się na nowo w moim podbrzuszu. Poruszyłam lekko biodrami ocierając łechtaczką o jeansy chłopaka. Rozluźnił palce i przyciągnął moją twarz do swojej. Musnął powoli moje wargi. –Powiedź co mam ci zrobić. –westchnął cicho i głaskał ostrożnie moje policzki nie przestając mnie całować.
-Proszę… -na to jedno słowo było mnie jedynie stać w tej chwili.
-Powiedź co mam ci zrobić. –powtórzył i przysunął mnie bliżej siebie. Moja kobiecość dotykała go, wystarczyłoby bym podniosła biodra do góry. Trzymał mocno dłonie na moich biodrach bym nie miała możliwości ruchu.
-Błagam… -oparłam czoło o jego i ścisnęłam kurczowo koszulkę na plecach chłopaka. –Kochaj się ze mną. –wydyszałam i ponowiłam próbę otarcia się o niego lecz nie pozwolił mi na to.
-Nie słyszałem. Co mówiłaś? –droczył się naciskając często na kości miednicy.
-Harry, no… -całkowicie poddana błagałam to seks. Nigdy bym nie przypuszczała, że znajdę się w takiej sytuacji. –Proszę…
-Powiedz. –rozkazał i uniósł mnie nad siebie ustawiając się koło mojego wejścia. Miałam ochotę opuścić się natychmiast lecz jego silne dłonie przerywały moje ruchy. Jęknęłam będąc na kompletnie straconej pozycji.
-Pieprz mnie! –zaskomlałam w końcu i oplotłam palcami jego kark. –Pieprz, właśnie tu. Pieprz, dopóki nie wykończę się, padając bezsilnie. Chcę, żebyś… Oh! -krzyknęłam głośno odchylając głowę w tył. Jego wielkość w połączeniu z silną jaką wykonał by we mnie wejść, była nie do opisania. Znalazł się we mnie szybko i bez przeszkód. Wbiłam paznokcie w jego skórę na co w ogóle nie zareagował. Wypychał biodra do przodu dociskając moją skórę do siebie, wypełniając całkowicie. Siła uderzeń była tak częsta, że nie mogłam rozgryźć kiedy tak właściwie wycofuje się by znów wejść we mnie z powrotem. Cały schemat ruchów był całkowicie zaburzony. –Harry –pisnęłam, gdy przycisnął moje nogi w dół przez co koniec jego męskości obił się boleśnie o moje ścianki. Był to nadzwyczaj przyjemny ból, taki który mogłabym znieść i który sprawiał mi przyjemność. Oddychałam ciężko, niemal krztusząc się powietrzem, które wymieniałam. Dźwięk, który wyleciał z mojego gardła był dziwny, zdesperowany, jakbym wołała o pomoc. Harry objął dłońmi moją szyję i przyciągnął ją do swoich ust. Zassał skórę po obojczykiem i zaraz potem pocałował to miejsce. Złączył nasze usta, lecz nie byłam w stanie odpowiedzieć na pocałunek, bo ważniejsze było oddychanie, które wychodziło mi z każdą sekundą coraz gorzej. Napięcie mojego podbrzusza sięgnęło zenitu i krzyknęłam lamentacyjnie, opadając na ramię chłopaka.
-Sześć –syknął niewyraźnie przez zęby. Oparłam dłoń na szybie samochodu i pojękiwałam lekko podczas gdy Harry nadal się poruszał. Zaczęłam delikatnie muskać jego szyję i wplotłam dłonie w jego loki ciągnąc za nie. Moje pocałunki były niedbałe, ponieważ zmęczenie organizmu dawało się we znaki. Harry zadrżał łapiąc za moje biodra mocno co oznaczało, że skończył szczytując. Uśmiechnęłam się widząc pulsującą tętnicę na jego szyi. Przyłożyłam do niej usta i zamknęłam oczy, czując jak unosi cię i opada szybko. Harry westchnął ciężko i otulił mnie ciasno swoimi ramionami, potrzebując mojej bliskości. – Jesteś tylko moja –szepnął. Nim mogłam się spostrzec, Harry opuścił oparcie fotela i przeniósł nas na tył samochodu. Moje plecy zderzyły się ze skórzaną tapicerką siedzeń. Łokcie Harrego znajdowały się koło mojej głowy i nachylił się by połączyć nasze usta ponownie. Delikatnie błądziłam dłońmi po jego koszulce, ciągnąc ją do góry, aż w końcu zdjęłam ją z niego. Powoli ponownie się we mnie wsunął.
-Harry, nie…
-Jeszcze cię nie wykończyłem, skarbie. –powrócił do swojego systemu ruchów, ale mimo to było mi niewyobrażalnie dobrze. Nasze klatki piersiowe ocierały się o siebie przyjemnie. Pocałunki, które składał na mojej skórze były gorące i ponętne. Pojedyncze westchnięcia uciekały z naszych ust. Harry masował skórę mojej głowy nie przestając wypychać swoich bioder. Zacisnęłam się wokół niego, wstrzymując powietrze. Pchnięcia chłopaka stały się natychmiast mocniejsze, gdy wyczuł, że ponownie jestem gotowa orgazm. Oplotłam łydkami jego plecy, przez co podniosłam się automatycznie. Powędrował dłonią do miejsca łączenia się naszych ciał i zaczął drażnić palcami łechtaczkę. Sapnęłam głośno wyczuwając przyjemny dotyk. Jęknęłam jego imię czując, że jestem naprawdę blisko. Zacisnęłam powieki. Harry poruszał się szybko, jego palce pracowały równie dobrze jak dotychczas. Nasze mięśnie zadrżały w tym samym momencie, lecz mój okrzyk zagłuszył westchnięcie Harrego, którym obdarował moją szyję. –Siedem –powiedział zmęczony. Podniósł się na ramionach i uśmiechnął się, czule na mnie patrząc.
-Nie mam siły się ruszyć. –jęknęłam zamykając oczy i gładząc palcami po żebrach chłopaka, lecz po chwili opuściłam je bezwładnie na dół, biorąc głęboki wdech.
-Kocham Cię –szepnął rozbawiony moją bezsilnością i siadł na miejscu kierowcy zapinając spodnie i poprawiając włosy. Jego oddech szybko powrócił do normalnego rytmu, a ja leżałam na tylnich siedzeniach z atakiem dychawki, półnaga i całkowicie wyzwolona. Pomijam, że naprawdę nie mogłam się ruszyć, bo mój organizm reagował na każdą próbę mobilności negatywnie, więc po prostu odpuszczałam sobie jakikolwiek wysiłek. Harry spojrzał na mnie w lusterku i parsknął śmiechem. Pokręcił z niedowierzaniem głową i zapalił samochód. –Odpocznij sobie skarbie, chyba jest ci to pisane. –powiedział łagodnie i oblizał usta.
-Nie naśmiewaj się ze mnie! –rzuciłam oburzona i usiadłam nieudolnie, lecz po chwili moja ręka musiała mi pomóc bym się nie przechyliła się i runęła z powrotem na skórzane obicie. Harry zachichotał i wjechał na główną drogę.
-Wejdziemy do jakiegoś sklepu z bielizną. –oznajmił.
-Po co?
-Skarbie… -przeciągnął specjalnie to słowo i wywrócił oczami –Tak jakby, potrzebujesz nowych majtek. –szepnął jakby to była najzwyczajniejsza rzecz na świecie, a ja otworzyłam lekko usta pojmując o czym mówi. No tak, rzeczywiście, nie miałam na sobie nic oprócz biustonosza i zwiewnej sukienki.
-Um… okay. –wydusiłam i oparłam głowę o szybę.
- Michelle? A ty masz jakieś fantazje, które mógłbym spełnić? –powiedział słodko.
-Nie. –skłamałam, bo bałam się, że może natychmiast wykorzystać to, że czegoś pragnę.
-Musisz jakieś mieć. –przyznał i odwrócił głowę gdy stanęliśmy na światłach. –Powiedz mi.
-Chciałabym… - przerwałam i spojrzałam na dłonie. Westchnęłam i zagryzłam wargę zmierzając się z jego wzrokiem. –Chcę, żebyś kochał się ze mną… od tyłu. –powiedziałam nieśmiało.
-Piesek? –jęknął zaskoczony Harry i ruszył, bo zaczęli na nas trąbić.
-Jak nie chcesz to, wiesz… -zaczęłam ale przerwał mi natychmiast.
-Cholera chcę! Michelle, chcę. –podrapał się po głowie i westchnął cicho –Tylko wiesz… nie chciałbym, żebyś się czuła… kurwa mać.
-Jak?
-Nie będziesz mnie widzieć. Nie chcę, żebyś się… bała? Chcę żebyś czuła się przy mnie pewnie, bezpiecznie i wiesz doceniana, bo ta pozycja szczerze mówiąc jest dla tych którzy… po prostu nie jest odpowiednia na początek. Musisz ufać bezgranicznie drugiej osobie, żeby pozwolić na… to jest dość skomplikowane. –nie mógł nijak ubrać w słowa sensownego zdania, aż w końcu zamilkł i skupił się na drodze. Westchnęłam i ostrożnie wdrapałam się na fotel pasażera. Zerknął na mnie szybko i sapnął ciężko. Przysunęłam się powoli do jego policzka i pocałowałam go ostrożnie.
-Ufam ci bezgranicznie. –szepnęłam i pogłaskałam jego policzek.
*Zayn POV*
Urwałem się wcześniej z pracy. Chciałem ją ponownie zobaczyć, poczuć jej cudowny zapach. Przebiegłem ulicę i wsiadłem do samochodu odjeżdżając natychmiast. Jakiś koleś zaczął na mnie trąbić, bo niemal nie przyjebałem mu w przód auta, ale kto by się tym przejmował. Byłem zbyt szczęśliwy, żeby mnie to ruszyło. Znów miałem się z nią spotkać. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Nawet przestałem się martwić o Harrego i Michelle, w końcu są dorośli, wiedzą co robią, ale niech ją kurwa skrzywdzi to ukatrupię dziada, przysięgam. Cholera, nie o nich miałem myśleć. Wjechałem na podjazd i wysiadłem z samochodu poprawiając włosy zaczesując je palcami do tyłu. Westchnąłem przed drzwiami i zastanawiałem się chwilę czy rzeczywiście chcę zadzwonić tym dzwonkiem. Przygryzłem wargę i nacisnąłem na guzik dzwonka. Raz kozie śmierć. Z każdą sekundą oczekiwania robiłem się coraz bardziej zdenerwowany i niepewny podjętą decyzją. Drzwi otworzyły się.
-Zayn… -szepnęła cicho i zamrugała kilkakrotnie jakby nie mogła uwierzyć, że naprawdę tu stoję. Odebrało mi mowę. Wszystkie słowa które układałem sobie w głowie wyleciały z niej zastępując pustką i bezradnością. Patrzyłem na nią tylko i oddychałem płytko. Ona robiła dokładnie to samo przytrzymując się futryny. Nie mogłem dłużej czekać, nie wiedziałem co powiedzieć, co zrobić, jak się zachować, ale wiedziałem czego pragnę. Bez głębszego zastanowienia zrobiłem pewny krok w jej kierunku i chwyciłem w dłonie jej szyję i policzki. Złączyłem niewiarygodnie mocno nasze usta. Bałem się przez chwilę czy nie rozciąłem zębami jej warg, ale pożądanie tej chwili było ważniejsze. Zachłannie całowałem jej usta przyciskając dłonie do jej skóry jeszcze ciaśniej. Wypuściła z siebie ciche westchnięcie. Nie wiem czy było ono westchnięciem zaskoczenia czy przyjemności, ale moje zdecydowanie było tym drugim. Poczułem jak kładzie delikatnie palce na mojej talii i zatraca się w pocałunku tak samo jak ja. Uczucie było niewiarygodne, takie jak w pierwszej chwili ją zobaczyłem. Nie sądziłem, że zakocham się w niej tak szybko. Ale widziałem jedno. Całuję ją właśnie teraz, właśnie tutaj i nikt nie odbierze mi tego cudownego stanu w jakim trwamy.
*Harry POV*
Weszliśmy do sklepu z bielizną. Michelle chodziła tak kurewsko wykończona, że nie mogłem uśmiechać się gdy za każdym razem przytrzymywała się rurek z wieszakami. Chwyciłem jej dłoń i delikatnie przejechałem kciukiem po jej policzku. Westchnęła, zamykając oczy i zaraz przygryzła delikatnie wargę. Nachyliłem się nad nią i sam wziąłem w posiadanie jej wargę lekko ją kąsając i całując nieśmiało. Ciche chrząknięcie spowodowało, że Michelle odwróciła się w stronę dobiegającego dźwięku. Nie wypuściłem jej dłoni, wręcz przeciwnie ścisnąłem mocniej, i leniwie odwróciłem się do uśmiechającej się szeroko ekspedientki.
-Czy mogę państwu jakoś pomóc? –zapytała grzecznie i schowała ręce do tyłu. Była niska i szczupła. Bujne loczki odstawały na wszystkie strony przez co wyglądała jak niewinna dziewczynka.
-Poszukujemy pudrowych koronkowych majtek. Jakieś trzy tygodnie temu byłam tutaj kupić je w komplecie. Miały kokardkę z przodu. –wytłumaczyła Michelle i zrobiła krok w stronę kobiety.
-A więc rozmiar się nie zgadzał tak? –dopytywała się blondynka i zaczęła się rozglądać po sklepie w poszukiwaniu opisywanych majtek.
-Nie, nie, było wszystko okay, po prostu… kokardka się oderwała. –skłamała sprytnie i wyplątała dłoń z mojej dochodząc do ekspedientki. Niechętnie opuściłem rękę i wywróciłem oczami.
-O te chodzi prawda? –powiedziała kobieta i wręczyła jej taką samą parę, którą niedawno rozerwałem. Uśmiechnąłem się mimowolnie na to wspomnienie, ale ukryłem je za sztucznym kaszlem. Michelle posłała mi wymowne spojrzenie i podziękowała, po plakietce można było sądzić, że Lindzie i poprosiła o zapakowanie bielizny.
-Skarbie, możesz przymierzyć to? –zapytałem podnosząc skąpy zestaw czerwonej koszuli i stringów. Szczerze powiedziawszy ta koszula była cieniutka jak mgiełka, a stringi były po prostu paskami materiału.
-Nie Harry. Chcę jechać szybko do domu i ponudzić się trochę przed telewizorem w ciszy i spokoju, bo jeżeli mam przeżyć… -zatrzymała się na chwilę i spojrzała na Lindę- To! –wykonała okrężny ruch ręką i musiała się na koniec mnie złapać, by nie upaść. –Musimy wyluzować. –zaśmiałem się i zapłaciłem w kasie odbierając torbę z nowymi majtkami.
-Jak sobie życzysz, kochanie. –pocałowałem ją delikatnie –Do widzenia. –zwróciłem się do blondynki na co odpowiedziała mi tym samym i wyprowadziłem Michelle za rękę ze sklepu. A więc jedziemy do domu.
*Zayn POV*
Nie mogłem oderwać od niej ust. Smakowały tak dobrze. Nie będąc zupełnie świadomy tego co robię, podniosłem ją do góry, przez co wydała z siebie cichy pisk i oplotła zaskoczona udami moje biodra. Wszedłem w głąb mieszkania i bez żadnych przeszkód i patrzenia gdzie jestem skierowałem się w stronę salonu. Znałem każdy zakątek tych czterech ścian niemal na pamięć. Ułożyłem nas na kanapie i natychmiast przejechałem dłońmi po jej ciele. Było ciepłe i miękkie, nawet pod cieniutkim materiałem topu mogłem poczuć gęsią skórkę na jej skórze. Zaskomlała, gdy wplotłem palce w jej włosy i pociągnąłem za nie chcąc mieć lepszy dostęp do jej warg. Zacisnęła mocno dłonie na mojej koszulce i przycisnęła mnie do siebie ciaśniej.
-Zayn… -wyjęczała uroczo, a ja przeniosłem swoje pocałunki na jej szyję.
-Przepraszam. –wyszeptałem –Za bardzo się pośpieszyłem. –powiedziałem nadal całując jej rozgrzaną skórę. –Ale nie mogłem już dłużej czekać.
-Ja… -zaczęła, a ja na nią spojrzałem z góry. Oddychała ciężko jakby przed chwilą skończyła maraton. –Jebać to. –ponownie przysunęła moje usta do swoich. Uśmiechnąłem się przez pocałunek i nie mogąc się oprzeć zatraciłem się w niej ponownie.
*Michelle POV*
Weszliśmy do domu Harrego. Właściwie Harry wszedł niosąc mnie na rękach. Uparł się, więc nie chciałam się z nim sprzeczać. Usadził mnie na blacie szafek i delikatnie masował mojej ramiona. Mruczałam cicho, gdy dociskał palce mocniej. Ujęłam jego twarz i musnęłam jego wargi. Uśmiechnął się leniwie i wtulił się w moje ciało. Pocałowałam jego włosy i zaczęłam gładzić powoli jego plecy. Spokojną ciszę przerwał szept chłopaka.
-Kocham cię.
-Ja też cię kocham. –odszepnęłam równie cicho.
-Nie chcę się już z tobą nigdy rozstawać.
-Ja też tego nie chcę. Strasznie mi cię brakowało.
-Kocham cię –powtórzył i po chwili dodał –Chodź chcę ci kogoś przedstawić. –powiedział z uśmiechem i pociągnął za rękę. Szedł w stronę salonu, ale rozglądał się czasami na boki i w tył by sprawdzić czy ktoś nam nie towarzyszy. Wchodząc do pomieszczenia Harry stanął jak wryty przez co wpadłam na niego i jęknęłam pocierając wolną dłonią czoło. Cichy pisk przerażenia rozległ się po salonie i słychać było szuranie kanapy. Spojrzałam na miejsce z którego wydobywały się dziwne dźwięki. Uniosłam brwi ze zdumienia, a moja szczęka opadła bezwładnie w dół. To co zobaczyłam przeszło kompletnie moje oczekiwania. Zerknęłam na Harrego, który był niczym w transie patrząc się na osoby z kanapy. Zamrugałam kilka razy i chciałam jakoś skomentować całą sytuację, ale gula w moim gardle nie pozwalała mi na to.
-To nie tak jak myślisz, stary.
-Serio kurwa?! –wybuchł Harry natychmiast, jak bomba która czekała tylko na to by ktoś z nas się odezwał.
-Harry… -starałam się go lekko uspokoić, kładąc dłonie na jego bicepsie, ale zrobił krok do przodu zaciskając maksymalnie pięści. –Kochanie, nie. –nie rozumiałam dlaczego aż tak impulsywnie zareagował, aczkolwiek dość niezręczna była to sytuacja.
-Michelle –powiedział z wymuszoną grzecznością Harry –Tak mi się zadaję, że twój brat próbuje przelecieć moją siostrę. –zakręciło mi się w głowie słysząc jego słowa, dlatego złapałam się łokcia chłopaka. Spojrzałam na Zayna, który naciągał na siebie koszulkę, a następnie na dziewczynę, która poprawiała speszona swoje włosy. Zayn wstał zerkając szybko na dziewczynę i podszedł zaraz w naszą stronę. Zaczęłam się śmiać przez co cała uwaga zeszła na mnie. Mój brat zatrzymał się w pół kroku. Nie wiedziałam właściwie dlaczego się śmieję, ale cała ta sytuacja była tak popieprzona, że nie pozostało mi nic innego.
-Zayn! –krzyknęłam nagle karcąco przez co obaj z Harry podskoczyli przerażeni.
-Michelle, nie wiedziałem, że można się w kimś tak zadłużyć. Ona jest… cudowna –wypowiadając to spojrzał na Harrego – Przepraszam stary, ale kurwa to jest nie do opisania. Sorry, że nie powiedziałem ci o tym wcześniej, ale sam rozumiesz, ty też mi o was nie powiedziałeś. –wyrzucił z siebie szybko Zayn.
-Czyli mi się teraz za to odpłacasz tak? –wrzasnął Harry i zbliżył się do niego.
-Nie, ja tylko… -zaczął się tłumaczyć.
-Kurwa mać, doskonale wiedziałeś, od samego pieprzonego początku wiedziałeś, że mi się podoba, że chcę by była moja, że nie potrafię od niej oderwać oczu, tylko że widzisz, spełniłem twoją prośbie o tym, że jej nie dotknę, zapomnę, bo nie jest gotowa. Umierałem od środka udając, że jestem wobec niej obojętny, do tego stopnia, że nawet ty w to uwierzyłeś. Cholera no, to zupełnie co innego Zayn, nie powiedziałeś mi nic, kompletnie nic, nie dziw się, że jestem wkurwiony widząc cię półnagiego leżącego na mojej siostrze. –wydusił z siebie Harry pokazując dłonią na siostrę i opuścił bezwładnie ręce w dół nadal wrogo patrząc się na Zayna.
-Nie wiedziałem, że tak wyjdzie. Nie planowałem tego, samo wyszło i to przed chwilą, nie wiń mnie do cholery. –wyjaśnił mój brat i spuścił głowę na dół. Siostra Harrego nieśmiało podeszła do nas i westchnęła ciężko. Spojrzała z litością na Harrego, a ten wywrócił oczami i klepnął Malika w policzek. Wypuściłam z siebie więzione powietrze, bo wiedziałam, że Harry tym gestem przyjął na klatę zapewnienia mojego brata.
-Jestem Gemma. –dziewczyna wyciągnęła rękę w moją stronę i uśmiechnęła się delikatnie –Harry wiele o tobie opowiadał, właściwie całą podróż samolotem. –szturchnęła go łokciem w bok, ale szybko ją od siebie odepchnął.
-Nadal jestem wkurwiony na was dwoje. –powiedział Harry i objął mnie w talii.
-Idź się od stresować młody. –jęknęła Gemma i zrobiła znaczącą minę.
-Nie! –zaprotestował Zayn –Chyba wam starczy na dzisiaj. W nocy nie dało się wytrzymać.
-Dlatego wyszedłeś? –wtrąciłam i założyłam ręce na piersiach. Zayn spuścił głowę, a Gem zaczerwieniła się i odchrząknęła, odwracając wzrok.
-To nie zmienia faktu…! –zaczął brat.
-To bardzo zmienia fakt! –krzyknął Harry uzmysławiając sobie jak i mi, że Zayn nie wybrał się do Giny jak to próbował ukryć Niall rano, tylko do Gemmy. Dlatego zachowywał się tak dziwnie.
-Dobra! Idziemy Harry… -syknęłam przez zęby i pociągnęłam za palec wskazujący Harrego chcąc zmusić go do chodu. Powlókł się za mną nie chętnie. Kroczył głośno po schodach ignorując wszystkie moje prośby o to by się pośpieszył.
-No kurwa, widziałaś ich? –stęknął wchodząc do sypialni i oparł się ciężko o ścianę. Położyłam dłonie na jego torsie i zaczęłam delikatnie sunąć nimi w dół.
-Widziałam, ale to nie jest powód, żeby się tak wściekać. Są dorośli, mogą rozbić co chcą, tak jak my. –odchyliłam materiał jego koszulki i błądziłam palcami po jego skórze.
-Kochanie, ale to wszyst… -opadłam przed nim na kolana i spojrzałam na niego z dołu. Wydał się kompletnie zaszokowany, prawdę mówiąc ja też byłam zaskoczona moim impulsywnym zachowaniem, ale wydawało mi się, że jest to najodpowiedniejsza chwila by go od stresować, a myślę o niej od pójścia na gofry, więc nie mogłam dłużej zwlekać.
-Michelle –ostrzegł Harry gdy rozpinałam jego spodnie i zaraz potem ściągnęłam je aż do kostek. Uśmiechnęłam się mimowolnie na desperacko wypowiedziane moje imię z ust Harrego. Nie miałam już wątpliwości, że chcę to zrobić. –Nie. –powiedział stanowczo, ale pocałowałam jego męskość przez materiał bokserek, na co zareagował natychmiast lamentacyjnym westchnięciem. –Kurwa nawet nie zaczęłaś, a ja już jestem tak twardy. –wysyczał i przeczesał dłonią moje włosy. Uśmiechnęłam się i dołączyłam bokserki do spodni zsuwając je powoli. –Skarbie... –jęknięcie, które spowodowałam wzięciem jego erekcji w dłoń, było głośne. Na tyle głośne, że nawet nie czekając na odpowiednie rozpoczęcie sprawiania mu przyjemności, powolne i delikatne masowanie długości, wzięłam go pewnie w usta oplatając wargami główkę penisa. Harry desperacko ścisnął moje włosy, sprawiając że objęłam go bardziej. Jedną dłoń położyłam na jego biodrze i zaczęłam poruszać się mając Harrego w ustach. Docisnęłam ucisk na kościach miednicy przez co przygwoździłam go do ściany maksymalnie. Ciężko było mi pogodzić oddychanie ze sprawianiem mu przyjemności, ale po krótkim czasie przyzwyczaiłam się do tego, że mam coś tak dużego w ustach i oddychałam tylko nosem. Nie chciałam zmuszać się do czegoś więcej, bo oczywistym było, że nie obejmę całej jego długości, więc drażniłam językiem tylko początek, ale po zachowaniu Harrego wiedziałam, że i to bardzo mu się podoba. Był w rozterce. Nie wiedział na co może sobie pozwolić, czy ma pociągnąć moje włosy czy nie, czy ma milczeć, a może lepiej dać upust swojemu charakterystycznemu dźwięku jęknięcia. Przejechałam przypadkowo po nim zębami przez co jego nogi zatrzęsły się niebezpiecznie, a moje imię zabrzmiało jak bluźnierstwo wyrzucane przez jego gardło by mnie ostrzec przed nie robieniem tego ponownie. Ruch mojej ręki nasilił się znacznie. Harry zacisnął pięść na moim nadgarstku spoczywającym na jego biodrze. –Nie dam rady dłużej –westchnął i próbował mnie oddalić drugą ręką. Nie chciałam przerywać. Sekundy później ciepła ciecz pojawiła się w moich ustach, a dźwięk którym obdarował mnie Harry całkowicie był w każdym calu idealny. Podniosłam się wolno i musnęłam ustami jego drżące wargi. Pogłaskałam lekko policzek i szyję uśmiechając się zmysłowo. Jego wzrok był jak nieobecny, jakbym wysłała go tym orgazmem do innego świata poza wszelkimi normami. Nie mógł normalnie oddychać, ja też ale starałam się to sprytnie ukryć.
-Idę zrobić coś do zjedzenia –oznajmiłam i chciałam odejść, lecz Harry złapał moją dłoń i pociągnął mnie w swoją stronę. Wpadłam na niego lekko i przygryzłam wargę.
-Moja kolej. –wymruczał ponętnie i wysłał mi uśmiech, by spuścić ze zmęczeniem głowę.
-Masz ostatnią szansę, więc lepiej zastanów się jak chcesz ją spożytkować. –oznajmiłam obejmując go w pasie.


-Spełnię twoją fantazję. –odpowiedział zdejmując przed głowę moją sukienkę. Uczucie podniecenia zaczęło powoli budować się w moim wnętrzu. Harry przywarł swoje wargi do moich ust pozwalając na chwilę rozluźnienia. Zaczął wychodzić ze swoich spodni, a później przeciągnął swoją koszulkę cisnąc nią na podłogę. –Moja mała słodka dziewczynka, chce tak bardzo zgrzeszyć. –powiedział cicho obracając mnie do niego tyłem. Uśmiechnęłam się jedynie na jego słowa i oparłam dłonie na materac łóżka. Harry przesunął dłonią od dołu kręgosłupa w górę. Opuściłam głowę w dół oddając się doznaniu. Dotyk był pewny, mocny i przyjemny. Jednym ruchem palców odpiął mój biustonosz, który zsunął się do moim nadgarstków. Pozbyłam się go, kładąc go na poduszce. Harry zdjął ostrożnie moją nowo zakupioną bieliznę. Przesuwał ostrożnie palcami po mojej nagiej skórze, rozpalając ją jeszcze bardziej. Objął dłońmi moje ramiona i pociągnął mnie do pionu. Oparłam głowę o jego bark i jęknęłam cicho. Jedną ręką objął moją talię, a drugą masował delikatnie pierś. Całował zachłannie moją szyję, warcząc w nią i mówiąc rzeczy, które mi zrobi. Przeklęłam cicho czując jak jego zęby zaciskają się kurczowo na płatku mojego ucha. Zmusił bym ponownie położyła dłonie na łóżku. Zrobiłam to bez wahania wyczekując na ponowny dotyk chłopaka na mojej skórze. Oczekiwanie wydawało się dla mnie wiecznością podczas gdy nakładał na siebie prezerwatywę. Przygryzłam lekko wargę, gdy palce Harrego zaczęły wykonywać okrężne ruchy na moim prawym pośladku. Wsunął we mnie dwa palce. Westchnęłam czując przyjemne uczucie wypełnienia. –Tak bardzo mokra. –szepnął przez co uśmiechnęłam się krótko i wyjrzałam przez ramię by na niego spojrzeć. Stał blisko mnie, masując swoją męskość pięścią.  Opuściłam głowę w dół i zacisnęłam dłonie na prześcieradle. Harry ustawił się przy moim wejściu i najdelikatniej jak potrafił wsunął się we mnie powoli. Zagryzłam wargę, gdy Harry cofnął się i z powrotem we mnie wszedł tym razem trochę głębiej niż za pierwszym ruchem. Złapał moje biodra i dociskał je do siebie gdy wykonywał kolejne pchnięcia. Wszystkie włosy wisiały tuż na łóżkiem i kiwały się w przód i w tył średnio co dwie sekundy gdy Harry tylko ciągnął moje ciało do swojego. Jego tors dotknął moich pleców. Zaczął delikatnie obdarowywać je muśnięciami warg. Jego prawa dłoń wylądowała na moim policzku i przechylił moją twarz w swoją stronę. Złączył na krótko nasze usta razem i spojrzał prosto w moje oczy. –Jesteś taka piękna. A do tego cała moja. –szepnął, ponownie całując moje łopatki. Wyprostował się pogłębiając swoje ruchy. Powędrował dłonią do mojej szyi i opuścił moją głowę w dół. Palce ponownie zacisnęły się na kościach biodrowych, drażniąc je i powodując moje jęki. Zamknęłam oczy i złapałam jedną ręką za jego, chcąc jakkolwiek kontrolować jego poczynania. Nie rozluźnił ani odrobinę uścisku. Spróbowałam z drugą dłonią lecz zamiast kontroli zostałam złapana w sidła, z których nie potrafiłam się wyplątać. Harry wykorzystując sytuację, że moje dłonie są tak blisko niego złapał je kurczowo i położył je na moich plecach. Moje ciało nachyliło się w stronę łóżka przez co mięśnie mojego wnętrza zmienił nacisk i przylegały maksymalnie do Harrego, który nieustannie wypychał swoje biodra. Oparłam się policzkiem o miękki materiał kołdry i zacisnęłam oczy. Harry coraz mocniej wbijał palce w moje dłonie i chwilę później słyszałam jak wydobywa z siebie niekontrolowanie stęknięcie. –Michelle –syknął puszczając moje dłonie i ponownie łapiąc za moje biodra. Pozostawiłam dłonie na moich plecach łącząc je dziwnie razem. Harry nie przestawał się ruszać. Byłam tak niesamowicie blisko, że całe moje ciało zaczęło drżeć, z powodu pozycji w której byłam i tego że pchnięcia przyprawiały mnie o zawrót głowy. Nie mogąc poradzić sobie z napięciem w moim podbrzuszu wrzasnęłam chowając twarz w poły pościeli. Harry po raz ostatni cisnął we mnie mocnym pchnięciem i podniósł mnie kładąc ponownie moją głowę na jego barku. Z otwartymi ustami oddychałam ciężko jęcząc cicho co jakiś czas. Chłopak ujął w dłonie moje piersi, przesuwając kciukami po sutkach i całował pulsującą na mojej szyi tętnicę. –Osiem –szepnął ponętnie i uśmiechnął się muskając moją skroń. –Wszystkiego najlepszego, kochanie.