środa, 11 marca 2015

The Love Promise. Harry and Michelle. Part 8.

Krzątałam się po kuchni, przygotowując kolację dla Lilly. Siedziała grzecznie na wysokim stołku przy wyspie kuchennej, tak jak ją o to prosiłam. Rączki miała położone na blacie, a nogami machała to w przód to w tył. Dwa kucyki, które zrobił jej przed godziną Harry, kompletnie nie wyglądały jak te pierwotne. Jeden był w połowie głowy, a drugi nawet nie przypominał kucyka. Była to gumka zaplątana na koniuszkach jej włosów. Odgarnęła niesforne fale z czoła i oblizała usta, kiedy postawiłam przed nią talerz z jedzeniem. Wzięła kanapkę w rączki i wsadziła ją do buzi. Usiadłam na stołku obok i przyglądałam jej się jak je.
Cieszę się, że mogę to robić. Moja mama często tak robiła. Po prostu mi się przyglądała. Mnie doprowadzało to niemal do szaleństwa, ale teraz gdy sama jestem matką, uważam jej zachowanie z przeszłości za zupełnie naturalne. Lilly spojrzała na mnie szybko i przełknęła kęs chleba. Oparłam sobie podbródek na dłoni i uśmiechnęłam się do niej lekko.
Zazdroszczę jej. Zazdroszczę jej mnie. Tego, że mogę zrobić jej kanapkę i że mogę na nią patrzeć. Że może do mnie przyjść i najzwyczajniej w świecie się przytulić. Ja już nigdy tego nie doświadczę, dlatego tak strasznie zależy mi na tym, żeby zapamiętała z dzieciństwa jak najwięcej się da, i żeby te wspomnienia były żywe i trwałe. Nawet te drobne i całkiem niewinne gesty przypominają mi jak cudownie jest być dla kogoś całym światem. Chcę, żeby to czuła. Nie zniosłabym tego, że musiałaby cierpieć tak samo jak ja.
Harry wchodzi do kuchni przeczesując swoje włosy do tyłu. Jest ubrany jedynie w szare dresy, które są naprawdę nisko na biodrach. Gołymi stopami kroczy w naszą stronę, a mnie zapiera dech w piersiach, ponieważ uwielbiam jego stopy, nie wiem co jest w nich takiego fascynującego, ale podobają mi się i to bardzo. Gdy jest blisko Lilly targa jej włosy powodując jeszcze gorsze zniszczenie jej fryzury i daje jej mocnego całusa w czubek głowy. Chichocze jedynie i kontynuuje jedzenie. Harry przesuwa się w moja stronę i obejmuje dłońmi moje policzki. Uśmiech nie schodzi u z twarzy, gdy lekko pociera kciukami o moją skórę.
-Jak się czujesz? –zapytał cicho i pozwolił sobie na pocałowanie mojego nosa.
-Całkiem dobrze. –odparłam i przymknęłam oczy przypominając sobie jak miłe było dla mnie to uczucie gdy jego dłonie po raz pierwszy mnie dotknęły.
Pocałował mnie leciutko. To nawet nie było pocałunek. To było muśniecie wargami, lekkie podrażnienie moich ust, tylko po to żeby sprawdzić jak zareaguję. Doskonale mnie zna. Wie kiedy chcę uroczego całusa a kiedy namiętnego pocałunku, w którym oboje się zatracimy. Uśmiech oznacza, że chcę to zacząć powoli i subtelnie, a wypuszczony oddech, która sam za mnie odpowiada, oznacza, że pragnę dużo więcej. Co najważniejsze, sama o tym nie wiedziałam, bo tą teorię rozpracował i upublicznił Harry. Wykonuję to nieświadomie, a on i tak dokładnie wie, co zadowoli mnie najbardziej.

-Michelle! Nareszcie jesteście tak cholernie się cieszę, że ta ciota pozwoliła ci przyjść! –wydziera się Niall gdy tylko przekraczam próg salonu.
-Właściwie to Zayn musiał mnie przekonywać, żebym tu przyszła. –tłumaczę całując przyjaciela w policzek.
-To nie zmienia faktu, że to ciota. –wzrusza ramionami i kładzie dłoń na moich plecach prowadząc do kuchni. –Tu nasz kubek… -mówi wciskając mi plastik do dłoni- Tu masz wódkę, tam są piwa, w lodówce są przepojki, żarcie jest w salonie. Nalej sobie czego będziesz chciała i przyjdź do nas, okay? –pyta podekscytowany trącając biodrem o kant szafki. Nie robi to na nim najmniejszego wrażenia, ale patrzy na mnie wyczekująco, kiwam jedynie głową i już go tu nie ma.
Wyciągam sok pomarańczowy z lodówki i napełniam swój kubek. Ciągnę nieduży łyk i opieram się o stojące obok krzesło. W sumie nie chcę tam z nimi siedzieć, zwłaszcza, że nie ma ze mną Zayna, bo razem z Lou i Liamem przygotowują niespodziankę urodzinową dla Harrego.
Jeśli o mnie chodzi nie mam pojęcia co mogłabym mu kupić. Nie znam go. To znaczy poznałam go półtorej roku temu, a przytuliłam tyle razy, że zdołam policzyć to na palcach moich rąk. Pierwszy raz u niego w domu, gdy go poznałam. To strasznie dziwaczne. Ogólnie chyba tylko z nim jestem w dziwnej sytuacji, której nie do końca rozumiem. Louisa znam dużo krócej, a zachowujemy się jak stare dobre małżeństwo. Wygłupiamy się, śmiejemy, przytulamy się, jemy z tego samego talerza i czasem nawet zasypiamy razem w tym samym łóżku na imprezach wtuleni w swoje ciała. Nie jesteśmy ze sobą i nigdy nie będziemy, bo Louis jasno wyraził się, że zostawi mnie dla kogoś specjalnego i o wiele lepszego od niego. Nie to, że chciałabym z nim być, bo nie chcę, ale w sumie jego zachowanie jest… odmienne.
Louis, Niall, Zayn, Liam i Harry stali się nierozłącznymi przyjaciółmi i zawsze trzymają się razem. Wszyscy polubili mnie tak szybko jak ja polubiłam ich, ale wydaje mi się, że zawsze trzymają dystans, jeśli Harry jest w pobliżu. Wiem, że chodzi tu o niego, a nie o moją przeszłość o której wie jedynie Niall. Mam te podejrzenia, ponieważ gdy za każdym razem któryś z nich mnie obejmuje, czy całuje w policzki lub po prostu dobrze się razem bawimy, Harry opuszcza pomieszczenie. Myślałam z początku, że nie chce ze mną spędzać czasu i nie odpowiada mu moje towarzystwo, ale wszelkie moje wątpliwości zawsze rozwiewał Zayn, który tłumaczył, że Harremu jest po prostu ciężko. Setki raz pytałam o co tak dokładnie chodzi, ale nigdy nie uzyskałam odpowiedzi.
A cholernie potrzebowałam tej onieśmielającej obecności Stylesa. Facet przez swoją pewnego rodzaju tajemniczość mnie ciekawi i pociąga. Lubię gdy na mnie patrzy nawet jeżeli mnie to krępuje. Chyba ogólnie go lubię, a nawet mogłabym stwierdzić, że podoba mi się, kurewsko. Dlaczego jednak ucieka? Rozmawiając z nim zawsze jest ostrożny, jakby bał się cokolwiek powiedzieć. Rozmawiamy ze sobą, to oczywiste, ale nie w tak naturalny sposób jak z każdym innym. Jest miły, ale obojętny. I wydaje mi się, że ta obojętność jest wymuszona. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Drzwi kuchni otwierają się i do pomieszczenia wchodzi główny aktor moich myśli. Prostuję się zerkając na niego i zaraz wlepiam wzrok w swój prawie pusty kubek. Obracam go powoli w dłoniach, podczas gdy Harry nie rusza się nawet o milimetr.
-Um… -zaczyna nieudolnie i drapie się w tył głowy. Spoglądam na niego i przygryzam wargę. Opada ramieniem na drzwi lodówki, ale szybko się zbiera do porządku. –Przyszedłem po… tak. –mruczy pod nosem i wyciąga sok z lodówki. Rozgląda się po pomieszczeniu i wzdycha. –Nie wiesz gdzie Niall trzyma kubki? –pyta grzecznie i przekłada ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Nie wierzę, że zwracam uwagę na takie rzeczy. Kręcę głową odpowiadając tym samym na pytanie jakie mi zadał i ponownie słyszę jego westchnięcie. Przez moje myśli przebiega obraz tego jak wzdycha tuż przy mnie, ale natychmiast ignoruję to wyobrażenie. Harry przeszukuje szafki i jest coraz bliżej mnie.
-Harry… -mówię delikatnie i wypijam końcówkę mojego soku. –weź mój, nie będę już piła. –informuję i wyciągam dłoń z moim kubkiem w jego stronę.
-Dzięki. –szepcze uroczo i bierze ode mnie plastik. Nalewa do niego napój i obraca kubek w tą stronę, gdzie przed chwilą były moje usta. Bardzo powoli przykłada wargi do tego miejsca i sączy pomarańczową ciecz. Ponownie zagryzam wargę i nieustannie się w niego wpatruję. Jest przystojny i to cholernie. Chciałabym coś zrobić, żebyśmy wyszli z tej dziwnej strefy dystansu, ale nie jestem pewna czy uda mi się kiedykolwiek to zrobić przez jego onieśmielające zachowanie. Może rzeczywiście nie chce być moim przyjacielem, ani nikim innym, więc powinnam opuścić, prawda?
-Michelle –mówi z pasją i odstawia kubek na blat z mną. Jego zapach trafia do moich nozdrzy i aż muszę się przytrzymać szafki, żeby się nie przewrócić. –Niall zaraz zacznie cię szukać –mówi spokojnie, a jego palce odgarniają kosmyki moich włosów za ucho. Wciągam ze świstem powietrze i zerkam na jego drugą dłoń, którą zacisnął w pięść jakby musiał się przed czymś powstrzymywać.
-Już idę. –mówię nieświadomie, a nogi same odchodzą, pozostawiając Harrego w tyle.
Cholera jasna, nie mam pojęcia dlaczego tak łatwo odpuściłam okazję przebywania z nim sam na sam. Drażni mnie ta sytuacja, że nie możemy po prostu zwyczajnie ze sobą rozmawiać, bo ciągle jest ta niezręczna aura. Dystans i tajemniczość. Cholera no.
Gdy tylko wchodzę do salonu Niall radośnie podnosi dłonie w górę i zachęca, żebym do niego podeszła. Siedzi na podłodze, tak jak reszta imprezowiczów, a na środku podłogi kręci się butelka po pustej Coronie. Siadam posłusznie i w tym samym momencie chłopak zanosi się śmiechem i wskazuję na osobę którą szyjka butelki właśnie wskazała. O ile dobrze pamiętam jest to Megan i wyraźnie nie jest zadowolona ze swojego losu. Dziewczyna  sięga do kubeczka z karteczkami gdzie napisane są zadania i porusza zabawnie brwiami trzymając nas wszystkich w niepewności.
-Oby to był seks na stole… -marzy głośno Niall a Megan prycha głośno.
-Chciałbyś frajerze! –odpowiada z kpiną dziewczyna i zakłada ręce na piersiach.
-Oh… -mruczy cicho mój przyjaciel.
-Trzy wspólne shoty. Chodź do kuchni po wódkę frajerze. –śmieje się i ciągnie Horana za rękę.
Wszyscy zgromadzeni chichoczą i śledzą ich wzrokiem dopóki nie znikają za filarem. Rozglądam się po pomieszczeniu i widzę największy nieład jaki kiedykolwiek tutaj powstał. Sterta czerwonych kubków, butelek i opakowań po przekąskach wala się po podłodze, ale najwyraźniej nikomu to nie przeszkadza. Rob, znajomy Nialla ze szkoły wstaje i przycisza lekko muzykę i jest to niczym balsam dla moich uszu. Nagle słychać typowy dla Horana śmiech i wyzwiska, a chwile potem pojawia się z powrotem w salonie, ciągnąc Harrego za ramię, a Megan drepta zaraz za nimi.
-Mam, mam! Wszystko, mam. Możemy zaczynać Meg! –krzyczy entuzjastycznie i zmusza Harrego do siadu, wciskając go między mnie a Joshuę.
-Przepraszam –jęczy cicho Harry, a ja jedynie się uśmiecham. –Niall, stary, serio nie chcę w to grać!
-Morda Styles! Nie możesz chodzić raz w życiu zrobić po mojemu?!
-Gdy tak robię mamy same kłopoty –marudzi i próbuje wstać, ale ręka Nialla na jego głowie szybko go powstrzymuje.
-Nie tym razem, zaufaj.
Harry wzdycha, a Niall szybko nalewa do sześciu kieliszków wódki stawia je na podłodze i patrzy wymownie na Megan. Każde z nich pije trzy z nich bez przepijania i chłopak klaszcze w dłonie podając butelkę do zakręcania dziewczynie.
-Błagam Boże, żeby to znowu nie był Niall. –szepcze Meg i porusza butelką. Kręci się ona długo aż w końcu wskazuję w moim kierunku. Nie bardzo wiem czy chcę w to grać, ale Niall wmawia mi że to świetny pomysł i wciska kubek w dłonie. Wyciągam karteczkę i czytam na głos.
-Bita śmietana na łokciach, cokolwiek to znaczy.
-Nigdy nie widziałem, żeby robiły to dwie laski! –podekscytował się Joshua. –Przyniosę.
-Niall o co chodzi? –pytam cicho nachylając się nad jego uchem.
-Musicie wstać, wycisnąć bitą śmietanę na swoje łokcie i w tym samym czasie ją zlizać z drugiej osoby. –tłumaczy i szczerzy się głupio gdy zobaczył chłopaka który niósł sprej.
-Dawać łokcie ślicznotki! –woła a Harry poprawia się na miejscu i słyszę jak przełyka głośno ślinę. Zerkam na niego szybko, ale Niall pogania mnie żebym wstała. Zimna śmietana ląduje na moim i Megan łokciu i zaczynamy się śmiać same do siebie.
-Smacznego –mówię i podnoszę łokieć na wysokość jej ust.
Przylegamy do swoich skór w tym samym momencie i zaczynam się śmiać gdy widzę ubrudzoną dziewczynę, która chichocze w moją skórę. Gdy upewniamy się, że nasze łokcie są czyste, przytulamy się do siebie i siadamy na swoje miejsca.
-Powiem wam, że wyszło genialnie. –chwali Niall i podaje mi butelkę.
 Kręcę nią natychmiast i każdy wodzi za nią wzrokiem. Zwalnia koło Nialla, ale na szczęście go omija i gdy już myślę, że stanie na mnie, ostatkiem sił wskazuje na Harrego. Moje serce staje na moment i patrzę na niego ukradkiem. Jest spięty i nie wie co zrobić.
-Niall mówiłem, że to nie jest dobry pomysł. –broni się, ale Joshua wręcza mu kubek w dłoń.
-Nie ma go tutaj. –mówi Niall a ja kompletnie nie wiem o czym myśli. Harry wyciąga kartkę z kubka i rozwija ją powoli. Błądzi po niej wzrokiem i wręcza mi. Wydaje mi się, że wszyscy na mnie patrzą i nastała grobowa cisza, przez którą słyszę jedynie swój oddech.
-Jeśli nie chcesz, nie zrobię tego. –mówi chłopak zanim zdążyłam przeczytać co jest tam napisane. Rozchylam karteczkę i wlepiam oczy w każdą literę, która jest na niej napisana. Pocałunek. Jedno proste słowo, a ma jednak o wiele większe znaczenie. Nie wierzę, że właśnie to, Harry wylosował. Spośród tylu zadań wylosował właśnie to. Zagryzam wargę i czuję jak mój oddech robi się ciężki. Bardzo ciężki. Czuję dłoń Horana na swoich plecach, które głaszcze pocieszająco.
-Michelle? –pyta cicho a ja gniotę skrawek papieru w dłoni i odwracam się w stronę Harrego.
-Zrób. –szepczę, a wyraz jego twarz natychmiast łagodnieje. Jest taki jak dnia którego go poznałam. Przyjazny, troskliwy i skromny, pomimo seksapilu, którym tryska na lewo i prawo.
-Jeśli nie chcesz… -zaczyna ponownie, ale mu przerywam .
-Takie są reguły gry.
W dupie mam te reguły po prostu chcę, żeby to zrobił. I chociaż mu tego nigdy nie powiem to chcę, żeby zrobił to już od dawna. Zawsze się powstrzymuję i wydaje mi się, że on również, bo przecież, nie przytuliłbym mnie tamtej nocy tak po prostu bezinteresownie. Musiał tego chcieć, musiał tego pragnąć. I teraz też tego pragnie jestem pewna. Im dłużej jednak na mnie patrzy tym chyba zaczynam mieć co do tego wątpliwości.
Wpatruje się we mnie uważnie. Skanuje powoli moją sylwetkę i zatrzymuje się na dłużej przy ustach. Przełyka ślinę, a ja zagryzam wargę w oczekiwaniu na to co zrobi. Nastaje cisza. Wydaje mi się, że każdy patrzy na naszą dwójkę. Trwa to chyba godzinami.
-I tak jestem już trupem. –podsumowuje pewnym głosem Harry i wyrywa mnie to z myśli.
O czym on mówi? Chcę się o to zapytać, rozwiać te niezrozumiałe wątpliwości, ale chłopak przysuwa się do mnie jeszcze bliżej i nie jestem w stanie wypuścić z siebie nawet oddechu.
Delikatnie dotyka mojego policzka palcami, a na mojej skórze natychmiast pojawiają się ciarki. Dreszcz porusza nieznacznie moim ciałem, aż muszę zamknąć oczy. Mrugam kilkakrotnie i staram się wymieniać powietrze w najbardziej z możliwych naturalnych sposobów.
Harry przejeżdża palcami od linii żuchwy do szyi i obejmuje ją lekko. Nachyla się, ciągnąc tym samym moją szyję w swoją stronę. Krótki kontakt naszych nosów, które się o siebie otarły powoduje u mnie westchnięcie. Zagryzam odrobinę wargę, gdy masuje kciukiem moją wrażliwą skórę. Nakierunkuje moją głowę wyżej i dzielą nas dosłownie milimetry od pocałunku. Zamykam oczy nie mogąc wytrzymać pod wpływam emocji. Nie jestem w stanie nawet ruszyć ręką, bo jedyne na co przygotowane jest w tej chwili moje ciało to jego pocałunek.
Czuję najdelikatniejsze z możliwych muśnięcie warg, jakie kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić. Wydaje mi się, że dmuchnął w moje usta, a nie je pocałował. Wypuszczam w siebie więzione powietrze i rozluźniam mięśnie. Zrobił to. Naprawdę to zrobił. Powoli i niepewnie jakby chciał tylko zbadać moją reakcję. Nie odsuwam się od niego, jestem w zbyt dużym szoku, żeby się poruszyć. Ponownie czuję lekkie muśnięcie jego warg na moich i równie subtelnie próbuję oddać pocałunek. Nie może się powstrzymać, wiedząc, że ja również angażuję się w postawione mu zadanie i całuje mnie namiętniej oplatając wargami moje usta. Moje ciało reaguje na to w nieodgadniony dla mnie sposób, bo zaczyna lekko dygotać. Ręce mimowolnie otulają jego policzki, gdy znów nasila pocałunek. Jego usta się ciepłe, delikatnie szorstkie co daje pewnego rodzaju przyjemność i pomimo pasji jaką obdarza moje wargi, są wciąż ostrożne. Jeden pocałunek płynnie przechodzi do drugiego. Nasze torsy zbliżają się do siebie z każdym kolejnym wdechem. Harry przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze co powoduje u nas dwojga ciche mruknięcie. Całuje mnie jeszcze raz czule i dokładnie, po czym bierze w zęby wargę lekko ciągnąc, a na koniec cmoka ją leciutko jakby w ramach przeprosin. Rozwieram lekko oczy nadal będąc maksymalnie blisko niego i oddycham miarowo, wpatrując się w głębię jego oczu. Robi to samo i oboje nie wiemy co dalej uczynić.
-No stary… jesteś trupem. –komentuje po chwili Niall, a Harremu nawet nie myśli się oderwać ode mnie oczu.
 Przybliża się do mnie jeszcze raz wplatając palce w moje włosy i przywiera ustami do moich. Zakładam leniwie ręce na jego szerokie barki i gładzę dłońmi jego miękkie włosy. Nie jestem pewna ile trwamy w takiej pozycji, ale za żadne skarby świata nie chcę tego przerywać. Rozchylam wargi a Harry natychmiast to wykorzystuje i drażni językiem mój. Czuję jakbym miała się rozpuścić, gdy wodzi dłońmi po moim ciele, nieustannie mnie całując. Zapach jego perfum przyprawia mnie o zawroty głowy a ciepło ust jest wszystkim czego teraz potrzebuję.
-Potrzebujecie gumek, albo czegoś? –pyta Louis i zaczyna chichotać.
Chwila moment… Louis? Przecież jest z Zaynem i Liamem na zakupach. Harry staje się natychmiast napięty i odrywa ode mnie usta. Patrzymy w stronę przyjaciela, ale widzę że jest sam. Harry zerka na mnie szybko i głaszcze policzek. Odsuwa ode mnie dłonie i natychmiast czuję chłód po ich stracie. Pragnę więcej. Chłopak wstaje i podążam za nim wzrokiem. Wysyła mi ostatnie spojrzenie i uśmiecha się leniwie. Idzie w stronę Lou, szepcze mu coś na ucho na co kiwa porozumiewawczo głową i wychodzi z salonu w tym samym momencie kiedy wchodzi do niego Zayn.

-A jak się czuje mój bąbelek? –zapytał Harry spoglądając w stronę Lilly.
-Tatusiu… jestem księżniczką, zapomniałeś? –odparła karcąco dziewczynka kończąc posiłek.
-Przepraszam. –powiedział z uśmiechem.
-Czuję się dobrze, dziękuję że pytasz. –powiedziała śmiertelnie poważnie nasza córeczka i założyła ręce na piersi. –Możesz sobie nazywać bąbelkiem dzidziusia w brzuchu mamy, a nie mnie. –dokończyła opierając łokcie na blat wyspy kuchennej.
-Tam jest kwiatuszek. –naburmuszył się Harry i kucnął przede mną głaskając brzuch przy okazji szczerząc się do niego.
-Harry, na Boga, nie po to nadaje dzieciom imiona, żebyś nazywał je po swojemu. –uśmiechnęłam się i pogłaskałam jego loki.
-Czytałem, że w trzecim miesiącu ciąży dziecko ma już odruch ssania i doskonali się w nim zmysł dotyku. –powiedział profesjonalnie zerkając przelotnie w moje oczy –Ma siedem i pół centymetrów długości, waży czternaście gramów i zaczyna ruszać kończynami.
-Po co mi lekarz skoro mam go w domu –prychnęłam i spojrzałam na przerażoną Lilly. -Kochanie?
-Mamooo… -wyjęczała cichutko i przełknęła ślinę –Czy… czy ten twój kwiatuszek się w tobie rusza?! –pisnęła i zeskoczyła z krzesła. Harry objął ją ramieniem i pocałował w bark.
-Tak, skarbie. –odpowiedział jej cicho i wstał biorąc ją na ręce.
-Czy to boli?
-Tylko czasami. Na razie mamusia nic nie czuje, bo dzidziuś jest malutki. –pocieszam ją zgarniam swoje włosy w kucyk. Lilly wzdycha przeciągle i tuli się do ojca.  Przytulają się do siebie przez moment i Harry proponuje jej żeby pobawiła się w swoim pokoju. Lilly biegnie ochoczo po schodach ze śpiewem na ustach.
Oblizuję wargi i uśmiecham się do męża. Wyciąga do mnie ręce, żebym wstała, co też czynię i obejmuje mnie luźno w pasie. Opieram dłonie na jego bicepsach.
-Muszę coś powiedzieć. –zaczął prosto, przesuwając palcami do góry po mojej talii.
-Co takiego? –zachęciłam ponętnie przechylając głowę w bok i mrużąc oczy.
-Michelle… -szepnął wodząc palcem wskazującym po krawędziach miseczki od mojego stanika. –Urosły. –pochwalił i ścisnął moje piersi, wzdychając.
-W trzecim miesiącu ciąży się powiększają, nie wiedziałeś? –zaczęłam go drażnić układając usta w cwany uśmieszek.
-Wiedziałem. –powiedział, przełykając ślinę. –Pamiętam jak dotknąłem je po raz pierwszy. Hm! Nie sądziłem, że dane mi będzie dotykać te cudeńka codziennie.
-Jesteś okropny –przyznałam i zaczęłam chichotać. Harry nie przestawał mnie pieścić. Oplotłam dłonie wokół jego szyi i złączyłam na krótko nasze usta.
-Jak dobrze, że za mną wtedy pobiegłaś.

Siedzę oszołomiona na podłodze i wpatruję się w pustą przestrzeń w której zniknął Harry. Uśmiechnięty Zayn zaczyna witać się ze wszystkimi wokół. Podbiega do mnie i całuje szybko. Wstaję chwiejąc się lekko na nogach, nie odrywając oczu od wyjścia. Jezu, naprawdę się całowaliśmy. Ma samą myśl o jego ustach mam ochotę cofnąć czas.
-Idź za nim. –szepcze mi do ucha Niall. Nim mogę pomyśleć nad jego słowami idę w kierunku drzwi. Myślę, że nawet jeśliby mi tego nie powiedział to i tak bym to zrobiła.
-Michelle? Gdzie idziesz? –pyta Zayn i chce złapać mnie za rękę, ale nie zdąża.
-Do łazienki. –wymiguję się od odpowiedzi i słyszę jak Niall zaczyna go zagadywać.
Idę przez ciemny korytarz pewnym krokiem. Wiem po Harrym, że stoli już pewnie na podjeździe i szykuje się do odjazdu. Zakładam szybko za duże buty Nialla i otwieram z rozmachem drzwi wejściowe. Mroźne powietrze od razu mnie atakuje, ale nie zwracam na nie uwagi. Harry otwiera właśnie drzwi do swojego samochodu, ale widząc mnie zatrzymuje natychmiast swoje ruchy. Muszę wyglądać dziwnie zwłaszcza w tej wichurze śniegu. Roztargane włosy, niespokojny oddech, cienka biała bluzka na koronkowych ramiączkach i gigantyczne buty Horana. Zaciągam się lodowatym powietrzem i wypuszczam z siebie powietrze.
-Michelle, wracaj do domu, natychmiast. –mówi stanowczo chłopak i zatrzaskuje drzwi auta. Kręcę jedynie głową i robie niezauważalny krok do  przodu. –Mówię poważnie, nie chcę, żebyś się przeziębiła.
-Dlaczego ode mnie uciekasz? –pytam żałośnie i stukam zębami z zimna.
-Nie uciekam, po prostu obiecałem, że nie będę się od ciebie zbliżał.
-Komu to obiecałeś? –pytam głośniej i pewniej.
-To bez znaczenia. –odpowiada mi i spuszcza głowę w dół. –Wróć do środka. –prosi ponownie, nie patrząc na mnie.
-Chciałeś tego, czy po prostu musiałeś to zrobić, bo cie zmusiłam? –zadaje kolejne pytanie podchodząc bliżej.
Nie wiem co mą kieruje, dlaczego to wszystko mówię… nie chcę tego wiedzieć, bo boję się odpowiedzi. Wzdycham przeciągle i odwracam głowę w bok. Stoję tak wieczność podczas gdy płatki śniegu okrywają moje ciało. Kątem oka widzę, że Harry zmienia pozycję i idzie w moją stronę. Odwracam głowę w jego stronę na ułamek sekundy zanim jego usta przylegają mocno do moich. Natychmiast otula moje policzki dłońmi i przyciąga do siebie tak, że nie mogę ruszyć się w którąkolwiek stronę. Od razu oddaję pocałunek zarzucając ręce na jego ramiona. Całuje mnie mocno i namiętnie. Niemal zatraca się całkowicie i ważniejszy jest dla niego pocałunek niż oddychanie. Zaczyna sunąć subtelnie po moim ciele, najpierw po szyi, dekolcie, piersiach, talii, aż w końcu zaciska dłonie na pośladkach. Każdy centymetr mojego ciała, który dotknął rozpalił się ogniem, pomimo mrozu. Obejmuje moje ciało i nachyla lekko do tyłu, wkładając w każdy kolejny pocałunek pasję i pożądanie. Jęczę w jego usta nie mogąc się już powstrzymać, a on zaczyna zwalniać. Uroczo cmoka mnie kilkakrotnie i podczas tego szepcze.

-Chciałem tego, od chwili kiedy pojawiłaś się w moim życiu po raz pierwszy, Michelle. 


______________________________________________
Tak wiem, że to już jest śmiertelnie nudne, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać i opisałam ten pierwszy z pierwszych pocałunków Hachelle. Mam nadzieję, że się podobał i każdej dziewczynie życzę tak zajebiście wyimaginowanego Harrego jak z The Love Promise. 
Pijemy, żeby nasze dzieci miały taki ojców jak on.
Pijemy, żeby nasze dzieci nie bały się burzy.
Pijemy, żebyśmy żyli szczęśliwie i przede wszystkim mądrze. 
Zdrowie wasze w gardła nasze. 
Do następnego ;*