~*~
Rozwieram lekko oczy i wplątuję sobie palce we włosy masując tył głowy.
Czyjś oddech łaskocze delikatnie moją twarz i czuję zimną dłoń na biodrze,
która je głaszcze. Przestraszona i zniecierpliwiona mina Luka jest pierwszą
rzeczą jaką dostrzegam i jęczę na ten widok.
-Mówiłam ci, żebyś sobie poszedł. –mamroczę i podnoszę się do siadu.
Dopiero teraz zauważam, że jestem w salonie na kanapie, a Luke klęczy na
podłodze.
-Nie jestem taki głupi, żeby zostawić dziewczynę, która przed sekundą
zemdlała wprost w moje ramiona, samą w domu, Kathy… Katherine! –poprawia się
szybko i siada tuż koło mnie. –Dobrze się już czujesz? Dlaczego w ogóle
zemdlałaś?
-Skąd ja mam to do cholery wiedzieć? Zemdlałam i tyle, nic się przecież
nie stało. A teraz idź już… -doskonale wiem dlaczego straciłam przytomność, ale
dzielenie się z takim idiotą informacjami o mnie, naprawdę jest złym wyjściem.
Jeszcze tego by brakowało, żeby zaczął wszystkim rozpowiadać, że… -Czuję się
lepiej. –zapewniam go i wstaję ignorując ponowny zawrót głowy i ciemny obraz przed
oczami.
-Jesteś pewna? –zapytał i stanął przede mną.
-Luke… Czemu cię to tak obchodzi? –pytam z zaciekawieniem i mrugam
oczami, żeby pozbyć się dziwnego uczucia.
-Nie wiem… po prostu się martwię.
-Ty?! O mnie? –zaśmiałam się sarkastycznie i podeszłam do drzwi
otwierając je szeroko, poczym zaprosiłam gestem dłoni, żeby posłusznie wyszedł.
Westchnął tylko cicho i stanął w progu, zerkając na mnie.
-Powinnaś odpocząć. –sugeruje.
-Cały czas o tym mówię. –wzdycham kręcąc głową.
-Czy jest coś co mógłbym dla ciebie zrobić?
-Nie, po prostu wyjdź. –jęczę i pcham go w stronę schodków.
-Chcę cię jakoś przeprosić.
-Nie potrzebuję tego.
-Daj mi szansę. –prosi, zaskakując mnie tym wyznaniem. –Nie taki był cel
tego wszystkiego, przysięgam. Zupełnie inaczej miała wyglądać nasza relacja.
-To niby jak ?! –wrzeszczę z irytacji.
Nim mogę cokolwiek przeanalizować zostaję przyciśnięta do ściany przez
jego ciało i ciepłe usta przylegają do moich. Lekko nimi porusza i czuję
dreszcze przechodzące po moim kręgosłupie. Są szorstkie, cieplejsze niż jego
dłonie i dodatkowo nadzwyczaj zachłanne. Dłonie Luka zsuwają się po moich
nagich ramionach i gdy dociera do dłoni kładzie je sobie w pasie, natomiast
jego obejmują moje plecy i nasila pocałunek. Jestem oszołomiona i nie potrafię
się sprzeciwić chociaż wiem, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Stoję, po
prostu stoję i poddaję się temu, żeby mnie całował. Chce mnie zachęcić bym
zrobiła to samo, ale nie dam mu tej satysfakcji. I tak robię za dużo,
pozwalając mu na jakieś idiotyczne wybryki. Nie powinien tego robić, nie
powinien się do mnie przywiązywać, bo skrzywdzi tym mnie… i siebie również.
Widząc, że nie reaguję w żaden sposób na jego zachłanność i pasję jaką wkłada w
te pocałunki, postanawia zwolnić tempo i muska słodko moje wargi, leciutko
drażniąc je językiem. Łapię pewniej za jego koszulkę i odsuwam go od siebie.
Oddech ma nierówny i przygląda mi się z niezrozumieniem. Wypuszczam z siebie
powietrze i odstawiam ręce od jego ciała.
-Po co to zrobiłeś? Myślisz, że jednym pocałunkiem naprawisz wszystko?
–pytam go spokojnie i znów zaczyna mi się kręcić w głowie.
-Nie. Chciałem ci pokazać, że nie jestem tylko bezczelnym dupkiem za
którego mnie uważasz. Zrobiłem to, bo chciałem. Chciałem cię posmakować i
sprawdzić czy moje przypuszczenia i marzenia o twoich ustach są prawdziwe.
–tłumaczy i przejeżdża sobie dłonią o włosach.
-Sprawdziły się? –pytam i ponowy ból przechodzi przez moje ciało przez
co ledwo co stoję na nogach.
-Nie zupełnie. –odpowiada niechętnie i gryzie sobie dolną wargę.
-To świetnie, na razie. –komentuję i chcę jak najszybciej wejść do domu.
Gdy tylko się odwracam by przekroczyć próg, Luke łapie mnie za nadgarstek i
powstrzymuje.
-Nic to dla ciebie nie znaczyło? –szepcze, a do moich oczu zaczynają
napływać łzy. Spuszczam głowę na dół i pozwalam im spaść na werandę.
-Znaczyło zbyt wiele. I dlatego musisz już iść, zostawić mnie na zawsze
samą, by nie zaczęło to coś znaczyć dla ciebie. Luke, nie angażuj się w to, żyj
tak jakbym nigdy nie istniała i nie pokładaj nadziei w coś czego nie będziesz
mógł w stanie znieść. –ostatnie słowa niemal szepczę i gdy dłoń chłopaka
nareszcie mnie puszcza, bez słowa wchodzę do mieszkania i zamykam drzwi na
klucz.
Idę szybko do kuchni i upadam na kolana przed szafką przeszukując jej
zawartość. Wyrzucam na podłogę rzeczy które aktualnie nie są mi potrzebne. Jest
mi coraz gorzej, świat zaczyna wirować i nie widzę już praktycznie niczego.
Staram się powstrzymać łzy, ale marnie mi to wychodzi. W końcu znajduję
błękitne pudełeczko i wysypuję jego zawartość na kuchenne kafelki. Sprawdzam
każdą fiolkę, w której powinien być przeźroczysty płyn, ale wygląda na to, że
wszystkie są puste.
-Nie, proszę nie dzisiaj. –jęczę sama do siebie i wstaję nieudolnie z
podłogi.
Ręce zaczynają drżeć mi przeraźliwie, a nogi krzyczą bym pozostała na
ziemi. Uchylam górną szafkę i na moje szczęście znajduję przedmiot, którego
szukałam, niemal od razu. Zsuwam się boleśnie po drzwiach lodówki i układam
swoje ciało do pozycji leżącej, jedynie głowę pozostawiam w pionie, opierając ją o lodówkę. Podwijam
koszulkę w górę i rozpinam szybko spodnie ciągnąc je w dół, aby odsłaniały moje
ciało. Słyszę jak głośno sapię, a każdy oddech sprawia, że mam ochotę wyjąć nóż
z szuflady i wbić go sobie w serce, żeby nie cierpieć już dłużej. Drżące ręce
nie współpracują ze mną tak jak powinny i warczę z bezsilności w jakiej się
teraz znajduję. Nie mogę dłużej czekać, dlatego z zamkniętymi oczami wybijam
igłę strzykawki w miejsce nad moim biodrem i przyciskam kciukiem spust, żeby
wprowadzić jej zawartość do mojego organizmu. Rozchylam jedno oko, by zobaczyć
gdzie dokładnie trafiłam i dziękuję Bogu, że w miarę wszystko się udało. Odrzucam
strzykawkę na bok i zamykam oczy, pogrążając się w śnie.
*Luke POV*
Cholera jasna. Sądziłem, że Kathy domyśli się, że nie chcę się z niej
tylko ponaśmiewać. Posłuchałem „dobrej” rady Caluma o tym, że dziewczyny lubią
jak się z nimi drażnisz i lecą do ciebie jak pszczoły do… kwiatków czy czegoś
tam. Uznałem, że to dobry pomysł skoro Cal i Rita są ze sobą tak długo, a ten
debil przekazał mi swoje wszystkie „cenne” wskazówki jak to poderwać
dziewczynę, więc spróbowałem.
Od samego początku nie podobało mi się to, ale postanowiłem dać wszystkiemu
szansę. Kathy jest zupełnie inna niż Rita, co utrudniało mój plan i musiałem
się nieźle nagimnastykować, żeby cokolwiek wskórać. Najwyraźniej spierdoliłem
po całej linii, bo ma mnie dość i sądząc po jej zachowaniu, znienawidziła mnie
jeszcze bardziej w ciągu dosłownie jednej godziny.
Jeszcze ten pocałunek. Co ty do cholery myślałeś Hemmings?! Że rzuci ci
się na szyję i wyzna miłość po tym jak nazwałeś ją ostatnią brzytwą którą
możesz się chwycić, bo nikt inny nie chce się z tobą przeruchać. Eh, może nie
nikt… To ja nie chcę nikogo innego. Chcę tylko jej ust. Nawet tych kamiennych i
lodowatych, które całowałem przed chwilą. Teraz gdy zamknęła mi drzwi przed
nosem, uświadomiłem sobie jak cudownie smakuje. Mimo, że za wszelką cenę chciałem
pobudzić jej wargi by ze mną współgrały, cieszę się, że jednak tego nie
zrobiły. To było by dla mnie zbyt łatwe. Powinienem przegrać, by nauczyć się,
że nie powinienem jej tak traktować.
Jestem debilem. Nie wiem czy mam wyważyć drzwi i powiedzieć jej, że
zachowywałem się jak skończony idiota czy odejść posłusznie tak jak mnie
prosiła i chociaż raz w życiu, być jej uległym. Od początku powinienem taki
być, ale za cholerę nie wiedziałem, że tak ją ranię całym tym pieprzonym
zachowaniem. Nigdy nie dawała tego po sobie poznać. Jedynie wywracała oczami, wzdychała
lub odchodziła… i dziś dowiedziałem się że odchodziła z płaczem. Idealnie to w sobie ukrywała, dlatego jej oschłe
słowa raniły moją duszę i nie mogłem uwierzyć, że to przeze mnie jest taka
smutna.
Płakała. Płakała na moich oczach. Nie mogłem znieść widoku łez płynących
po jej policzkach, dlatego od razu zapragnąłem je zetrzeć. I odepchnęła mnie. Teraz
jej się nie dziwię, bo po raz pierwszy dotknąłem ją jako prawdziwy ja, nie jako
robot zaprogramowany przez Caluma. Poczułem jakby ktoś wbił mi nóż w serce i
zaczął nim kręcić jak kołowrotkiem.
Po całej tej przygodzie ze mdleniem, całowaniem i odepchnięciem mnie przez
jedyną dziewczynę, na którą naprawdę mam ochotę, nie tylko cielesną, ale także
mentalną zostałem sam na werandzie Kathy z moimi myślami. Kurwa, nie
powinienem jej tak nazywać skoro nie chce. Zastanawiam się co musi teraz robić?
Jak się czuje i czy znowu płacze? Chciałbym być teraz z nią i wszystko
wyjaśnić, ale wzdycham głęboko i schodzę wolno po schodkach.
___________________
Ciąg dalszy nastąpi.
O CHOLERA
OdpowiedzUsuńdobra, zaskoczyłaś mnie w tym momencie totalnie,
KATHERINE CO TY CZYNISZ
takie tam czytam sobie czytam, POCAŁUNEK SOŁ EMOŁSZYNS a tu nagle jeb strzykawka a ja jestem jak:
CO TU SIE PRZEPRASZAM ODPIERDALA?!
i szczerze? sama nie wiem co myślę.
tzn owszem, ja kocham wszystko co wychodzi spod twoich palców (ja wcale nie myślę w złym kierunku) ale po tym co odwaliła Karherine... OHOHO.
żadam żeby Hemmo tam wbił, dowiedział sie konkretnie co i jak, kto może mówić do niej ,,Kathy" I ŻEBY JĄ OGARNĄŁ I ŻEBY SIĘ KISSNELI OK
love you
za tydzień o tej porze będziemy razem O JACIESZPIERDZIELE ♥
ojoj się dzieje <3
OdpowiedzUsuńkocham <3