niedziela, 1 lutego 2015

One Shot. Part 4. Say my name if you know who I am.

Teraz to Luke stoi z rozwartymi ustami i szeroko patrzącymi na mnie oczyma. Oblizuję zaschnięte usta i wypuszczam z siebie drżący oddech. Teraz wie zdecydowanie za dużo. Nie powinno go tu być. Nie powinnam go prowokować, w ogóle z nim rozmawiać i zwracać uwagi na jego chorą grę. Wydaje się być tym wszystkim poruszony i zmartwiony. Chcę coś powiedzieć, ale boję się, że źle dobiorę słowa i wszystko potoczy się nie tak jak powinno. Nie chcę go tu. To znaczy chcę, ale nie mogę się do niego przywiązać. Zniszczę mu życie, swoim. Muszę go jakoś zmusić do zapomnienia o mnie, ale nim mogę coś wymyśleć to on pierwszy przemawia.

-Od jak dawna to robisz? Czy to przez jego śmierć zaczęłaś, czy może ja byłem powodem dla którego wpakowałaś się w to gówno? –wiele czasu mija zanim zaczynam myśleć nad jego słowami. Ja nawet nie wiem jak mam odpowiedzieć, jak mam mu to wszystko wyjaśnić i czy chcę mu to wyjaśniać.
-Nie wiem… -mówię jedynie i zaczynam bawić się końcem koszulki.
-Katherine, ja… -zaczyna i cieszę się, że powiedział moje pełne imię – Ja chyba…
-Powiedziałeś dziś zbyt dużo, Luke. Wiem, że nic do mnie nie czujesz i w pełni to rozumiem. Nie możesz mi pomóc, więc proszę… błagam, odpuść.
-Nie, nie, nie, Katherine ja chyba naprawdę się w tobie zakochałem, a całe to moje pojebane zachowanie było spowodowane przez Caluma, wiesz ten z czarnymi włosami i wielkim kinolem. To on kazał mi to wszystko robić i wiem, że zaszło to za daleko, tylko nie sądziłem, że sobie z tym AŻ tak nie radzisz… Chcę ci pomóc, myślę że jakoś razem byśmy dali radę.
Nie ulega wątpliwości, że człowiek przede mną postradał zmysły. Czy on nie wie, że zabawa moimi uczuciami nie uczyni niczego dobrego w moim organizmie? Niech już więcej nie kłamie i zostawi mnie i moje problemy, do cholery. Podziwiam jego szybkie wyszukiwanie wymówek i nowych kłamstewek, ale nie mogę się już na nie więcej nabrać. Kręcę tylko głową na znak, że nie zgadzam się na jego propozycję, a on jęczy zrezygnowany i porywa mnie w ramiona. Piszczę zaskoczona jego nagłym ruchem gdy rzuca nas na kanapę i góruje nade mną.

-Co mam kurwa z tobą zrobić? Jak mam cie przekonać, że mi na tobie zależy? No powiedz mi, jak? –pyta będąc zaledwie kilka centymetrów od mojej twarzy. Jego bliskość sprawia, że czuję lekki ucisk na dole brzucha i ogromną ochotę, żeby w pełni spróbować jego ust.
-Nie możesz nic zrobić. Dla ciebie najlepszym wyjściem będzie opuszczenie mojego domu… -szepczę w jego usta i nie mogę się powstrzymać przed dotknięciem jego policzka. –Jeśli to zrobisz, to obiecuję ci… -ledwo co muskam jego usta i czuję jakby wytworzyły się między naszymi wargami przyjemne iskierki. –już nigdy… nigdy mnie nie zobaczysz. –kończę zdanie i przysuwam sobie jego twarz do pocałunku. Usta ma ciepłe i delikatne w swoich czynach. Idealnie współpracują z moimi, które tym razem angażują się we wspólną grę. Wplątuje palce w moje włosy i kładzie się na moim ciele. Jego ręka wędruje śmiało po mojej talii i nasila pocałunki za każdym wdechem.
-Chcę cię widzieć –mówi szybko odrywając się ode mnie na sekundy –Nie odejdę, nie ma takiej opcji.
-Odejdziesz jeśli powiem ci prawdę. –mamroczę niewyraźnie w jego usta, ale  nie chce mnie najwyraźniej słuchać i przyciska do mnie wargi tak mocno, że nie mogę nawet normalnie oddychać. Przytula się do mojego ciała, aż w końcu po długiej kłótni o dominację, uśmiecha się leniwie i zakopuje twarz w moich włosach, głaszcząc je przy okazji.
-Dlaczego byłem kretynem, przez tak długi okres czasu? –pyta bardziej sam siebie niż mnie. Cmoka mnie szybko w ramię i powraca do dawniej pozycji.
-Opowiedz mi o nim. –mówię cicho, a jego ciało robi się napięte.
-Cóż… co tu dużo mówić… -ewidentnie chce odbiec od tematu, ale pragnę, żeby kontynuował i szturcham go lekko, dając znak, żeby mówił. –Mój ojciec aktualnie siedzi w więzieniu, za pobicie ośmioletniej dziewczynki i dwunastoletniego chłopca, wymuszony gwałt na własnej żonie i jej siostrze oraz za handel narkotykami. –podsumowuje zwięźle, a ja przełykam głośno ślinę, słysząc te słowa. Własny ojciec pokaleczył jego duszę w tak ohydny sposób. Chcę wiedzieć więcej dlaczego to robił, jaki był wcześniej, dlaczego zaczął to robić i czy Luke mógłbym mu kiedykolwiek wybaczyć. Nie zadaję jednak tych pytań, bo wiem, że za bardzo by go zraniły, poza tym nasza relacja nadal jest dla mnie jedną wielką zagadką i kto wie może za trzydzieści sekund znowu nam coś odpierdoli i rzeczywiście będę musiała jechać na to rozstrzelanie? –Teraz ty opowiedz mi coś o twoim bracie… -skomli w moje włosy i wtula się we mnie jeszcze bardziej, okręcając się lekko, dzięki czemu oboje leżymy na bokach.
-Cóż… był kochanym bratem. Zawsze o mnie dbał, dawał mi swoje słodycze i czekał na mnie pod szkołą, żeby zabrać mnie do domu. Aż pewnego dnia nie przyjechał. Czekałam na niego tak długo, że aż zrobiło się ciemno. Poszłam więc sama i wtedy po raz pierwszy poczułam się samotna i zagubiona, chociaż nie wiedziałam jeszcze, że gdy przyjdę do mieszkania mój brat będzie leżał martwy na podłodze w kuchni. Miejsce było w podobnym stanie jak teraz jest ta sama kuchnia. Dookoła niego leżały puste strzykawki, pudełko z lekami, rozbita butelka bourbonu i przeróżne rzeczy porozrzucane wokół.
-Miał ten sam problem co ty? –pyta łagodnie i zgarnia mi kosmyki włosów z twarzy.
-Można tak powiedzieć… -odpowiadam i wzruszam lekko ramionami. – Miał trzydzieści jeden lat… i tak właśnie zostałam sama, ze starą ciotką mieszkającą naprzeciwko.
-Przykro mi –mówi i wiem, że jest to szczere wyznanie. –Nie musisz skończyć tak jak on, Katherine. Pomogę ci…
-Nie możesz… Moje życie sprowadza się do śmierci, która nastąpi szybciej niż się spodziewam, dlatego musisz odejść. Źle robię będąc wtuloną w ciebie… Ja odejdę, a ty będziesz przez to bardziej nieszczęśliwy.
-Nie musisz odchodzić, co ty w ogóle wygadujesz? Wystarczy, że odstawisz to co bierzesz, będziesz zdrowo się odżywiać i wszystko będzie dobrze, zobaczysz!
-Luke, nie mogę tego odstawić…
-Możesz! –krzyczy pełny entuzjazmu.
-Bez tego umrę szybciej. –tłumaczę mu, ale tylko kręci głową i zatyka mi usta.
-Przestań, proszę. Będę przy tobie codziennie, będę cię kontrolował.
-Nie rozumiesz, Luke. Ja umieram… -szepczę, ale nie daje mi dojść do słowa.
-Mogę przyjeżdżać do ciebie po szkole, siedzieć cały dzień tutaj, żebyś nie czuła się samotna i razem jakoś to przezwyciężymy…

Nie mogę już słuchać jego optymistycznego tomu i wyjawiam całą prawdę, którą trzymałam tylko dla siebie. 
-Mój brat nie brał narkotyków i ja też ich nie biorę. Jestem genetycznie skazana na śmierć. Śmiertelna rodzinna bezsenność, czyli tak zwana choroba prionowa. Charakterystycznymi symptomami są: bezsenność, ataki paniki, różne fobie, spadek wagi, problemy z kontaktem z otoczeniem, zaburzenia równowagi oraz kłopoty z koordynacją. –mówię to wszystko jednym tchem, jak recytację wiersza przez zdenerwowanego pięciolatka - Biorę zastrzyki insulinowe, żeby nie umrzeć z wykończenia organizmu, bo nie jem. Biorę zastrzyki nasenne, żeby dać mojemu organizmowi chwilę regeneracji, bo nie śpię. Nie wynaleźli zastrzyków na utrzymanie ciała w pionie, dlatego byłeś świadkiem mojego nieudolnego omdlenia. Tak strasznie nie chciałam ci tego mówić… -chcę zbadać jego emocje, ale nie potrafię niczego odczytać. Żałuję, że tu jest, że musi teraz patrzeć na chorą wariatkę.

 Zaczynam płakać i chowam się w jego torsie, zakrywając dodatkowo twarz dłońmi. Otula mnie lekko i milczy. Wydaje mi się, że jego milczenie trwa całe godziny i zaczyna mnie to niepokoić. O czym teraz myśli? Czy mi wierzy? A może uważa mnie tylko za idiotkę, która wymyśliła sobie chorobę, żeby ukryć uzależnienie? I co teraz zrobi? Zostawi mnie czy zlituje się nade mną i posiedzi jeszcze dwie minuty, żeby nie było mi smutno, z powodu mego nieuniknionego losu? Podnoszę głowę i napotykam od razu jego troskliwe spojrzenie. Jakby mi ktoś powiedział rano, że będę sobie leżeć w ramionach tego kretyna, to przysięgam, że wybijałabym mu wszystkie zęby. Mruga kilkakrotnie i całuje mnie w czoło.


-Nie opuszczę cię… -szepcze cicho, patrząc na mnie błękitnymi tęczówkami. Uśmiecham się nieśmiało mówiąc nieme „Dziękuję” i ponownie wtulam się w szeroki tors Luka, czując na ciele lodowaty chłód jego dłoni.

______________________________

1 komentarz:

  1. OKURWAJEGOJEBANAMAĆ

    DZIEWCZYNO STAPH
    DOPROWADZASZ MNIE DO SKARJNYCH EMOCJI OK


    czyli kurwa częściowo, mimo, że totalnie się tego nie spodziewałam, miałam racje z chorobą :O


    cholera jasna, chyba wolałabym jednak jej nie mieć :cc
    Kurwa, nie wiem od czego zacząć.
    Po 1:
    ,,-Co mam kurwa z tobą zrobić? Jak mam cie przekonać, że mi na tobie zależy? No powiedz mi, jak? –pyta będąc zaledwie kilka centymetrów od mojej twarzy. Jego bliskość sprawia, że czuję lekki ucisk na dole brzucha i ogromną ochotę, żeby w pełni spróbować jego ust." CZEMU MIAŁAM NIEODPARTE WRAZENIE ZE BĘDĄ SEKSY CZY CHOCIAŻ JAKAŚ MAŁA MEJK AŁT SESZYN?

    po 2:
    ojciec Luke`a <<<<<<<<<<<<<
    je jebe
    historia brata Katherine <<<<<<<<
    Kurwa obydwoje mają tak najebane w życiu, taki bagaż pieprzonych doświadczeń, że o ja pieprze.
    po 3 :
    LUKE JEST AUTENTYCZNIE ZAJEBIŚCIE KOCHANĄ OSOBĄ OK
    po 4:
    Boże kochany, jak przeczytalam, że to choroba genetyczna ( btw niech mi ktoś powie ze czytając ff marnuję czas, ja się tu kurwa edukuję, wiem na czym polega śmiertelna rodzinna bezsenność ok ) to kurwa to było takie: O JEZU NIE.
    i naprawdę, spodziewałam się tego ćpania a nie choroby i kuwa, teraz żałuję ze to nie nałóg, bo jeśli ona umrze.... OMFG NO, PLS NO.

    KOBIETO KOCHANO SKAD TO WSZYSTKO W TYM TWOIM KAPUCYNIE SIE BIERZE TO I HAVE NO FUCKING IDEA


    ale i tak CIę kocham

    weny misia ♥

    OdpowiedzUsuń