Tęsknię. Tęsknię za tym pieprzonym
miejscem, które nazywałam przez ostatnie dwadzieścia lat, domem. Za ciocią i
mamą. Za szkołą, która wbrew pozorom nie była taka zła. Za przyjaciółmi, dzięki
którym choć na chwilę mogłam zapomnieć o wszystkich zmartwieniach. Nie tęsknie
tylko za jedną osobą, przez którą siedzę teraz w nowym mieszkaniu w Harrow, 65
mil od Andover. Piję herbatę i wycieram powoli płynące łzy z policzków.
Wpatruję się tępo w widok za oknem i staram się przestać myśleć.
Podoba mi się nowe miejsce. Jest
przytulne, przestronne i całkowicie nieznane. Jedyną osobą, którą znam jest
Zayn i sprzedawczyni ze sklepu, Loren, która uważa, że jesteśmy prześliczną,
ale dość smutną parą. Nigdzie jeszcze nie wyszłam sama, więc pewnie dlatego te
podejrzenia. Dodatkowo Zayn nie puszcza mojej dłoni nawet na sekundę, więc
wcale jej się nie dziwię.
Odstawiam pusty kubek na blat stolika
i spoglądam za siebie. Zayn rozmawia z kimś przez telefon, gestykulując nerwowo
i co chwile drapiąc się po głowie. Jest nerwowy i impulsywny od czasu naszej
przeprowadzki i wydaje mi się jedynym obiektem jego myśli jestem ja. Ciągle
pyta się czy czegoś nie potrzebuję, czy dobrze się czuję i czy jest coś co
mógłby dla mnie zrobić. Ja natomiast stałam się bardziej zamknięta w sobie i nadzwyczaj
cicha, bo jedyne słowa jakie wypowiadam w ciągu dnia to ‘tak’, ‘nie’,
‘dziękuję’ i ‘nie jestem głodna, Zayn’.
Chcę tam wrócić i jednocześnie nie.
Nie wiem co jest dla mnie lepsze. Myśl, że moja matka jest właśnie gwałcona,
czy że to ja mogłabym być na jej miejscu? Przygryzam wargę i zakładam włosy za
ucho. Zaczyna boleć mnie całe ciało na wspomnienie przeszywającego cierpienia.
Zayn podchodzi do mnie i uśmiecha się delikatnie na pocieszenie. Wydycha głośno
powietrze i całuje mnie w czoło.
-Michelle, musimy porozmawiać. –mówi
i siada naprzeciw mnie przeczesując włosy do tyłu.
-Tak. –odpowiadam jedynie i czekam,
aż zacznie mówić. Mija dobra chwila zanim znajduje w sobie siłę głosu i w końcu
przemawia.
-Pamiętasz tego chłopaka, na którego
ostatnio wpadłem przez przypadek w markecie? –kręcę głową na znak, że nie wiem
o czym mówi, więc kontynuuje –Rzeczywiście możesz go nie kojarzyć, ale mniejsza
o to. Spotkałem go wczoraj na stacji benzynowej i zapytałem czy nie zna może
kogoś kto potrzebuje ludzi do pracy. Nic nie przyszło mu do głowy, ale
wymieniliśmy się numerami i powiedział, że postara mi się pomóc. Właśnie do
mnie zadzwonił i powiedział, że może uda mu się, mnie gdzieś wkręcić, ale
musimy to obgadać przy piwie. Teraz u niego jest impreza i prosił, żebym
przyszedł. –mówi cicho i głaszcze mnie po policzku, oczekując z mojej strony
jakiegoś komentarza. Przełykam ślinę i mrugam kilkakrotnie.
-Jedź więc. –szeptam i wzruszam
ramionami.
-Michelle nie zostawię cię samej w
domu. Nie wiem ile mi tam zejdzie. Nie chcę, żebyś siedziała tutaj sama. Jak
pojedziesz ze mną będę przynajmniej pewny, że nic ci nie jest.
-Zayn, ja naprawdę nie mam ochoty na
imprezy. –marudzę i podciągam koc pod brodę.
-Wiem. Cholera, wiem. Ale muszę mieć
jakąś prace, skarbie, a ten cały Harry wydaje się jakimś biznesmenem, który ma
wtyki dookoła świata, więc mi pomoże. Chodź ze mną, żebym się nie martwił.
Proszę, dobrze ci to zrobi, zobaczysz.
-Ale wrócimy, tak szybko jak to tylko
możliwe. –ostrzegam i wyplątuję się z koca.
-Dobrze. Pewnie. Oczywiście.
–potwierdza i masuje szybko moje ramię, po czym biegnie na górę i przynosi mi
sweter. Wzdycham i wchodzę do łazienki poprawić makijaż. Nakładam bez słowa
buty i narzucam wolno okrycie na ramiona.
-Dobrze? –pytam i odrzucam włosy w
tył.
-Tak, skarbie. Chodź. –odpowiada i
łapie mnie za rękę. Pomaga mi wejść do samochodu i zaraz ruszamy. Opieram głowę
o szybę i patrzę na linie, które przesuwają się szybko po jezdni. Zayn spogląda
na mnie co jakiś czas kątem oka i gładzi moją dłoń, którą trzymam na udzie.
-Kocham cię –szeptam i patrzę na jego
profil. Unosi lekko kąciki ust, ale nadal jest skupiony na drodze.
-Nikt cię tam nie dotknie, Michelle,
rozumiesz? Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Nigdy więcej. –obiecuje
i podnosi moją dłoń, żeby ją ucałować.
Kiwam jedynie głową i kilka minut
później wjeżdżamy na podjazd cudownego domu. Leniwie wysiadam z auta, a Zayn
natychmiast do mnie podchodzi i splątuje mocno nasze palce. Od razu słyszę
dudniącą muzykę, kiedy przekraczamy próg domu. Wszędzie jest pełno ludzi,
którzy śpiewają, piją i całują się przy ścianach. Zayn przeciska się przez nich
wszystkich i rozgląda się nerwowo po pomieszczeniach. Posłusznie za nim podążam
ze spuszczoną głową. Jakaś laska przewraca się między nami i połączenie naszych
rąk zostaje zerwane. W jednej sekundzie poczułam, że moje bezpieczeństwo
przestało istnieć, a chwilę później była pewna, że miałam całkowitą rację.
Silne ramiona oplatają moją talię i piszczę przestraszona szykując się
psychicznie na najgorszy scenariusz z możliwych. Mój napastnik zostaje
przyciśnięty do ściany przez mojego brata, cały szum imprezy cichnie odrobinę.
Jestem biska płaczu, ale przygryzam wargę, żeby się opanować.
-Zayn? Michelle? Co wy tu, kurwa,
robicie?! –serce bije mi jak oszalałe słysząc te słowa i podchodzę nieśmiało do
chłopaków. Zayn odsuwa się od naszego mówcy, mierzwi go wzrokiem od góry do
dołu i wpada mu w ramiona.
-Co ty tu to cholery robisz?!
–wydziera się Zayn i łapie mnie szybko za rękę, tylko gdy się od siebie
odsuwają.
-Mieszkam tu? No właściwie kilka
domów dalej… a wy? –pyta blondyn i przygląda mi się uważnie. –Cholera,
Michelle, ale się z ciebie zrobiła laska. –komplementuje i uśmiecha się
zadziornie.
-Stary, nawet o tym nie myśl –wyrzuca
z siebie oschle Zayn i przyciąga mnie do swojego boku. –Nie dawno się
przeprowadziliśmy. –odpowiada na pytanie przyjaciela już całkiem grzecznie –Nie
sądziłem, że spotkam cię po prawie sześciu latach w tym samym mieście stary.
Dobrze ci się tutaj żyje?
-Jeszcze się pytasz?! Tu jest
świetnie! Cieszę się, że znowu mam was przy sobie. Mam nadzieję, że zostaliście
nadal rodzeństwem nie na przykład, no nie wiem… -patrzy na nasze splecione ręce
i drapie się po czole –Bo to by było dziwne, kurwa.
-Niall idioto, oczywiście, że nie! To
długa historia, musimy wszystko obgadać, ale jak na razie mam małą prośbę.
-Wal śmiało Malik. –przełożył ciężar
ciała z jednej nogi na drugą i oblizał usta.
-Mógłbyś uważać chwilę na Michelle?
Posiedźcie chwile razem, a ja załatwię kilka spraw i zaraz przyjdę, okay? –pyta
Zayn, a mina Nialla mówi sama za siebie. –Tylko jej nie dotykaj, rozumiesz?
–pyta ciszej w nadziei, że nie słyszę –Powiem ci wszystko, ale dzisiaj masz
zakaz dotykania jej, czaisz?
-Ojojoj, jaki jestem troskliwy,
ojejku patrzcie, kurwa jaki jestem kochany awh! –jęczy nasz przyjaciel i
podchodzi do mnie przerzucając rękę na moje ramię.
Natychmiast się napinam i cichutki
pisk wydziera się z mojego gardła. Horan tego nie zauważa i delikatnie pociera
dłonią o moje włosy. Na twarzy Zayna maluje się gniew i jest gotowy rozpocząć
bójkę, gdybym tylko dała mu jakikolwiek znak. Zamiast tego wysilam się, żeby
sformułować na ustach uśmiech.
-Stary, przecież jej nie zgwałcę.
–prycha Niall i oboje z Zaynem bledniemy.
Ostrożnie się odsuwam i staram się
oddychać spokojnie. Niall robi zaskoczoną minę, a Zayn ze wszystkich sił trzyma
nerwy na wodzy. Wystarczy jeszcze jedno nieodpowiednie słowo i wybuchnie jak
bomba. Rozglądam się po domu i kieruję się w stronę kanapy. Zwracam na siebie
uwagę chłopców i jestem pewna, że za mną podążają. Zamykam oczy biorąc głęboki
wdech i uderzam barkiem o czyjeś ramię.
-Harry! –krzyczą razem i unoszę
głowę, żeby przeprosić osobę, z którą się zderzyłam.
Jest to wysoki mężczyzna, ubrany w
białą koszulę. Trzy górne guziki są odpięte i mogę zauważyć jego nagą skórę.
Wyraźne kości żuchwy idealne ogolone na gładko. Lekko zaróżowione usta, które
delikatnie rozwiera wymieniają powietrze i łaskocze nim moją twarz.
Hipnotyzujący urok zielonych oczu, które się we mnie wpatrują, przyprawia mnie
o zawrót głowy. Wszystko to podkreślają szatynowe loki, które są zagarnięte do
tyłu, jakby ich właściciel dbał o to, żeby były cały czas na swoim miejscu.
Nim mogę wykrztusić choćby jedno
słowo, między nami staje Zayn i otula moje policzki dłońmi. Szepcze mi do ucha,
żebym została z Niallem i obiecuje, że wróci za moment. Ostatni raz obdarowuje
mnie spojrzeniem i całuje mnie w kącik ust. Odwraca się do chłopaka i ściska
jego dłoń na powitanie. Ten patrzy na mnie z zainteresowaniem i niechętnie
zaczyna rozmowę z moim bratem podczas krótkiego spaceru w stronę schodów na
górę.
Niall proponuje mi grę w piwnego ping
ponga, ale odmawiam i dodaję, że chętnie zobaczę jak on gra. Patrzę jak w
trzeciej rundzie Niall i jakiś Liam, usilnie próbują przekonać samych siebie,
że nie są pijani. Cieszę się, że odmówiłam Horanowi, bo jego zdolności w tej
grze są nikłe i prawdopodobnie leżałam bym pod tym stołem zalana w trupa,
gdybym wypiła tyle co oni. Zaczyna mnie to nudzić, więc postanawiam się chwile
przewietrzyć. Niall najwyraźniej nie zauważa mojej nieobecności i wcale mu się
nie dziwię, bo po tym jak otwieram drzwi na balkon, ląduje na kanapie i
zasypia.
Marcowe, wieczorne powietrze jest
mroźnie do tego stopnia, że od razu stukam zębami z zimna. Opieram łokcie o
balustradę i wpatruję się z krajobraz. Grupka osób leży bezsilnie nad brzegiem
basenu, a wokół nich leżą puste butelki po tequili. Kłęby mojego wydychanego
powietrza, uświadamiają mi, że nie powinnam tyle stać, bo jest cholernie zimno,
ale nie chcę też wracać do środka.
Słyszę kliknięcie klamki i
natychmiast odwracam głowę, żeby zobaczyć, kto odnalazł moją kryjówkę. Prostuję
się i wstrzymuję powietrze w płucach. Przede mną znowu stoi ten chłopak. Ma na
sobie jeszcze granatową bluzę z kapturem i na jego ustach jest lekki uśmiech,
dzięki czemu dostrzegam dołeczki w policzkach. Zamyka drzwi i podchodzi do
barierki bardzo wolno. Cofam się w bok, gdy tylko widzę, że jest bliżej. Nie
ufam żadnemu innemu mężczyźnie, oprócz Zayna, więc boję się, że wykorzysta mój
strach i zrobi mi coś złego.
-Nie bój się. –prosi błagalnie, a
dźwięk jego głosu przechodzi przez całe moje ciało, wywołując dreszcze. Czuję
jak moje oczy zaczynają szczypać i pragnę natychmiast stąd uciec.
-Gdzie jest Zayn? –jęczę niewyraźnie
i cofam się od niego jeszcze bardziej.
-Rozmawia z moim przyjacielem w
sprawie pracy. –odpowiada łagodnie, ale jego głos jest tak pełny, tajemniczy i
głęboki, że mimo wszystko nie ufam jego słowom. Przygryzam wargę i robię krok w
stronę drzwi, ale prostuje się i patrzy na mnie uważnie. –Nie jest ci zimno?
–pyta i podchodzi do mnie. Mam ochotę wołać o pomoc, ale uznałby mnie za
wariatkę, bo przecież nic mi nie robi. To ja mam fobię, nie on.
-Nie. -kłamię i odwracam głowę w
drugą stronę. Kątem oka widzę jak przeciąga przez głowę bluzę i zaraz poprawia
swoje włosy. Niepokój rośnie we mnie z każdą sekundą, gdy jest coraz bliżej
mnie. Zaczynam oddychać głęboko i już czuję łzy w kącikach oczu. Jestem już na
skraju balkonu i nie mogę się bardziej przesunąć.
-Posłuchaj. -zaczyna i ja przykładam
dłoń do ust, żeby nie wrzasnąć na myśl, że jest zaledwie pół metra ode mnie
–Zayn powiedział, żebym nie ważył się choćby cię dotknąć. Jest zazdrosnym
chłopakiem, widać to na pierwszy rzut oka, ale przysięgam, że nie zrobię ci
krzywdy, Michelle. Chcę ci nałożyć tylko bluzę, żebyś nie zamarzła tu na
śmierć, tak?
-On nie jest moim chłopakiem. –czuję
potrzebę wytłumaczenia i widzę, że zdziwiłam go tym wyznaniem.
-Trochę się tak zachowuje i… -zaczął,
ale pokręcił jedynie głową i uśmiechnął się triumfalnie. –Okay, to daj ręce,
pomogę ci to nałożyć. –potrząsa materiałem bluzy i nakłada mi ją przez głowę.
Jest ciepła i przepięknie pachnie męskimi perfumami. Zaciągam się jej zapachem
i zapominam o mrozie, który jest na dworze. Spoglądam na niego i uśmiecham się
skromnie w ramach wdzięczności.
-Dziękuję. –szepczę tak cicho, że
ledwo ja to słyszę i staram się od niego odsunąć.
-Nie bój się. –mówi po raz kolejny i
unosi dłoń, żeby dotknąć mojego policzka.
-Proszę, nie. –niemal błagam i
próbuję odchylić się maksymalnie. Zimny metal wbija się w moje plecy, a ciarki
przebiegają przez moje ciało. Opuszcza rękę na dół i wzdycha.
-Michelle, ja… nie musisz się mnie
bać. Nic ci nie zrobię, Zayn wyraził się dość jasno, że nie jesteś na ‘to’
gotowa. Nie będę naciskał, obiecuję. Chcę po prostu trochę cię poznać. –poprawił kaptur swojej bluzy, która na mnie
była. –Ktoś cię skrzywdził? –pyta ostrożnie i odgarnia kosmyki moich włosów.
Jest delikatny. Nie czuję się zagrożona, przez łagodność i troskę, które mogę
dostrzec w jego oczach. Kiwam głową w odpowiedzi na pytanie i spuszczam wzrok
na dół. –Chcesz o tym porozmawiać? –od razu kręcę nią nerwowo i zamykam oczy.
–Dobrze. –mówi spokojnie i czuję ciepło bijące od jego ciała.
Jest bliżej. Oddycha delikatnie tuż
przy mnie. Ponowny dreszcz przechodzi przez moje ciało i postanawiam unieść w
górę powieki. Widzę jego cienką koszulę. Martin nigdy nie nosił koszul. Zawsze
miał dziurawy, czerwony t-shirt i brązowe spodnie. Postanawiam dotknąć białego
materiału, żeby zbadać czy jest przyjemny w dotyku. Jest nadzwyczaj miękki.
Cieszę się, że nawet odrobinę nie przypomina czerwonego szorstkiego t-shirtu,
który od siebie odpychałam. Zaczynam bawić się maleńkim guzikiem tej koszuli i
wciskam go jednym palcem w brzuch chłopaka. Ponosi moją dłoń i lekko sunie
kciukiem po jej zewnętrznej stronie. To miłe uczucie. Nie sprzeciwiam się temu,
żeby kontynuował. Spoglądam na niego chwilę potem i widzę jak się uśmiecha.
Słodko, jak mały chłopczyk.
-Jezu, jesteś tak cholernie śliczna.
–mówi i kładzie drugą dłoń na moim ramieniu. Nie wzdrygam się, chociaż
oczekiwałam takiej reakcji. Jest inny. Zupełnie inny, niż on. Chcę w jakiś
sposób się przekonać, czy mam rację. Biorę lekki wdech i przysuwam się do niego
minimalnie.
-Możesz mnie przytulić? –pytam cicho
i patrzę się w jego usta, oczekując z nich odpowiedzi. Nie dostaję jej jednak.
Przyciąga mnie ostrożnie do swojego ciała i
otula wokół mnie ramiona. Czuję jak jego policzek przesuwa się delikatnie po
moich włosach. Wydaje mi się, że jestem w najbezpieczniejszym miejscu na ziemi,
mimo że nie znam go ani trochę. Już wiem, że nic mi nie grozi. Odwzajemniam
delikatnie uścisk i zamykam oczy, z których wypływają łzy.
-Jesteś bezpieczna.
4 marca.
Moja ulubiona data. Leżałam na łóżku i wspominałam pierwsze spotkanie z Harrym.
Nigdy nie myślałam, że to wszystko tak się potoczy. Przytulając go po raz
pierwszy, poczułam, że będę mogła mu zaufać. Prawie tak samo jak Zaynowi, ale
nigdy nie sądziłam, że stanie się dla mnie najważniejszą osobą w moim życiu,
bez której istnienia nie mogę sobie teraz wyobrazić.
Pogłaskałam
ostrożnie, włosy Lilly, która leżała zwinięta jak kuleczka, na mojej lewej
piersi. To najbardziej urocza istotka na tej planecie, przysięgam. Podniosła główkę i ziewnęła przeciągle.
-Kiedy wróci
tatuś? –zamruczała i przetarła swoje senne oczka.
-Już nie
długo, malutka. Idź spać jeśli chcesz. –zaproponowałam, ale zrobiła smutną
minę.
-Chcę, żeby
mnie przytulił. –zamarudziła i oparła czoło o mój brzuch.
-Na pewno to
zrobi. –powiedziałam i zgarnęłam jej brązowe loczki w kocyka.
-Ale ja chcę
teraz. –klasnęła w dłonie i otuliła ramiona wokół mojej szyi. Ponownie ziewnęła
wtulając się w moje ramię.
Usłyszałyśmy
brzdęk kluczy w zamku i zaraz po tym upadającą torbę na podłogę. Lilly
podniosła szybko głowę i krzyknęła z całych sił.
-Tatusiu!!!
Nie
dostałyśmy odpowiedzi, dlatego dziewczynka, była zaniepokojona. Pogładziłam ją
po policzku, żeby ją uspokoić, bo doskonale wiedziałam, że Harry tylko się z
nami droczy. Lilly, schowała się pod kocem, a Harry sekundy później wszedł do
salonu. Spojrzał na mnie z troską i po cichu do nas podszedł. Złożył na moich
ustach słodki pocałunek.
-Mamusiu kto
to? –usłyszeliśmy szept córeczki i Harry z trudem powstrzymał chichot.
-Nie wiem
skarbie. –odpowiedziałam i podciągnęłam się na łokciach do siadu.
Na ustach
Harrego formował się szeroki uśmiech i szykował się do łaskotkowego napadu na
Lilly. Ta nieświadoma niczego wychyliła się spod koca i Harry natychmiast ją
zaatakował przewracając ją na bok i łaskocząc po żebrach.
-Nie!
Tatusiu, niee! –jęknęła i zaczęła się śmiać. Harry zaczął obdarowywać całe jej
drobne ciało, pocałunkami, co jakiś czas warcząc w nie, co powodowało jeszcze
większy chichot u nas wszystkich. Jej maleńkie rączki wplątały się w loki ojca
i zaprotestowała ostatecznie krzycząc, że już nie może się śmiać. Harry chwycił
ją pod ramiona i położył się obok mnie na plecach, usadawiając córkę na swoim
brzuchu.
-Kocham cię,
brzdącu. –powiedział Harry dysząc lekko i czochrając włosy dziewczynki.
-Ja ciebie
też, tato. –powiedziała przesłodzonym tonem i położyła się na jego torsie.
-Jak się
czujesz skarbie? –zapytał mnie i pocałował w ramię. Uśmiechnęłam się lekko i
zmierzwiłam jego włosy.
-Zmęczona.
–odpowiedziałam szczerze i wtuliłam się w koniec koca.
-Uśpię małą
i znajdę sposób, żeby cię zrelaksować, dobrze? –zapytał i podrzucił ją do góry.
Zapiszczała i zakryła oczka dłońmi. Wstał z nią szybko i przejechał nosem po
jej policzku.
-Tatku.
Chciałabym, żeby wujek Lou i ciocia El do nas przyszli z Johnnym. Możesz ich
zaprosić? Albo przyprowadzić do domku takiego chłopczyka już na zawsze?
–zapytała Lilly bawiąc się kołnierzykiem od koszuli Harrego. Nabrałam powietrza
w płuca i spojrzałam na zdziwioną minę męża. Nie wiedział co ma jej
odpowiedzieć. Przeniósł swoje spojrzenie w moją stronę, szukając pomocy.
Zakaszlałam sztucznie i wstałam obejmując ramieniem talię Harrego.
-Chciałabyś
mieć braciszka, skarbie? –szepnęłam w jej stronę i oparłam głowę o jego biceps.
-Mogłabyś mi
go dać?! –krzyknęła radośnie i spojrzała z podekscytowaniem na ojca. Uśmiechnął
się do niej i ścisnął lekko czubek jej noska.
-Koniec tego
dobrego, młoda. Idziemy spać. –oznajmił i pocałował mnie odchodząc z naszą
córeczką.
-Nie chcę!
–usłyszałam jak jęczy z korytarza.
-A jak ci
zaśpiewam to zaśniesz?
-No dobra.
–cicha kapitulacja dziewczynki była ostatnią rzeczą jaką usłyszałam, przed
wejściem do łazienki.
Napuściłam
wody do wanny i powoli się rozebrałam. Stanęłam przed lustrem i uważnie
przyglądałam się swojemu ciału. Przyłożyłam dłonie do podbrzusza i westchnęłam
przeciągle. Pokręciłam jedynie głową i związałam włosy w niedbałego koka,
wchodząc do wanny. Ciepła woda, z wonią pomarańczy i czekolady od płynu do
kąpieli, przyjemnie działała na moje napięte mięśnie. Siedziałam tak z
zamkniętymi oczami, kilka minut, nie myśląc kompletnie o niczym. Poziom wody w
wannie podniósł się znacznie, dlatego otworzyłam jedno oko, żeby zobaczyć co to
spowodowało. Nogi Harrego usilnie próbowały walczyć o miejsce w moimi, ale
westchnął jedynie i przeciągnął całe moje ciało na swoje. Oparł się plecami o
brzeg wanny, a ja ułożyłam się wygodnie na nim. Owinął wokół mnie ramiona i
złożył lekki pocałunek na skroni.
Uwielbiałam
takie chwile. Chwile, kiedy jesteśmy sami, tylko dla siebie. Milczymy, wtuleni
w swoje ciała i wdychamy wzajemnie własne oddechy. Momenty te są jedyne i
niepowtarzalne, bo coraz trudniej znaleźć nam czas i miejsce, gdzie możemy po
prostu, jedynie istnieć.
Pocałował
delikatnie moje ramię i odgarnął małe kosmyki włosów z mojej szyi. Nigdy nie
przypuszczałam, że mężczyzna potrafi być tak opiekuńczy, troskliwy i subtelny.
Nazwałabym Harrego mianem „drapieżnika” z dwóch powodów. Po pierwsze jest
cholernie pewny siebie, władczy i mogę przysiądź, że sprawy naszej relacji
seksualnej, są nie z tej ziemi, po prostu… idealnie. Po drugie, jeżeli coś do
niego należy, to rzeczywiście do niego należy. Nie dopuszcza do siebie faktu,
że mógłbym nas stracić. Lilly jest jego największym skarbem, promyczkiem słońca
w pochmurny dzień, nadzieją bez której nie wyobraża sobie życia. To
najukochańszy ojciec na świecie. Ochrona, tego co jest jego, stoi na pierwszym
miejscu.
-Harry.
–szepnęłam i przechyliłam głowę w bok, żeby ułatwić mu dostęp do mojej szyi.
Przejechał wargami po ciepłej skórze, zostawiając na niej gęsią skórkę.
-Michelle,
cały dzień o tobie myślałem. –wyznał i zacisnął ramiona jeszcze mocniej. –Gdy,
tylko wyszedłem z domu miałem ochotę do ciebie wrócić, zedrzeć z ciebie moją
wczorajszą koszulę i kochać się z tobą nawet na środku korytarza. –jęknął w
moją szyję i zaczął błądzić niespokojnie dłońmi po moim ciele. –Nawet nie wiesz
co chciałbym ci zrobić. A wiesz dlaczego? –zapytał, a ja zamruczałam z
rozkoszy, którą sprawiał mi samym dotykiem- Bo jesteś tylko moja. Nikogo
innego. Tylko moja. I kocham cię tak cholernie mocno, że aż boli.
-Oh Harry. Pamiętasz
jak się poznaliśmy? –zapytałam i odwróciłam się w jego stronę, siadając na nim
okrakiem i zarzucając ramiona na jego szyję.
-Nie
zapomniałbym dnia, w którym pierwszy raz trzymałem w ramionach cały mój
wszechświat. –przylgnęłam do jego ust zaraz po tym, gdy skończył mówić.
Uwielbiam
jego pocałunki. Zwłaszcza te, które oferuje mi całkowicie niespodziewanie.
Kocham te wolne. Te, od których się nie powstrzymuje, gdy nasze twarze są
blisko siebie i staramy się rozmawiać, ale on nie może się oprzeć przed
muśnięciem moich warg. Te delikatne i subtelne, gdy porusza się we mnie lekko,
tuż po szczytowaniu, jakby chciał podziękować mi, że mu się oddałam po raz
kolejny. Te, które doprowadzają mnie do obłędu, kiedy się ze mną droczy,
prosząc tym samym, żebym była posłuszna. Kocham też te namiętne. Pełne pasji i
intrygi, gdy zacieśniamy się w swoich objęciach, tak jak teraz. Te brutalne,
którymi obdarza mnie podczas seksu, kiedy gryzie i ssie moje wargi.
Uwielbiam,
każdą jego reakcję na dźwięk swojego imienia. Najbardziej, gdy krzyczę je z
podniecenia. Duma w jego oczach wyraża, dużo więcej niż mogłabym to w
jakikolwiek sposób przekazać. Wie, kiedy mówię ‘Harry’ z pożądaniem, a kiedy ze
złością, chociaż wiele się od siebie nie różnią.
Przesunęłam
językiem po jego dolnej wardze i odsunęłam się od niego. Było mu mało, bo
zaskomlał i starał się przyciągnąć mnie powrotem do siebie, ale mu na to nie
pozwoliłam. Nie protestował, ale wiedziałam, że najlepiej zmusiłbym mnie do
posłuszeństwa, wobec niego. I to jej kolejna zaleta Harrego. Wie kiedy
przestać.
-Kocham cię.
–jęknął cicho i przyłożył czoło to mojej klatki piersiowej.
-Ja też cię
kocham. –szepnęłam w jego włosy.
-Popracujmy
nad małym Harrym juniorem dla Lilly. –zaproponował, całując mój dekolt.
Uśmiechnęłam się lekko i zmierzwiłam palcami jego włosy.
-Możemy go
jedynie dopracować. –odpowiedziałam, a mięśnie Harrego z twardych zmieniły się
w stalowe. Uniósł głowę w górę i napotkał mój szczęśliwy wzrok. –Nie jestem
pewna w stu procentach, bo nie robiłam żadnego testu, ale na to wychodzi, że
będziemy mieli jeszcze jednego malucha. –kontynuowałam dalej, patrząc na
szklane oczy męża.
-Mówisz
poważnie?
-Skarbie,
przecież bym nie żartowała w takiej sprawie.
-Michelle,
ja… -zaczął, ale przerwałam mu kładąc palec na ustach.
-Cśśś…
Harry. Myślałam, że chciałeś się ze mną kochać, a nie rozmawiać. Widzisz tak
się składa, że ja też dużo o tobie dzisiaj myślałam, więc…
-Michelle
jesteś w ciąży? –zapytał wciąż nie wierząc w moje zapewnienia. Wywróciłam
oczami i pocałowałam delikatnie jego usta, kiwając głową potwierdzająco.
Nasilił pocałunek i jęknął ze szczęścia. –Czyli, że to znaczy…? –zamruczał w
moje wargi, ale nie dokończył zdania, ponieważ oplotłam się wokół niego tak mocno, że nie był w stanie dodać nic
więcej.
-Kocham cię.
–sapnęłam cicho zatracając się w jego słodkich ustach.
Harry
wyplątał się w mojego ciała i wyszedł z wanny porywając mnie za sobą. Owinął mnie
ręcznikiem co chwile składając na mnie szybkie pocałunki. Uśmiech nie schodził
z jego twarzy. Aż miło było na niego patrzeć. Bez słowa zaprowadził mnie do
naszej sypialni i zrzucił w nas ręczniki. Chwycił mnie w ramiona i położył na
łóżku. Ponownie zaczął mnie delikatnie całować, aż wreszcie ułożył głowę pod
moją piersią i rozpoczął powolne głaskanie mojego brzucha.
-Jak się
czujesz? –zapytał w końcu, ale nawet na chwilę na przestał gładzić mojej skóry.
-W porządku.
-Nie jest ci
niedobrze?
-Nie.
–odpowiedziałam spokojnie i zaczęłam mierzwić dłonią jego wilgotne włosy.
-Hormony ci
nie szaleją? –zadał kolejne pytanie i z trudem powstrzymałam się przed
wybuchnięciem śmiechem.
-Nie.
-Chce ci się
jeść?
-Nie, Harry.
–wywróciłam oczami i przeniosłam dłoń na jego policzek.
-Jest może
coś, co chciałabyś, żebym dla ciebie zrobił?
-Tak.
–powiedziałam i od razu na mnie spojrzał w oczekiwaniu.
-Co takiego?
-Proszę cię…
pieprz mnie, a później chodźmy spać. –zaśmiał się na głos i ułożył się między
moimi nogami. Potarł nosem o mój i westchnął.
-A jak
skrzywdzę maluszka? –w jego oczach pojawił się strach i starał się ode mnie
odsunąć.
-Harry,
jestem pewna, że czterotygodniowe dziecko nie jest większe niż milimetr, więc
naprawdę nie masz się czego bać. –wyjaśniłam i zaczęłam masować jego ramiona.
–Proszę, skarbie. Tak bardzo cię teraz potrzebuję.
Nie musiałam
nic więcej mówić. Wsunął się we mnie dość szybko, co wywołało u mnie przyjemny
jęk. Za każdym razem, gdy wypycha biodra w moją stronę, wydaje mi się jakby
robił to po raz pierwszy. To naprawdę dziwne, ale podoba mi się i za nic bym
tego nie zmieniła.
-Kocham się
z tobą kochać. –wyznał, zablokowując ręce w łokciach i patrząc na mnie z góry,
poruszając się płynnie.
-Wzajemnie. –odparłam
poprawiając się lekko na poduszkach.
-Tak dobrze
cię czuję, skarbie. –szepnął i pocałował mnie w czoło, przyspieszając znacznie
swoje ruchy.
-Wolniej. –rozkazałam
cicho i natychmiast dostosował się do mojej prośby.
-Wiesz? Zawsze
zastanawiałem się nad tym, co by było gdybym nie przyszedł do ciebie na ten
balkon, tylko został w środku z Mattem i Zaynem? –odgarnął mi włosy z twarzy i
pocałował czubek mojego nosa. –Pewnie ten niewyżyty kretyn, by mi cię odbił.
-Nie sądzę,
żebym kiedykolwiek związała się z tak szaloną osobą jaką jest Niall. Poza tym
znam go od dzieciństwa i wiem, że jest… pojebany. –dokończyłam zdanie i westchnęłam
cienko.
Długo się we
mnie poruszał, i to bardzo powoli, tak jak chciałam. Nie pchał zbyt mocno, ale
i tak było mi dobrze. To była tylko rozgrzewka przed tym, czego oboje pragnieliśmy.
Budowało napięcie, o którym myślałam dziś tak intensywnie.
-Wiesz, że
cię kocham?
-Mhm…
-uczucie ciepła obmyło moje ciało, że aż zamknęłam oczy z rozkoszy.
Oddech Harrego
stał się przyśpieszony i napiął swoje mięśnie, poruszając się pewniej. Pojedyncze
pocałunki podkreślały stan, w którym byliśmy oboje. Przyjemne tarcie o moje
ścianki stało się mocniejsze niż chwilę temu. Harry wplótł dłonie w moje włosy
i podparł się na łokciach. Dzięki temu nasze usta dzieliły milimetry. Ucisk na
moje podbrzusze zaczął dawać o sobie mocno znać. Jęknęłam krótko i wbiłam
paznokcie w plecy Harrego. Pocałował skórę za moim uchem i sapnął w nią ciężko.
-Uwielbiam
czuć cię tak dobrze. –syknął, a moje ciało zadrżało na to wyznanie. –To jak
drżysz, też uwielbiam. –dodał i sam zadrżał, wzdychając głośno.
-Kurwa, Harry…
-wydusiłam ledwo słyszalnie i powstrzymałam się od ponownego jęku.
-I wiesz, co
jeszcze uwielbiam? –zapytał patrząc mi w oczy, a ja za wszelką cenę starałam
się utrzymać powieki ku górze. Przygryzłam wargę i otuliłam jego policzki
dłońmi.
-Uwielbiam
kiedy moja kobieta, moja kochana żona Michelle, nosi w swoim łonie, moje
dziecko. –stęknął i poczułam jak rozlewa we mnie swoje spełnienie.
Poczułam jego usta na swoich, gdy pragnęłam
krzyknąć czując nadchodzący orgazm. Głośny stłumiony pomruk wydarł się z moich
ust, gdy dochodziłam. Ciało Harrego mocno do mnie przylegało, jakby prosił o
zainteresowanie z mojej strony. Utuliłam jego plecy, lekko przejeżdżając
palcami po błyszczącej potem, skórze. Ułożyłam głowę na jego ramieniu,
delikatnie go przedtem całując.
-Jesteś
bezpieczna. –szepnął, a potok wspomnień znowu nawiedził moje myśli.
__________________________________________________________
Dziękuję !
Dziękuję wszystkim, którzy kiedykolwiek przeczytali, choćby jedną linijkę tego opowiadania.
Mam nadzieję, że historia Hachelle w chociaż maleńkim stopniu wam się podobała.
Wiem, że czasem jest w chuj nudnawo, ale dzięki, że jakoś to przetrwaliście ;)
Kocham Was. xx
Miłego czytania na przyszłość. <3