poniedziałek, 10 listopada 2014

The Love Promise. Harry and Michelle. Part 6.

*Zayn POV*

-Nienawidzę tego idioty –jęknąłem pocierając dłonią o czoło, a następnie usiadłem na krzesło i zdjąłem buta uciskając obolałe palce.
-Jak ją nazwiemy? –zapytał radośnie Niall i objął twarz Lux, wykrzywiając ją śmiesznie.
-Niall –zasepleniła dziewczyna i pociągnęła dłonie Horana w dół. –To chyba nie nasza sprawa jak będzie się nazywać córka Styles’ów. Zastanów się debilu. –zaśmiała się i cmoknęła szybko blondyna. Objął ją w talii i uśmiechnął się delikatnie.
-Przepraszam. –powiedział skromny głos, który zbudził w moim umyśle silne uczucie bezpieczeństwa i tęsknoty.
-Nic się na stało, to ja przepraszam. –powiedział Niall i dotknął łokcia kobiety z którą się zderzył.
Uniosłem głowę i przestałem oddychać. Nogi miałem jak z waty, ale postanowiłem się podnieść. But spadł z krzesła na podłogę, wytwarzając głośny, przynajmniej dla mnie, huk. Kobieta nie zwróciła na mnie uwagi i przeszła nawet na mnie nie zerkając. Głos uwiązł mi w gardle, ale wiedziałem, że jeżeli się nie odezwę stracę swoją szansę. Zamrugałem gwałtownie i nabrałem w końcu powietrza w płuca.

-Mamo. –powierzałem o wiele za cicho, niż miałem to z zamiarze, ale reakcja była taka, jakiej oczekiwałem.
Stanęła w bezruchu i upuściła teczkę z papierami, którą trzymała w dłoniach. Dopiero teraz zauważyłem, że jest ubrana jak pielęgniarka. Niall położył mi dłoń na ramieniu, ale natychmiast ją od siebie odsunąłem i zrobiłem krok w stronę kobiety. Powoli odwróciła głowę i pociągnęła sporą część powietrza do płuc, tylko gdy nasze oczy się spotkały. To były one. Te same, które płakały każdej nocy, przed i po wizycie Martina, te same, które patrzyły na mnie z dumą i wdzięcznością za wstawienie się za Michelle, te same, które były ostatnią rzeczą jaką widziałem przed snem. Przystawiła dłoń do ust, żeby ukryć szloch i łzy wypłynęły z jej oczu jak za sprawą pstryknięcia palców.
-Mamo. –powtórzyłem, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę przede mną stoi.
Dawno pogodziłem się z myślą, że już nigdy więcej jej nie zobaczę. Nie wiedziałem gdzie uciekła, jaki miała numer telefonu, a nawet czy nadal żyje. A teraz stoi przede mną, w mieście w którym żyję bez niej przed sześć lat. Poczułem serce, które pragnie się wyrwać z piersi wiedząc, że osoba, która dała mi życie jest tak blisko. Puściłem się biegiem w jej stronę. Nie obchodziło mnie jak banalnie to wyglądało. Ukazało to moją słabość i bezradność, musiałem ją mieć przy sobie. Nasze ciała zderzyły się z ogromną siłą, ale od razu przygarnąłem ją do siebie najciaśniej jak tylko potrafiłem. Natychmiast wciągnąłem zapach jej włosów i załaskotał on przyjemnie moje nozdrza, wywołując falę przyjemnych wspomnień.

-Ciociu, Zayn znowu zabrał ostatnie ciastko. –skomle Michelle, gdy mlaskam jej nad uchem, żując ciastko.
-Zayn –karci mnie mama –Dlaczego zawsze zabierasz siostrze jedzenie? Przecież nie możesz być cały czas głodny. Ona też potrzebuje jeść. Przeproś ją i nie rób tak więcej. –wzdycham, wywracając oczami i całuję Michelle w policzek, a ta wskakuje mi na kolana i przewala na plecy, po czym kładzie swoją małą głowę na mojej piersi.
-Ble –jęczę i próbuję ją odepchnąć, ale ona przyczepia się do mnie jeszcze bardziej. –Jesteś jak żaba. –mówię, a ona podnosi powoli głowę i na jej twarzy maluje się chytry uśmiech.
-Ja przynajmniej pewnego dnia zamienię się w księżniczkę, a ty na zawsze zostaniesz osłem. –odpyskuje, a nasze mamy zanoszą się śmiechem.
-Co? –krzyczę i podnoszę ją do siadu.
-Będziesz gruby jak osioł, zjadając moje ciastka! A słyszałeś, żeby w jakiejś bajce osioł się w coś zamieniał, bo ja nie! –wystawia mi język i próbuję go pociągnąć, ale jest szybsza i go chowa.
Zeskakuje z moich nóg i śmiejąc się, ucieka do mamy. Mam ochotę ją udusić, ale jedyne co robię, to znajduję najbezpieczniejsze miejsce na ziemi. Wyciągnięte w moją stronę ramiona mojej mamy i wtulam się w nią głaszcząc jej lśniące włosy.

Od moich uchu dobiegł szloch matki, która przywarła do mnie i ścisnęła kurczowo moją bluzę. Dreszcz przeszedł przez moje ciało, ale się od mniej nie oderwałem. Umieściłem swoją głowę na jej ramieniu i zacząłem się lekko kołysać. Usłyszałem krzyk, można powiedzieć radości, który stawał się w każdej chwili coraz głośniejszy. Rozpoznałem osobę, która go wydawała i podniosłem nieznacznie wzrok w górę. Największy debil na tej ziemi powtórzył mój błąd i przyjebał barkiem w to samo miejsce co ja.
-Auć! Ja pierdole, kto normalny stawia ścianę w takim miejscu!? –wykrzyczał Louis i potarł obolałą skórę. Odsunąłem się o matki i wysłałem jej przepraszające spojrzenie. Pogłaskała mnie po policzku i odwróciła się w stronę Lou. Maleńki chłopczyk dreptał w jego stronę, ale zawadził się o własne stopy i wywrócił przed nogami ojca. –Ale głupia podłoga, co nie synu?! –wzniósł ręce w powietrze i schylił się po Johnnego. Trzymał go jedną ręką, a drugą miział kolano.
-Tata! –powiedział chłopczyk i uderzył Louisa w głowę.
-Tak, tak, zajebiście. –szepnął i ruszył w naszą stronę.
-Mama, em… blllly, puk, hm… -zastanowił się dwulatek i zakrył rączkami oczy, aż nagle roześmiał się przyłożył otwarte usta do szyi ojca, śliniąc go.
-Mama praca, ty nie ślinić tata, i do Harrego tup, tup, hura! –wytłumaczył Louis, a Johnny wydał z siebie dźwięk zachwytu i potarł o siebie dłońmi.
-To jest najbardziej szalony dzień w historii. –powiedział Niall, a wszyscy odwróciliśmy w jego stronę.
-Kurwa –skomentował Johnny, a Louis zakrył sobie dłonią twarz z zażenowania.
-Nie rozumiem pewnych rzeczy i twojego haniebnego zachowania synu –zaczął Louis i zerknął na chłopca – Ale! Czy możemy się już zobaczyć z Michelle, bo zaraz oszaleję z niewiedzy.
-Michelle tu jest? –zapytała mama jednocześnie ciesząc się z tej wiadomości i martwiąc się co jej jest.
-Mamo, właśnie urodziła córeczkę. –uśmiechnąłem się do niej i uścisnąłem pokrzepiająco.
-No i tego właśnie się chciałem dowiedzieć… whoa! Co?! Malik coś ty powiedział!? –jęknął Lou i podszedł bliżej nas.
-Michelle urodzi…
-Nie to palancie! To jest twoja mama?! –kiwnąłem tylko głową i spojrzałem na nią z troską. Przygarnąłem ją do swego boku i ponownie zaciągnąłem się jej zapachem. Louis pocałował jej dłoń i kazał Johnnemu zrobić to samo. Mama zaśmiała się.
-Chodźmy do niej –Lux klasnęła i pociągnęła Nialla za ramię. Louis i Johnny zaczęli machać rękami idąc w stronę sali. Poczułem chude palce, które próbują się połączyć z moimi. Spojrzałem ciepło na matkę, której łzy spływały powoli po policzkach.
-Nie mogę uwierzyć, że tu jesteście. Oboje. –szepnęła cicho, a jej dolna warga zadrżała.

Wpadam do mieszkania i mam ochotę roztrzaskać temu sukinsynowi ryj o podłogę. Podążam za zniszczeniami, które rozpościerają się dosłownie wszędzie jakby przeszło tu przed chwilą tornado. Kopię połamane krzesełko i warczę ze wściekłości. Stłumiony krzyk pomieszany z płaczem dochodzi w sypialni mamy. Otwieram gwałtownie drzwi i widzę jak skulona kolebię się z jednej strony na drugą. Jęczy niewyraźnie, żebym odszedł, żebym jej nie dotykał. Łapie za swoje uszy i płacze błagając bym jej nie ruszał. Łapię ją w objęcia i gdy jest pewna, że to ja, płacze jeszcze głośniej.
-Mamo, już poszedł. Jestem tylko ja. –wyjaśniam i gładzę jej plecy.
-Zayn, posłuchaj mnie uważnie. –mówi i łapie mnie za policzki nakazując, żebym na nią patrzył. –Jeżeli jeszcze raz to przyjedzie, choćby nie wiem co się działo, choćbym błagała cię, żebyś został, masz zabrać stąd Michelle i wyjechać jak najdalej.
-Ale… -zaczynam kręcąc głową, ale nie pozwala mi mówić.
-W samochodzie są pieniądze, schowane pod tylnim siedzeniem w zielonej folii, rozumiesz? Pakujesz Michelle do auta i jedziesz przed siebie, nie oglądając się w tył. Nie możesz wrócić do Andover, nigdy. Nie pozwalam ci synu. Musicie zacząć nowe życie, z dala od niego. –jej warga drży niebezpiecznie, a ja przytakuję nie chcąc podważać jej zdania.

-Mamo. –przeciągnąłem to słowo specjalnie i potarłem kciukiem jej policzek. –Nawet nie wiesz jak ja się cieszę. Michelle będzie przeszczęśliwa.
-Stary! –zawołał Niall, którego wyproszono z sali tak jak i resztę, nawet Harrego, który, kurwa, wyglądał jak z kreskówki z przyczepionym bananem na ustach i podrzucał Johnnego do góry mówiąc mu, że niedługo zobaczy śliczną dziewczynkę.
-Co jest? –zapytałem i odgarnąłem włosy do tyłu.
-Chyba powinienem ci to powiedzieć, przy okazji wykorzystując to, że jest tu twoja mama. Miło panią poznać tak w ogóle. –Horan wyciągnął rękę i uścisnął dłoń mamy.
-Jaśniej… -mruknąłem.
-Ja przywiozłem Michelle do szpitala… -zaczął, a ja wywróciłem jedynie oczami i westchnąłem.
-To dobrze, przecież ty byś nie odebrał porodu, Niall. –jęknąłem, a w odpowiedzi dostałem zdegustowaną minę przyjaciela, ale zaraz pacnął mnie w głowę i warknął.
-Nie musiałbym tego robić, gdyby na wpadła na Martina. –opowiedział, a mama pisnęła z przerażenia. Odruchowo odsunąłem ją za siebie i napiąłem mięśnie ze zdenerwowania. –Nic jej podobno nie zrobił, ale i tak była zaniepokojona i zadzwoniła po mnie, bo zaczęły się u niej skurcze. Na szczęście jest wszystko w porządku z nią i z małą, więc nie spinaj się tak Malik. –pocieszył i poklepał mnie po policzku. Nie zmieniłem ani trochę wyrazu swojej twarzy, dlatego zarzucił ramię na moją szyję i przyciągnął mnie do uścisku. –Przysięgam na Boga, że jesteś najlepszym bratem na tej ziemi, frajerze.
Drzwi od sali otworzyły się i wyjechała z nich Michelle z maleństwem na rękach, a za nią lekarz i dwie pielęgniarki. Mama jęknęła krótko i podskoczyła, ciągle trzymając mnie za rękę. Michelle odwróciła głowę i rozwarła usta, gdy tylko nas zobaczyła. Harry oddał Johnnego Louisowi i popchnął wózek w naszą stronę.
-Michelle, skarbie. –szepnęła moja mama i podbiegła do niej i od razu ucałowała ją w policzek. Dotknęła delikatnie główki dziewczynki i złapała się za usta. Michelle miała łzy w oczach i wyraźnie odebrało jej mowę. Harry spojrzał na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział.
-Ciociu. –zaskomlała moja siostra i wtedy otworzył szeroko oczy ze zdumienia i ponownie na mnie spojrzał. Kiwnąłem głową potwierdzając jego niewypowiedziane pytanie. Nim mogłem choćby mrugnął, mój przyjaciel trzymał w objęciach mamę, która wisiała niemal w powietrzu, bo Harry był od niej o wiele wyższy. Zachichotała tylko i odwzajemniła uścisk. Podszedłem do Michelle i kucnąłem przed wózkiem.
-Uznali, że jesteś już taka stara, że usadzili cię na wózku. –powiedziałem i pogłaskałem jej dłoń.
-Przed chwilą urodziłam dziecko, ośle. –odpysknęła i nachyliła się, żeby mnie pocałować.
-Ble. –wystawiłem język, a ona złapała go w dwa palce i pociągnęła. Zaśmiałem się, gdy go puściła i dotknąłem delikatnie jej córeczki. –Jest taka śliczna. –przyznałem i puściłem jej oczko. –Tak śliczna ja ty. I twoja mama. –dodałem po chwili.
-Dlatego ma na imię Lilly. –szepnęła cicho, a ja uśmiechnąłem się delikatnie.

-Ciociu, jesteś taka ładna –mówię do niej i bawię się jej lokami.
-Oh, dziękuję ci kochanie.-odpowiada i zaczyna rozczesywać włosy Michelle.
-Chciałbym mieć taką samą żonę, jak ty. –staję przed nią i przyglądam się uważnie, jak zaplątuje warkocza na głowie mojej siostry. –Może za mnie wyjdziesz? –zaczyna się śmiać, a Michelle wysyła mi wrogie spojrzenie.
-Nie mogę za ciebie wyjść Zayn –mówi –Ale masz moje pozwolenie, żeby nazwać kiedyś jakąś dziewczynkę moim imieniem. Cieszysz się? –zapytała.


-Tak. –odpowiedziałem szczerze i usiadłem naprzeciwko Michelle, zaczynając grać z nią w łapki. 

1 komentarz:

  1. O MÓJ BOŻE AGNES JEŚLI WCZORAJ RYCZAŁAM TO TERAZ KUWA TONĘ W MOICH ŁZACH
    JEZU TYLE EMOCJI
    OH MÓJ BOŻE
    TO JEST TAKIE PIĘKNE
    MAMA ZAYNA
    ICH WSPOMNIENIA
    O MÓJ BOŻE ITS TOO FUCKING MUCH, OK?

    DZIECKO LOU>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
    LOU>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
    HARRY Z BANANEM NA RYJU>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
    MAMA ZAYNA I MALIK>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>.
    JENY AGNES KOCHAM CIE RYLI O MAMO

    nigdy w życiu nie spodziewałam się że to wszystko się może tak potoczyć.
    to jest tak cholernie idealne i piękne
    ręka, noga, mózg na ścianie.


    jakbyś to powiedziała moja głowa jest na księżycu, cycki na marsie a dupa na neptunie
    a moje cholerne biedne serducho jest tutaj i kuwa jest szczęśliwe

    cholera jasna, to jest tak cudowne że akuhdbnuhyahe ♥
    kocham mocno skarbie <3

    OdpowiedzUsuń