Krzątałam
się po kuchni, przygotowując kolację dla Lilly. Siedziała grzecznie na wysokim
stołku przy wyspie kuchennej, tak jak ją o to prosiłam. Rączki miała położone
na blacie, a nogami machała to w przód to w tył. Dwa kucyki, które zrobił jej
przed godziną Harry, kompletnie nie wyglądały jak te pierwotne. Jeden był w
połowie głowy, a drugi nawet nie przypominał kucyka. Była to gumka zaplątana na
koniuszkach jej włosów. Odgarnęła niesforne fale z czoła i oblizała usta, kiedy
postawiłam przed nią talerz z jedzeniem. Wzięła kanapkę w rączki i wsadziła ją
do buzi. Usiadłam na stołku obok i przyglądałam jej się jak je.
Cieszę się,
że mogę to robić. Moja mama często tak robiła. Po prostu mi się przyglądała.
Mnie doprowadzało to niemal do szaleństwa, ale teraz gdy sama jestem matką,
uważam jej zachowanie z przeszłości za zupełnie naturalne. Lilly spojrzała na
mnie szybko i przełknęła kęs chleba. Oparłam sobie podbródek na dłoni i
uśmiechnęłam się do niej lekko.
Zazdroszczę
jej. Zazdroszczę jej mnie. Tego, że mogę zrobić jej kanapkę i że mogę na nią
patrzeć. Że może do mnie przyjść i najzwyczajniej w świecie się przytulić. Ja
już nigdy tego nie doświadczę, dlatego tak strasznie zależy mi na tym, żeby
zapamiętała z dzieciństwa jak najwięcej się da, i żeby te wspomnienia były żywe
i trwałe. Nawet te drobne i całkiem niewinne gesty przypominają mi jak cudownie
jest być dla kogoś całym światem. Chcę, żeby to czuła. Nie zniosłabym tego, że
musiałaby cierpieć tak samo jak ja.
Harry
wchodzi do kuchni przeczesując swoje włosy do tyłu. Jest ubrany jedynie w szare
dresy, które są naprawdę nisko na biodrach. Gołymi stopami kroczy w naszą
stronę, a mnie zapiera dech w piersiach, ponieważ uwielbiam jego stopy, nie
wiem co jest w nich takiego fascynującego, ale podobają mi się i to bardzo. Gdy
jest blisko Lilly targa jej włosy powodując jeszcze gorsze zniszczenie jej
fryzury i daje jej mocnego całusa w czubek głowy. Chichocze jedynie i
kontynuuje jedzenie. Harry przesuwa się w moja stronę i obejmuje dłońmi moje
policzki. Uśmiech nie schodzi u z twarzy, gdy lekko pociera kciukami o moją
skórę.
-Jak się
czujesz? –zapytał cicho i pozwolił sobie na pocałowanie mojego nosa.
-Całkiem
dobrze. –odparłam i przymknęłam oczy przypominając sobie jak miłe było dla mnie
to uczucie gdy jego dłonie po raz pierwszy mnie dotknęły.
Pocałował
mnie leciutko. To nawet nie było pocałunek. To było muśniecie wargami, lekkie
podrażnienie moich ust, tylko po to żeby sprawdzić jak zareaguję. Doskonale
mnie zna. Wie kiedy chcę uroczego całusa a kiedy namiętnego pocałunku, w którym
oboje się zatracimy. Uśmiech oznacza, że chcę to zacząć powoli i subtelnie, a wypuszczony
oddech, która sam za mnie odpowiada, oznacza, że pragnę dużo więcej. Co
najważniejsze, sama o tym nie wiedziałam, bo tą teorię rozpracował i upublicznił
Harry. Wykonuję to nieświadomie, a on i tak dokładnie wie, co zadowoli mnie
najbardziej.
-Michelle! Nareszcie jesteście tak
cholernie się cieszę, że ta ciota pozwoliła ci przyjść! –wydziera się Niall gdy
tylko przekraczam próg salonu.
-Właściwie to Zayn musiał mnie
przekonywać, żebym tu przyszła. –tłumaczę całując przyjaciela w policzek.
-To nie zmienia faktu, że to ciota.
–wzrusza ramionami i kładzie dłoń na moich plecach prowadząc do kuchni. –Tu
nasz kubek… -mówi wciskając mi plastik do dłoni- Tu masz wódkę, tam są piwa, w
lodówce są przepojki, żarcie jest w salonie. Nalej sobie czego będziesz chciała
i przyjdź do nas, okay? –pyta podekscytowany trącając biodrem o kant szafki.
Nie robi to na nim najmniejszego wrażenia, ale patrzy na mnie wyczekująco,
kiwam jedynie głową i już go tu nie ma.
Wyciągam sok pomarańczowy z lodówki i
napełniam swój kubek. Ciągnę nieduży łyk i opieram się o stojące obok krzesło.
W sumie nie chcę tam z nimi siedzieć, zwłaszcza, że nie ma ze mną Zayna, bo
razem z Lou i Liamem przygotowują niespodziankę urodzinową dla Harrego.
Jeśli o mnie chodzi nie mam pojęcia
co mogłabym mu kupić. Nie znam go. To znaczy poznałam go półtorej roku temu, a
przytuliłam tyle razy, że zdołam policzyć to na palcach moich rąk. Pierwszy raz
u niego w domu, gdy go poznałam. To strasznie dziwaczne. Ogólnie chyba tylko z
nim jestem w dziwnej sytuacji, której nie do końca rozumiem. Louisa znam dużo
krócej, a zachowujemy się jak stare dobre małżeństwo. Wygłupiamy się, śmiejemy,
przytulamy się, jemy z tego samego talerza i czasem nawet zasypiamy razem w tym
samym łóżku na imprezach wtuleni w swoje ciała. Nie jesteśmy ze sobą i nigdy
nie będziemy, bo Louis jasno wyraził się, że zostawi mnie dla kogoś specjalnego
i o wiele lepszego od niego. Nie to, że chciałabym z nim być, bo nie chcę, ale
w sumie jego zachowanie jest… odmienne.
Louis, Niall, Zayn, Liam i Harry
stali się nierozłącznymi przyjaciółmi i zawsze trzymają się razem. Wszyscy
polubili mnie tak szybko jak ja polubiłam ich, ale wydaje mi się, że zawsze
trzymają dystans, jeśli Harry jest w pobliżu. Wiem, że chodzi tu o niego, a nie
o moją przeszłość o której wie jedynie Niall. Mam te podejrzenia, ponieważ gdy
za każdym razem któryś z nich mnie obejmuje, czy całuje w policzki lub po
prostu dobrze się razem bawimy, Harry opuszcza pomieszczenie. Myślałam z
początku, że nie chce ze mną spędzać czasu i nie odpowiada mu moje towarzystwo,
ale wszelkie moje wątpliwości zawsze rozwiewał Zayn, który tłumaczył, że
Harremu jest po prostu ciężko. Setki raz pytałam o co tak dokładnie chodzi, ale
nigdy nie uzyskałam odpowiedzi.
A cholernie potrzebowałam tej
onieśmielającej obecności Stylesa. Facet przez swoją pewnego rodzaju
tajemniczość mnie ciekawi i pociąga. Lubię gdy na mnie patrzy nawet jeżeli mnie
to krępuje. Chyba ogólnie go lubię, a nawet mogłabym stwierdzić, że podoba mi
się, kurewsko. Dlaczego jednak ucieka? Rozmawiając z nim zawsze jest ostrożny,
jakby bał się cokolwiek powiedzieć. Rozmawiamy ze sobą, to oczywiste, ale nie w
tak naturalny sposób jak z każdym innym. Jest miły, ale obojętny. I wydaje mi
się, że ta obojętność jest wymuszona. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Drzwi kuchni otwierają się i do
pomieszczenia wchodzi główny aktor moich myśli. Prostuję się zerkając na niego
i zaraz wlepiam wzrok w swój prawie pusty kubek. Obracam go powoli w dłoniach,
podczas gdy Harry nie rusza się nawet o milimetr.
-Um… -zaczyna nieudolnie i drapie się
w tył głowy. Spoglądam na niego i przygryzam wargę. Opada ramieniem na drzwi
lodówki, ale szybko się zbiera do porządku. –Przyszedłem po… tak. –mruczy pod
nosem i wyciąga sok z lodówki. Rozgląda się po pomieszczeniu i wzdycha. –Nie
wiesz gdzie Niall trzyma kubki? –pyta grzecznie i przekłada ciężar ciała z
jednej nogi na drugą. Nie wierzę, że zwracam uwagę na takie rzeczy. Kręcę głową
odpowiadając tym samym na pytanie jakie mi zadał i ponownie słyszę jego
westchnięcie. Przez moje myśli przebiega obraz tego jak wzdycha tuż przy mnie,
ale natychmiast ignoruję to wyobrażenie. Harry przeszukuje szafki i jest coraz
bliżej mnie.
-Harry… -mówię delikatnie i wypijam
końcówkę mojego soku. –weź mój, nie będę już piła. –informuję i wyciągam dłoń z
moim kubkiem w jego stronę.
-Dzięki. –szepcze uroczo i bierze ode
mnie plastik. Nalewa do niego napój i obraca kubek w tą stronę, gdzie przed
chwilą były moje usta. Bardzo powoli przykłada wargi do tego miejsca i sączy
pomarańczową ciecz. Ponownie zagryzam wargę i nieustannie się w niego wpatruję.
Jest przystojny i to cholernie. Chciałabym coś zrobić, żebyśmy wyszli z tej
dziwnej strefy dystansu, ale nie jestem pewna czy uda mi się kiedykolwiek to
zrobić przez jego onieśmielające zachowanie. Może rzeczywiście nie chce być
moim przyjacielem, ani nikim innym, więc powinnam opuścić, prawda?
-Michelle –mówi z pasją i odstawia
kubek na blat z mną. Jego zapach trafia do moich nozdrzy i aż muszę się
przytrzymać szafki, żeby się nie przewrócić. –Niall zaraz zacznie cię szukać
–mówi spokojnie, a jego palce odgarniają kosmyki moich włosów za ucho. Wciągam
ze świstem powietrze i zerkam na jego drugą dłoń, którą zacisnął w pięść jakby
musiał się przed czymś powstrzymywać.
-Już idę. –mówię nieświadomie, a nogi
same odchodzą, pozostawiając Harrego w tyle.
Cholera jasna, nie mam pojęcia
dlaczego tak łatwo odpuściłam okazję przebywania z nim sam na sam. Drażni mnie
ta sytuacja, że nie możemy po prostu zwyczajnie ze sobą rozmawiać, bo ciągle
jest ta niezręczna aura. Dystans i tajemniczość. Cholera no.
Gdy tylko wchodzę do salonu Niall
radośnie podnosi dłonie w górę i zachęca, żebym do niego podeszła. Siedzi na
podłodze, tak jak reszta imprezowiczów, a na środku podłogi kręci się butelka
po pustej Coronie. Siadam posłusznie i w tym samym momencie chłopak zanosi się
śmiechem i wskazuję na osobę którą szyjka butelki właśnie wskazała. O ile
dobrze pamiętam jest to Megan i wyraźnie nie jest zadowolona ze swojego losu. Dziewczyna
sięga do kubeczka z karteczkami gdzie
napisane są zadania i porusza zabawnie brwiami trzymając nas wszystkich w
niepewności.
-Oby to był seks na stole… -marzy
głośno Niall a Megan prycha głośno.
-Chciałbyś frajerze! –odpowiada z
kpiną dziewczyna i zakłada ręce na piersiach.
-Oh… -mruczy cicho mój przyjaciel.
-Trzy wspólne shoty. Chodź do kuchni
po wódkę frajerze. –śmieje się i ciągnie Horana za rękę.
Wszyscy zgromadzeni chichoczą i
śledzą ich wzrokiem dopóki nie znikają za filarem. Rozglądam się po pomieszczeniu
i widzę największy nieład jaki kiedykolwiek tutaj powstał. Sterta czerwonych
kubków, butelek i opakowań po przekąskach wala się po podłodze, ale
najwyraźniej nikomu to nie przeszkadza. Rob, znajomy Nialla ze szkoły wstaje i
przycisza lekko muzykę i jest to niczym balsam dla moich uszu. Nagle słychać
typowy dla Horana śmiech i wyzwiska, a chwile potem pojawia się z powrotem w
salonie, ciągnąc Harrego za ramię, a Megan drepta zaraz za nimi.
-Mam, mam! Wszystko, mam. Możemy
zaczynać Meg! –krzyczy entuzjastycznie i zmusza Harrego do siadu, wciskając go
między mnie a Joshuę.
-Przepraszam –jęczy cicho Harry, a ja
jedynie się uśmiecham. –Niall, stary, serio nie chcę w to grać!
-Morda Styles! Nie możesz chodzić raz
w życiu zrobić po mojemu?!
-Gdy tak robię mamy same kłopoty
–marudzi i próbuje wstać, ale ręka Nialla na jego głowie szybko go
powstrzymuje.
-Nie tym razem, zaufaj.
Harry wzdycha, a Niall szybko nalewa
do sześciu kieliszków wódki stawia je na podłodze i patrzy wymownie na Megan.
Każde z nich pije trzy z nich bez przepijania i chłopak klaszcze w dłonie
podając butelkę do zakręcania dziewczynie.
-Błagam Boże, żeby to znowu nie był
Niall. –szepcze Meg i porusza butelką. Kręci się ona długo aż w końcu wskazuję
w moim kierunku. Nie bardzo wiem czy chcę w to grać, ale Niall wmawia mi że to
świetny pomysł i wciska kubek w dłonie. Wyciągam karteczkę i czytam na głos.
-Bita śmietana na łokciach, cokolwiek
to znaczy.
-Nigdy nie widziałem, żeby robiły to
dwie laski! –podekscytował się Joshua. –Przyniosę.
-Niall o co chodzi? –pytam cicho
nachylając się nad jego uchem.
-Musicie wstać, wycisnąć bitą
śmietanę na swoje łokcie i w tym samym czasie ją zlizać z drugiej osoby. –tłumaczy
i szczerzy się głupio gdy zobaczył chłopaka który niósł sprej.
-Dawać łokcie ślicznotki! –woła a
Harry poprawia się na miejscu i słyszę jak przełyka głośno ślinę. Zerkam na
niego szybko, ale Niall pogania mnie żebym wstała. Zimna śmietana ląduje na
moim i Megan łokciu i zaczynamy się śmiać same do siebie.
-Smacznego –mówię i podnoszę łokieć
na wysokość jej ust.
Przylegamy do swoich skór w tym samym
momencie i zaczynam się śmiać gdy widzę ubrudzoną dziewczynę, która chichocze w
moją skórę. Gdy upewniamy się, że nasze łokcie są czyste, przytulamy się do
siebie i siadamy na swoje miejsca.
-Powiem wam, że wyszło genialnie.
–chwali Niall i podaje mi butelkę.
Kręcę nią natychmiast i każdy wodzi za nią
wzrokiem. Zwalnia koło Nialla, ale na szczęście go omija i gdy już myślę, że
stanie na mnie, ostatkiem sił wskazuje na Harrego. Moje serce staje na moment i
patrzę na niego ukradkiem. Jest spięty i nie wie co zrobić.
-Niall mówiłem, że to nie jest dobry
pomysł. –broni się, ale Joshua wręcza mu kubek w dłoń.
-Nie ma go tutaj. –mówi Niall a ja
kompletnie nie wiem o czym myśli. Harry wyciąga kartkę z kubka i rozwija ją
powoli. Błądzi po niej wzrokiem i wręcza mi. Wydaje mi się, że wszyscy na mnie
patrzą i nastała grobowa cisza, przez którą słyszę jedynie swój oddech.
-Jeśli nie chcesz, nie zrobię tego.
–mówi chłopak zanim zdążyłam przeczytać co jest tam napisane. Rozchylam
karteczkę i wlepiam oczy w każdą literę, która jest na niej napisana. Pocałunek. Jedno proste słowo, a ma
jednak o wiele większe znaczenie. Nie wierzę, że właśnie to, Harry wylosował. Spośród
tylu zadań wylosował właśnie to. Zagryzam wargę i czuję jak mój oddech robi się
ciężki. Bardzo ciężki. Czuję dłoń Horana na swoich plecach, które głaszcze
pocieszająco.
-Michelle? –pyta cicho a ja gniotę
skrawek papieru w dłoni i odwracam się w stronę Harrego.
-Zrób. –szepczę, a wyraz jego twarz
natychmiast łagodnieje. Jest taki jak dnia którego go poznałam. Przyjazny,
troskliwy i skromny, pomimo seksapilu, którym tryska na lewo i prawo.
-Jeśli nie chcesz… -zaczyna ponownie,
ale mu przerywam .
-Takie są reguły gry.
W dupie mam te reguły po prostu chcę,
żeby to zrobił. I chociaż mu tego nigdy nie powiem to chcę, żeby zrobił to już
od dawna. Zawsze się powstrzymuję i wydaje mi się, że on również, bo przecież,
nie przytuliłbym mnie tamtej nocy tak po prostu bezinteresownie. Musiał tego
chcieć, musiał tego pragnąć. I teraz też tego pragnie jestem pewna. Im dłużej jednak
na mnie patrzy tym chyba zaczynam mieć co do tego wątpliwości.
Wpatruje się we mnie uważnie. Skanuje
powoli moją sylwetkę i zatrzymuje się na dłużej przy ustach. Przełyka ślinę, a
ja zagryzam wargę w oczekiwaniu na to co zrobi. Nastaje cisza. Wydaje mi się,
że każdy patrzy na naszą dwójkę. Trwa to chyba godzinami.
-I tak jestem już trupem.
–podsumowuje pewnym głosem Harry i wyrywa mnie to z myśli.
O czym on mówi? Chcę się o to
zapytać, rozwiać te niezrozumiałe wątpliwości, ale chłopak przysuwa się do mnie
jeszcze bliżej i nie jestem w stanie wypuścić z siebie nawet oddechu.
Delikatnie dotyka mojego policzka
palcami, a na mojej skórze natychmiast pojawiają się ciarki. Dreszcz porusza
nieznacznie moim ciałem, aż muszę zamknąć oczy. Mrugam kilkakrotnie i staram
się wymieniać powietrze w najbardziej z możliwych naturalnych sposobów.
Harry przejeżdża palcami od linii
żuchwy do szyi i obejmuje ją lekko. Nachyla się, ciągnąc tym samym moją szyję w
swoją stronę. Krótki kontakt naszych nosów, które się o siebie otarły powoduje
u mnie westchnięcie. Zagryzam odrobinę wargę, gdy masuje kciukiem moją wrażliwą
skórę. Nakierunkuje moją głowę wyżej i dzielą nas dosłownie milimetry od
pocałunku. Zamykam oczy nie mogąc wytrzymać pod wpływam emocji. Nie jestem w
stanie nawet ruszyć ręką, bo jedyne na co przygotowane jest w tej chwili moje
ciało to jego pocałunek.
Czuję najdelikatniejsze z możliwych
muśnięcie warg, jakie kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić. Wydaje mi się, że
dmuchnął w moje usta, a nie je pocałował. Wypuszczam w siebie więzione
powietrze i rozluźniam mięśnie. Zrobił to. Naprawdę to zrobił. Powoli i niepewnie
jakby chciał tylko zbadać moją reakcję. Nie odsuwam się od niego, jestem w zbyt
dużym szoku, żeby się poruszyć. Ponownie czuję lekkie muśnięcie jego warg na
moich i równie subtelnie próbuję oddać pocałunek. Nie może się powstrzymać,
wiedząc, że ja również angażuję się w postawione mu zadanie i całuje mnie
namiętniej oplatając wargami moje usta. Moje ciało reaguje na to w
nieodgadniony dla mnie sposób, bo zaczyna lekko dygotać. Ręce mimowolnie
otulają jego policzki, gdy znów nasila pocałunek. Jego usta się ciepłe,
delikatnie szorstkie co daje pewnego rodzaju przyjemność i pomimo pasji jaką
obdarza moje wargi, są wciąż ostrożne. Jeden pocałunek płynnie przechodzi do
drugiego. Nasze torsy zbliżają się do siebie z każdym kolejnym wdechem. Harry
przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze co powoduje u nas dwojga ciche
mruknięcie. Całuje mnie jeszcze raz czule i dokładnie, po czym bierze w zęby
wargę lekko ciągnąc, a na koniec cmoka ją leciutko jakby w ramach przeprosin.
Rozwieram lekko oczy nadal będąc maksymalnie blisko niego i oddycham miarowo,
wpatrując się w głębię jego oczu. Robi to samo i oboje nie wiemy co dalej uczynić.
-No stary… jesteś trupem. –komentuje po
chwili Niall, a Harremu nawet nie myśli się oderwać ode mnie oczu.
Przybliża się do mnie jeszcze raz wplatając
palce w moje włosy i przywiera ustami do moich. Zakładam leniwie ręce na jego
szerokie barki i gładzę dłońmi jego miękkie włosy. Nie jestem pewna ile trwamy
w takiej pozycji, ale za żadne skarby świata nie chcę tego przerywać. Rozchylam
wargi a Harry natychmiast to wykorzystuje i drażni językiem mój. Czuję jakbym
miała się rozpuścić, gdy wodzi dłońmi po moim ciele, nieustannie mnie całując.
Zapach jego perfum przyprawia mnie o zawroty głowy a ciepło ust jest wszystkim
czego teraz potrzebuję.
-Potrzebujecie gumek, albo czegoś?
–pyta Louis i zaczyna chichotać.
Chwila moment… Louis? Przecież jest z
Zaynem i Liamem na zakupach. Harry staje się natychmiast napięty i odrywa ode
mnie usta. Patrzymy w stronę przyjaciela, ale widzę że jest sam. Harry zerka na
mnie szybko i głaszcze policzek. Odsuwa ode mnie dłonie i natychmiast czuję
chłód po ich stracie. Pragnę więcej. Chłopak wstaje i podążam za nim wzrokiem.
Wysyła mi ostatnie spojrzenie i uśmiecha się leniwie. Idzie w stronę Lou,
szepcze mu coś na ucho na co kiwa porozumiewawczo głową i wychodzi z salonu w
tym samym momencie kiedy wchodzi do niego Zayn.
-A jak się
czuje mój bąbelek? –zapytał Harry spoglądając w stronę Lilly.
-Tatusiu… jestem
księżniczką, zapomniałeś? –odparła karcąco dziewczynka kończąc posiłek.
-Przepraszam.
–powiedział z uśmiechem.
-Czuję się
dobrze, dziękuję że pytasz. –powiedziała śmiertelnie poważnie nasza córeczka i
założyła ręce na piersi. –Możesz sobie nazywać bąbelkiem dzidziusia w brzuchu
mamy, a nie mnie. –dokończyła opierając łokcie na blat wyspy kuchennej.
-Tam jest
kwiatuszek. –naburmuszył się Harry i kucnął przede mną głaskając brzuch przy
okazji szczerząc się do niego.
-Harry, na Boga,
nie po to nadaje dzieciom imiona, żebyś nazywał je po swojemu. –uśmiechnęłam
się i pogłaskałam jego loki.
-Czytałem,
że w trzecim miesiącu ciąży dziecko ma już odruch ssania i doskonali się w nim
zmysł dotyku. –powiedział profesjonalnie zerkając przelotnie w moje oczy –Ma siedem
i pół centymetrów długości, waży czternaście gramów i zaczyna ruszać
kończynami.
-Po co mi
lekarz skoro mam go w domu –prychnęłam i spojrzałam na przerażoną Lilly. -Kochanie?
-Mamooo…
-wyjęczała cichutko i przełknęła ślinę –Czy… czy ten twój kwiatuszek się w
tobie rusza?! –pisnęła i zeskoczyła z krzesła. Harry objął ją ramieniem i
pocałował w bark.
-Tak,
skarbie. –odpowiedział jej cicho i wstał biorąc ją na ręce.
-Czy to
boli?
-Tylko
czasami. Na razie mamusia nic nie czuje, bo dzidziuś jest malutki. –pocieszam ją
zgarniam swoje włosy w kucyk. Lilly wzdycha przeciągle i tuli się do ojca. Przytulają się do siebie przez moment i Harry proponuje
jej żeby pobawiła się w swoim pokoju. Lilly biegnie ochoczo po schodach ze
śpiewem na ustach.
Oblizuję wargi
i uśmiecham się do męża. Wyciąga do mnie ręce, żebym wstała, co też czynię i
obejmuje mnie luźno w pasie. Opieram dłonie na jego bicepsach.
-Muszę coś
powiedzieć. –zaczął prosto, przesuwając palcami do góry po mojej talii.
-Co takiego?
–zachęciłam ponętnie przechylając głowę w bok i mrużąc oczy.
-Michelle…
-szepnął wodząc palcem wskazującym po krawędziach miseczki od mojego stanika. –Urosły.
–pochwalił i ścisnął moje piersi, wzdychając.
-W trzecim
miesiącu ciąży się powiększają, nie wiedziałeś? –zaczęłam go drażnić układając
usta w cwany uśmieszek.
-Wiedziałem.
–powiedział, przełykając ślinę. –Pamiętam jak dotknąłem je po raz pierwszy. Hm!
Nie sądziłem, że dane mi będzie dotykać te cudeńka codziennie.
-Jesteś okropny
–przyznałam i zaczęłam chichotać. Harry nie przestawał mnie pieścić. Oplotłam dłonie
wokół jego szyi i złączyłam na krótko nasze usta.
-Jak dobrze,
że za mną wtedy pobiegłaś.
Siedzę oszołomiona na podłodze i
wpatruję się w pustą przestrzeń w której zniknął Harry. Uśmiechnięty Zayn
zaczyna witać się ze wszystkimi wokół. Podbiega do mnie i całuje szybko. Wstaję
chwiejąc się lekko na nogach, nie odrywając oczu od wyjścia. Jezu, naprawdę się
całowaliśmy. Ma samą myśl o jego ustach mam ochotę cofnąć czas.
-Idź za nim. –szepcze mi do ucha Niall.
Nim mogę pomyśleć nad jego słowami idę w kierunku drzwi. Myślę, że nawet
jeśliby mi tego nie powiedział to i tak bym to zrobiła.
-Michelle? Gdzie idziesz? –pyta Zayn
i chce złapać mnie za rękę, ale nie zdąża.
-Do łazienki. –wymiguję się od
odpowiedzi i słyszę jak Niall zaczyna go zagadywać.
Idę przez ciemny korytarz pewnym
krokiem. Wiem po Harrym, że stoli już pewnie na podjeździe i szykuje się do
odjazdu. Zakładam szybko za duże buty Nialla i otwieram z rozmachem drzwi
wejściowe. Mroźne powietrze od razu mnie atakuje, ale nie zwracam na nie uwagi.
Harry otwiera właśnie drzwi do swojego samochodu, ale widząc mnie zatrzymuje natychmiast
swoje ruchy. Muszę wyglądać dziwnie zwłaszcza w tej wichurze śniegu. Roztargane
włosy, niespokojny oddech, cienka biała bluzka na koronkowych ramiączkach i
gigantyczne buty Horana. Zaciągam się lodowatym powietrzem i wypuszczam z
siebie powietrze.
-Michelle, wracaj do domu,
natychmiast. –mówi stanowczo chłopak i zatrzaskuje drzwi auta. Kręcę jedynie
głową i robie niezauważalny krok do
przodu. –Mówię poważnie, nie chcę, żebyś się przeziębiła.
-Dlaczego ode mnie uciekasz? –pytam żałośnie
i stukam zębami z zimna.
-Nie uciekam, po prostu obiecałem, że
nie będę się od ciebie zbliżał.
-Komu to obiecałeś? –pytam głośniej i
pewniej.
-To bez znaczenia. –odpowiada mi i
spuszcza głowę w dół. –Wróć do środka. –prosi ponownie, nie patrząc na mnie.
-Chciałeś tego, czy po prostu
musiałeś to zrobić, bo cie zmusiłam? –zadaje kolejne pytanie podchodząc bliżej.
Nie wiem co mą kieruje, dlaczego to
wszystko mówię… nie chcę tego wiedzieć, bo boję się odpowiedzi. Wzdycham przeciągle
i odwracam głowę w bok. Stoję tak wieczność podczas gdy płatki śniegu okrywają
moje ciało. Kątem oka widzę, że Harry zmienia pozycję i idzie w moją stronę. Odwracam
głowę w jego stronę na ułamek sekundy zanim jego usta przylegają mocno do
moich. Natychmiast otula moje policzki dłońmi i przyciąga do siebie tak, że nie
mogę ruszyć się w którąkolwiek stronę. Od razu oddaję pocałunek zarzucając ręce
na jego ramiona. Całuje mnie mocno i namiętnie. Niemal zatraca się całkowicie i
ważniejszy jest dla niego pocałunek niż oddychanie. Zaczyna sunąć subtelnie po
moim ciele, najpierw po szyi, dekolcie, piersiach, talii, aż w końcu zaciska
dłonie na pośladkach. Każdy centymetr mojego ciała, który dotknął rozpalił się
ogniem, pomimo mrozu. Obejmuje moje ciało i nachyla lekko do tyłu, wkładając w
każdy kolejny pocałunek pasję i pożądanie. Jęczę w jego usta nie mogąc się już
powstrzymać, a on zaczyna zwalniać. Uroczo cmoka mnie kilkakrotnie i podczas
tego szepcze.
-Chciałem tego, od chwili kiedy
pojawiłaś się w moim życiu po raz pierwszy, Michelle.
______________________________________________
Tak wiem, że to już jest śmiertelnie nudne, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać i opisałam ten pierwszy z pierwszych pocałunków Hachelle. Mam nadzieję, że się podobał i każdej dziewczynie życzę tak zajebiście wyimaginowanego Harrego jak z The Love Promise.
Pijemy, żeby nasze dzieci miały taki ojców jak on.
Pijemy, żeby nasze dzieci nie bały się burzy.
Pijemy, żebyśmy żyli szczęśliwie i przede wszystkim mądrze.
Zdrowie wasze w gardła nasze.
Do następnego ;*